Kiedy w kampanii prezydenckiej w 2005 roku Jacek Kurski wyciągnął Donaldowi Tuskowi rzekomego „dziadka z Wehrmachtu", byłego premiera musiał za to publicznie przepraszać sam Lech Kaczyński, odcinając się od brudnego zlecenia. Kurski wyleciał wtedy ze sztabu wyborczego Kaczyńskiego, a na dziesięć dni przed drugą turą wyborów został przez sąd partyjny usunięty z PiS-u. Wyrzucenie potrwało miesiąc, bo niedługo po wygranych przez Lecha Kaczyńskiego wyborach prezydenckich ten sam sąd partyjny pozytywnie rozpatrzył odwołanie i Kurskiego na łono matki partii z powrotem przyjął. Partia rządząca obejdzie się bez takich ludzi jak Jan Ołdakowski, Paweł Kowal czy Ludwik Dorn, ale na utratę Jacka Kurskiego pozwolić sobie nie może, nawet jeśli od czasu do czasu musi poudawać, że nie ma nic wspólnego z jego kolejnymi brudnymi chwytami.