Od najbliższego czwartku wznowi działalność w nowej lokalizacji — Toyoshu nad Zatoką Tokijską. Nowy targ został wybudowany na sztucznej wyspie kosztem 5 mld dolarów. Japończycy już teraz narzekają, że nie będzie tam niepowtarzalnej atmosfery Tsukiji, bo wszystko jest nowe.
Zwiedzanie najsłynniejszego targu świata było zawsze gwarantowanym punktem wycieczek organizowanych przez poważnych touroperatorów. Bilet wstępu nie był tani — 366 złotych za 3,5 godziny, a jeśli w programie znajdowała się jeszcze lekcja przygotowywania sushi, cena rosła do ponad 600 złotych od osoby. Mimo to, kolejki ustawiały się już od 2 nad ranem, bo wiadomo było, że wejść może tam jedynie 120 zwiedzających. O 5 rano trzeba się było zarejestrować w Fish Information Center. Kiedy chętnych było znacznie więcej, rejestracja zaczynała się o 4, a nawet o 3 rano, stąd im kto był wcześniej, tym większe miał szanse na wejście. Największą atrakcją były tam oczywiście słynne aukcje tuńczyków, znacznie bardziej spektakularne, niż zwykłe i pod publiczkę rzucanie łososiami na Pike Market w Seattle.
W sobotę, 6 października 162-kilogramowego tuńczyka sprzedano za prawie 39 tys. dolarów. I wkrótce potem targ został zamknięty o 6 rano czasu warszawskiego.
Ostatnią rybę sprzedano drogo, ale nie była to rekordowa transakcja, bo w styczniu 2018, za tuńczyka zapłacono 632 tys. dol.
Sprzeciw wobec przeprowadzki z Ginzy na wybrzeże w nowe miejsce oddalone o 4 km dalej był ogromny i to tak ze strony właścicieli stoisk, jak i tokijczyków, którzy robili tutaj zakupy. Teraz na terenach zajmowanych przez Tsukiji powstanie parking, który ma służyć pojazdom, którymi będą poruszać się olimpijczycy podczas Igrzysk w 2020 roku.