W wywiadzie dla Onetu, przyjaciółka himalaistki Elisabeth Revol, z którą Tomasz Mackiewicz zdobył szczyt Nanga Parbat, opowiedziała o koszmarze jaki przeżywała podczas ostatnich kilku dni.
- Uratowanie Eli to cud. Proszę sobie wyobrazić, co działo się w jej głowie, gdy musiała podjąć decyzję o opuszczeniu Tomka. Robiła wszystko, by go ratować. Wykazała się wielką odwagą - podkreślała Masha Gordon. - Od momentu, gdy dowiedzieliśmy się, że jest w niebezpieczeństwie do chwili przetransportowania jej do szpitala minęły 72 godziny i to był niezwykle trudny czas, wpadaliśmy ze skrajności w skrajności - dodała.
Gordon podkreślała także, że szczęśliwie złożyło się, że polscy himalaiści mogli przeprowadzić akcję ratunkową oraz, że wykazali się oni bohaterstwem. - Wykazali się wielką odwagą, gdyby nie to, Eli miałaby bardzo małe szanse na przeżycie - powiedziała i podkreśliła, że akcja opóźniona została głównie przez Pakistan. - Trzeba zrozumieć, że na początku akcji straciliśmy 24 godziny przez to, że pakistańskie wojsko chciało gwarancji finansowej - zaznaczyła.
Choć wielu może nie rozumieć, co kieruje wspinaczami chcącymi zdobywać tak wysokie i trudne szczyty, Masha Gordon doskonale to rozumiała. Podkreślała, że Elisabeth Revol dokonała tego jako pierwsza kobieta. - Kiedy jesteś na takiej wysokości, jesteś w niebezpieczeństwie. Gdy otrzymaliśmy od niej sygnał, od razu wiedzieliśmy, że sytuacja jest bardzo poważna. Widzieliśmy też na "trackerze", że Eli podejmuje desperackie próby, by sprowadzić Tomka - mówiła w wywiadzie dla Onetu. - Sygnał otrzymaliśmy, gdy byli na wysokości 7400 m, a później informowano, że Tomek jest na wysokości 7200 m. Pokonanie tej drogi zajęło im bardzo wiele czasu, bo Tomek nie mógł się poruszać. Ona jest drobniutka. Była z partnerem, który nie mógł się poruszać, w dodatku w takich warunkach trudno jest oddychać i poruszać się - dodała.