Największa gospodarka Europy czeka na stymulację

Spowolnienie gospodarcze sprowokowało dyskusję o możliwym rządowym programie stymulacyjnym. Na pewno budżet RFN stać na taką formę wsparcia.

Publikacja: 27.08.2019 21:00

Największa gospodarka Europy czeka na stymulację

Foto: Pixabay

Choć gospodarka Niemiec doznała w pierwszym półroczu wyraźnego pogorszenia koniunktury, to w tym czasie udało się wypracować nadwyżkę finansów publicznych wynoszącą 45,3 mld euro, z czego 17,7 mld euro przypadało na nadwyżkę wypracowaną przez rząd federalny, a 12,7 mld euro przez landy. Niemcy od pięciu lat wypracowują nadwyżkę finansów publicznych. W zeszłym roku wyniosła ona 1,7 proc. PKB. Jednocześnie mogą korzystać z bardzo niskich kosztów pozyskiwania pieniędzy z rynku. Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich wynosiła we wtorek zaledwie minus 0,68 proc. (w połowie sierpnia sięgała rekordowych minus 0,72 proc.). Teoretycznie więc inwestorzy są skłonni dopłacać za możliwość posiadania bezpiecznych niemieckich papierów rządowych, które mogą wykorzystać jako np. zabezpieczenie dla różnych ryzykownych transakcji finansowych.

Czemu więc nie wykorzystać tej sytuacji i stworzyć pakiet pobudzający gospodarkę? O tym, że rząd niemiecki myśli o takim pakiecie, donosiła niedawno agencja Bloomberg, powołując się na swoich informatorów. Minister finansów Olaf Scholz mówił w zeszłym tygodniu, że w razie potrzeby rząd może stworzyć pakiet stymulacyjny wart 50 mld euro. Byłby więc on podobny pod względem wielkości do tego, który niemiecki rząd wdrożył (z dosyć dobrym skutkiem) w 2009 r. Nie pojawiły się jednak na razie żadne konkrety mówiące, na co miałyby iść te pieniądze. Nie ma też pewności, czy rząd Angeli Merkel rzeczywiście się zdecyduje na taką formę wspierania gospodarki.

– Biorąc pod uwagę, że osłabienie koniunktury w niemieckim przemyśle widoczne jest już od półtora roku, zaskakujące jest, jak wolno rozwija się debata na temat stymulowania gospodarki – twierdzi Greg Fuzesi, ekonomista z JPMorgan Chase. Zwraca on uwagę, że rząd Niemiec nadal trzyma się swojej prognozy mówiącej, że PKB Niemiec wzrośnie w tym roku o 0,5 proc., choć przecież wiele ośrodków analitycznych ścinało prognozy dla Niemiec.

Pomysły mówiące o stymulowaniu gospodarki mają wielkiego przeciwnika w Jensie Weidmannie, prezesie Bundesbanku. W weekendowym wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" stwierdził on, że nie ma potrzeby dokonywania stymulacji. – Obecne perspektywy gospodarcze są szczególnie niepewne. Ale nie powinniśmy poddawać się pesymizmowi lub aktywizmowi – powiedział Weidmann. Jego zdaniem rząd powinien wykorzystać jako pierwszą linię obrony przede wszystkim „automatyczne stabilizatory", takie jak... system zasiłków dla bezrobotnych. Weidmann jest również (jak zwykle) sceptycznie nastawiony do działań stymulacyjnych Europejskiego Banku Centralnego.

Część ekonomistów od lat jednak argumentuje, że większe wydatki budżetowe wpłynęły pozytywnie na gospodarkę Niemiec. Marcel Fratzscher, szef Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW), w swojej książce „Niemiecka iluzja" wskazuje np., że infrastruktura transportowa w RFN wymaga poważnej modernizacji i gospodarka będzie miała w przyszłości poważne problemy, jeśli rząd będzie zbyt mało inwestował.

– Kraj stoi ogólnie wysoko w rankingu konkurencyjności gospodarczej Światowego Forum Ekonomicznego, ale słabo wypada w takich obszarach jak jakość dróg czy połączenia internetowe. By zasypać te luki, rząd mógłby zobowiązać się inwestować więcej przez następne 15–20 lat – uważa Christian Odendahl, ekonomista z think tanku Centre for European Reform.

Ekonomiści wskazują, że rząd mógłby też np. ponownie uruchomić program dopłat do zakupów nowych samochodów lub zwiększyć wsparcie na inwestycje ekologiczne.

Choć gospodarka Niemiec doznała w pierwszym półroczu wyraźnego pogorszenia koniunktury, to w tym czasie udało się wypracować nadwyżkę finansów publicznych wynoszącą 45,3 mld euro, z czego 17,7 mld euro przypadało na nadwyżkę wypracowaną przez rząd federalny, a 12,7 mld euro przez landy. Niemcy od pięciu lat wypracowują nadwyżkę finansów publicznych. W zeszłym roku wyniosła ona 1,7 proc. PKB. Jednocześnie mogą korzystać z bardzo niskich kosztów pozyskiwania pieniędzy z rynku. Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich wynosiła we wtorek zaledwie minus 0,68 proc. (w połowie sierpnia sięgała rekordowych minus 0,72 proc.). Teoretycznie więc inwestorzy są skłonni dopłacać za możliwość posiadania bezpiecznych niemieckich papierów rządowych, które mogą wykorzystać jako np. zabezpieczenie dla różnych ryzykownych transakcji finansowych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje