Ostatnia rybna aukcja w Tokio

Po 83 latach w obecnej lokalizacji zamyka się targ rybny Tsukiji w centrum Tokio.

Aktualizacja: 06.10.2018 15:04 Publikacja: 06.10.2018 14:21

Foto: Bloomberg

Od najbliższego czwartku wznowi działalność w nowej lokalizacji — Toyoshu nad Zatoką Tokijską. Nowy targ został wybudowany na sztucznej wyspie kosztem 5 mld dolarów. Japończycy już teraz narzekają, że nie będzie tam niepowtarzalnej atmosfery Tsukiji, bo wszystko jest nowe.

Zwiedzanie najsłynniejszego targu świata było zawsze gwarantowanym punktem wycieczek organizowanych przez poważnych touroperatorów. Bilet wstępu nie był tani — 366 złotych za 3,5 godziny, a jeśli w programie znajdowała się jeszcze lekcja przygotowywania sushi, cena rosła do ponad 600 złotych od osoby. Mimo to, kolejki ustawiały się już od 2 nad ranem, bo wiadomo było, że wejść może tam jedynie 120 zwiedzających. O 5 rano trzeba się było zarejestrować w Fish Information Center. Kiedy chętnych było znacznie więcej, rejestracja zaczynała się o 4, a nawet o 3 rano, stąd im kto był wcześniej, tym większe miał szanse na wejście. Największą atrakcją były tam oczywiście słynne aukcje tuńczyków, znacznie bardziej spektakularne, niż zwykłe i pod publiczkę rzucanie łososiami na Pike Market w Seattle.

W sobotę, 6 października 162-kilogramowego tuńczyka sprzedano za prawie 39 tys. dolarów. I wkrótce potem targ został zamknięty o 6 rano czasu warszawskiego.

Ostatnią rybę sprzedano drogo, ale nie była to rekordowa transakcja, bo w styczniu 2018, za tuńczyka zapłacono 632 tys. dol.

Sprzeciw wobec przeprowadzki z Ginzy na wybrzeże w nowe miejsce oddalone o 4 km dalej był ogromny i to tak ze strony właścicieli stoisk, jak i tokijczyków, którzy robili tutaj zakupy. Teraz na terenach zajmowanych przez Tsukiji powstanie parking, który ma służyć pojazdom, którymi będą poruszać się olimpijczycy podczas Igrzysk w 2020 roku.

Tsukiji był nie tylko wielką atrakcją turystyczną, ale i miejscem poważnego handlu, gdzie dzienne obroty sięgały ponad 14 mln dol. Sprzedawano tam najwięcej gatunków ryb, skorupiaków i mięczaków - prawie pół tysiąca. Ale uznano, że handel żywnością i działalność restauracyjna są tam prowadzone w warunkach urągającym higienie. - Tyle, że nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. Tutaj liczy się świeżość produktów, tak samo jak różnorodność oferty. No i atmosfera - mówił w sobotę słynny amerykański chef, David Chang, założyciel słynnej sieci restauracji Momofuku. Na Tsukiji nie było sztywnego menu, bo nie wiadomo co akurat tego dnia zostanie złapane w wodach zatok wokół wyspy Hokkaido, skąd najczęściej pochodził surowiec do przygotowywania potraw.

To będzie już druga przeprowadzka słynnego bazaru. Tsukiji powstał w roku 1923, ale po trzęsieniu ziemi w 1935 roku zmuszony został do zmiany lokalizacji. Wtedy właśnie znaleziono miejsce koło eleganckiej Ginzy. Teraz budynki bazaru zdecydowanie w stylu vintage, wyraźnie kontrastowały z wieżowcami centrum miasta. — Tsukiji stał się miastem w mieście, miał własną kulturę, wszystko tam było inne. Co z tego, że nad zatoką będzie bardziej higienicznie, skoro tutaj liczyła się tradycja, sztuka i wyjątkowość — ubolewał David Chang.

Aukcje tuńczyków odbywały się nad ranem, fotografowanie czegokolwiek było kategorycznie zabroniono, a służby porządkowe były znane z braku poczucia humoru. Administracja bazaru radziła też rodzicom, żeby nie wybierali się na zwiedzanie z małymi dziećmi. Nie warto też było się stroić na zwiedzanie, bo odzież i obuwie przechodziły charakterystycznym rybnym zapachem.

taką samą atrakcją, jak zwiedzanie były restauracje. Najczęściej nie było w nich możliwości wyboru potraw i chef po prostu podawał najlepsze, to co akurat miał pod ręką. Zależnie od liczby rodzajów sushi za posiłek trzeba było zapłacić od 2600 do 4200 jenów. Dla tych, co za surową rybą nie przepadają zawsze była możliwość zjedzenia soby bądź tempury.

Od najbliższego czwartku wznowi działalność w nowej lokalizacji — Toyoshu nad Zatoką Tokijską. Nowy targ został wybudowany na sztucznej wyspie kosztem 5 mld dolarów. Japończycy już teraz narzekają, że nie będzie tam niepowtarzalnej atmosfery Tsukiji, bo wszystko jest nowe.

Zwiedzanie najsłynniejszego targu świata było zawsze gwarantowanym punktem wycieczek organizowanych przez poważnych touroperatorów. Bilet wstępu nie był tani — 366 złotych za 3,5 godziny, a jeśli w programie znajdowała się jeszcze lekcja przygotowywania sushi, cena rosła do ponad 600 złotych od osoby. Mimo to, kolejki ustawiały się już od 2 nad ranem, bo wiadomo było, że wejść może tam jedynie 120 zwiedzających. O 5 rano trzeba się było zarejestrować w Fish Information Center. Kiedy chętnych było znacznie więcej, rejestracja zaczynała się o 4, a nawet o 3 rano, stąd im kto był wcześniej, tym większe miał szanse na wejście. Największą atrakcją były tam oczywiście słynne aukcje tuńczyków, znacznie bardziej spektakularne, niż zwykłe i pod publiczkę rzucanie łososiami na Pike Market w Seattle.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Biden chce uderzyć w Chiny. Wzywa do potrojenia ceł na metale
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Handel
Pęka handel Chin z Rosją. Kreml po prośbie w Pekinie
Handel
Drożyzna zmienia gusta konsumentów w Polsce. Cena ma znaczenie
Handel
Polacy pokochali diamenty. Jubilerzy zacierają ręce
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Handel
Koniec z alkoholem na stacjach benzynowych? Premier Tusk rozważa ten pomysł