Nowe zwyczaje zakupowe przychodzą do nas z USA. O ile Walentynki przyjmują się dość mizernie, o tyle w przypadku Czarnego Piątku wygląda to inaczej. Polacy podejmują decyzje o wyborze towaru głównie w oparciu o cenę, dlatego kolejna okazja do polowania na obniżki do nich trafia.
– Ubiegłoroczne zainteresowanie klientów akcją skłoniło nas do powtórzenia Black Friday w tym roku – mówi Michał Sikora, rzecznik Tesco Polska. Firma oferuje szereg zniżek nawet do 50 proc., ale tylko dla członków jej programu lojalnościowego Clubcard, których jest ok. 7 mln.
Lidl z kolei stawia na obniżki nawet do 70 proc. – Zwyczaje i oczekiwania naszych klientów upodabniają się do trendów zakupowych z innych państw. Black Friday oznacza dzień największych wyprzedaży w ciągu roku – mówi Aleksandra Robaszkiewicz, rzecznik Lidl Polska.
Oczywiście skala jest nieporównywalna do amerykańskiej. W USA w ten dzień wydatki konsumenckie wyniosły – według Narodowej Federacji Handlu (NRF) – aż 67,6 mld dolarów. W sieci wydali ponad 2,7 mld dol., w tym roku ma to być już ponad 3 mld dol. Ale zainteresowanie Czarnym Piątkiem za oceanem spada. W tym roku sklepy ma odwiedzić tam 102 mln klientów, ale jeszcze w 2012 było ich 147 mln.
Polskich szacunków nie ma, ale według prognoz Picodi, największego serwisu z kodami rabatowymi, na e-zakupy ruszy w ten dzień 6–9 mln internautów, czyli 25–35 proc. wszystkich korzystających z sieci w Polsce.