Truciciele wypadają z gry

Porozumienie paryskie z 2015 r. było oparte na dobrowolnych deklaracjach. Joe Biden wprowadza system, który wymusi radykalne ograniczenie emisji dwutlenku węgla nawet na tych, którzy – jak Chiny czy Polska – tego nie chcą.

Publikacja: 22.04.2021 21:00

Uprawy w cieniu elektrowni węglowej w mieście Tongling w prowincji Anhui. Chiny odpowiadają za 28 pr

Uprawy w cieniu elektrowni węglowej w mieście Tongling w prowincji Anhui. Chiny odpowiadają za 28 proc. emisji CO2 na świecie, bo ich gospodarka wciąż bazuje na blisko 600 siłowniach węglowych

Foto: Bloomberg

W dyscyplinowaniu opornych Ameryka ma duże doświadczenie. Na to przykładów nie brakuje, także z ostatnich lat. Odcięcie Huawei od oprogramowania Google'a spowodowało, że chiński potentat wypadł z grona czołowych producentów smartfonów. A spór ze Stanami o program jądrowy zepchnął Iran na margines światowej gospodarki, mimo prób Europy ratowania biznesu z Teheranem.

Banki i towarzystwa ubezpieczeniowe

Teraz podobną logikę prezydent Joe Biden chce zastosować dla ratowania klimatu. Tyle że na znacznie większą skalę. Przed rozpoczętym w czwartek, dwudniowym wirtualnym szczytem w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych administracja USA ogłosiła całą serię inicjatyw, które kiedy zostaną wprowadzone w życie, uczynią życie niemożliwym największym trucicielom Ziemi.

Sekretarz stanu Antony Blinken zapowiedział, że Ameryka nie będzie dłużej finansować budowy nowych elektrowni węglowych. 43 czołowe banki o łącznych aktywach 28,5 biliona dolarów zgłosiły akces do „sojuszu na rzecz zerowej emisji". Będą od tej pory uwzględniały w swoim bilansie skalę szkodliwego oddziaływania na środowisko projektów, w które się angażują. Co prawda w tym gronie nie znalazły się niektóre czołowe instytucje finansowe, które jak JP Morgan specjalizują się w projektach pozyskiwania energii z paliw kopalnych. Ale wymuszenie na nich zmiany strategii wydaje się kwestią czasu. W efekcie ci, którzy jak Polska, wciąż stawiają na węgiel, nie będą mieli skąd wziąć na to pieniędzy.

– Wszyscy musimy na gwałt wycofywać się z węgla – zapowiedział pełnomocnik Bidena ds. klimatycznych John Kerry. Dziś najwięcej „czarnego złota" spalają kolejno Chiny, Indie, USA, Japonia, RPA i Rosja. Polska zajmuje na tej liście 10. pozycję.

Do bankowej inicjatywy przyłączają się też największe towarzystwa ubezpieczeniowe i reasekuracyjne globu, w tym Axa, Allianz, Aviva, Zurich czy Munich Re. Z kolei 2 tys. międzynarodowych koncernów o łącznej kapitalizacji 27 bln dol. zobowiązało się do opracowania najdalej w ciągu dwóch lat oceny „ryzyka emisyjnego" w wytwarzanych przez siebie produktach: analizy, czy sprzedaż takich towarów wciąż ma sens ekonomiczny, jeśli uwzględni się koszty ich wytwarzania dla środowiska. Nawet armatorzy, jedna z najbardziej trujących branż, zapowiedziała, że będzie stopniowo przechodzić na zielone źródła napędu statków (np. wodór).

Wszystko to powoduje, że złożone na szczycie klimatycznym deklaracje o redukcji CO2, które mają zostać przełożone na precyzyjne plany działania na listopadowym szczycie ekologicznym w Glasgow (COP 26), przestają być już tylko aktami dobrej woli, a stają się przepustką do utrzymania się na rynku.

Presja będzie tym większa, że w tej sprawie Ameryka nie będzie działać w pojedynkę.

– Chcemy odseparować sprawy klimatyczne od pozostałych obszarów konfliktowych z Chinami – zapowiedział John Kerry.

Plany Polski

I rzeczywiście, w ostatniej chwili prezydent Xi Jinping zapowiedział, że nie tylko weźmie udział w szczycie, ale w czwartek wygłosi na nim przemówienie, w którym obieca, że w 2030 r. Chiny osiągną szczyt emisji CO2. Później mają one spadać, aż w 2060 r. kraj osiągnie neutralność klimatyczną. Ta deklaracja jest kluczowa, bo ChRL jest największym trucicielem (27,9 proc. globalnych emisji CO2), dalece przed USA (14,5 proc.), Indiami (7,17 proc.), Rosją (4,6 proc.) i Japonią (3,03 proc.).

Ale to też sygnał dla innych państw, że trudno im będzie znaleźć alternatywne do USA źródła finansowania szkodliwych dla środowiska projektów. Więcej: między Pekinem a Waszyngtonem wywiąże się teraz rywalizacja w sprawie rozwoju zielonych technologii. Blinken przyznał, że z powodu polityki prowadzonej przez Donalda Trumpa, Amerykanie pozostają w tyle za Chińczykami w tak kluczowych obszarach, jak panele słoneczne, turbiny wiatrowe, baterie czy auta elektryczne.

W takim układzie nawet kraje, które do tej pory najmocniej ociągały się z inwestycjami w środowisko, czują, że muszą coś zrobić. Choć Biden nazwał miesiąc temu Władimira Putina „mordercą", ten stawił się na szczycie klimatycznym, choć bez daleko idących deklaracji w sprawie redukcji CO2. Premier Australii Scott Morrison, którego kraj spala niemal tyle węgla co Polska, zapowiedział, że przeznaczy blisko pół miliarda dolarów na ekologiczne składowanie dwutlenku węgla. Z kolei Yoshihide Suga, premier Japonii, która do tej pory zasadniczo jechała na gapę ekologicznym pociągiem, zapowiedział, że jego kraj ograniczy do 2030 r. o 46 proc. skalę emisji w stosunku do 2013 r. To wciąż dużo mniej, niż cel zadeklarowany przez USA (redukcja emisji w ciągu 9 lat o 50 proc. wobec 2005 r.) i jeszcze dalej idące (o 55 proc. do 2030 r.) cięcia Unii Europejskiej.

Pozostaje Polska. Co prawda Unia chce w 2050 r. osiągnąć neutralność klimatyczną, ale to nie nakłada już takich zobowiązań na poszczególne kraje członkowskie. Andrzej Duda ma wystąpić na szczycie klimatycznym w piątek. Jednak w czwartek szef BBN Paweł Soloch powiedział w Radiu Zet, że o ile nasz kraj zgadza się „co do kierunku osiągnięcia neutralności klimatycznej", o tyle „chce uzgodnić warunki doprowadzenia do tej sytuacji". Konkretne plany naszego kraju pozostają więc wciąż dość mgliste.

Plan Bidena niestety pozostawia na uboczu najbiedniejsze kraje świata. W 2015 r. podjęto decyzję o powołaniu wartego 100 mld dol. funduszu wsparcia dla tej grupy państw. Sześć lat później na jego konta przelano jednak niespełna 10 mld dol. Sama Ameryka dała do tej pory 1 mld dol. Tu presji nie ma, bo chodzi o państwa emitujące w skali globalnej relatywnie mało CO2. Pozostają jednak wyrzuty sumienia.

W dyscyplinowaniu opornych Ameryka ma duże doświadczenie. Na to przykładów nie brakuje, także z ostatnich lat. Odcięcie Huawei od oprogramowania Google'a spowodowało, że chiński potentat wypadł z grona czołowych producentów smartfonów. A spór ze Stanami o program jądrowy zepchnął Iran na margines światowej gospodarki, mimo prób Europy ratowania biznesu z Teheranem.

Banki i towarzystwa ubezpieczeniowe

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze