- Żałujemy, że destrukcyjna linia jest kontynuowana przez Waszyngton. Nie zgadzamy się z tym i uważamy, że przynosi to bardzo poważne szkody naszym kontaktom dwustronnym. Oczywiście podejmiemy adekwatne działania - zapowiedział dziś rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Wczoraj Biały Dom poszerzył listę firm i osób z Federacji Rosyjskiej objętych sankcjami. Amerykanie tłumaczą to sytuacją na Ukrainie i faktem że Rosja nie realizuje porozumień z Mińska. Na listę trafiło siedem osób i osiem firm oraz dwa tankowce - "Marszałek Żukow" oraz "Stalingrad".

Firmy, której pojawiły się na liście to zagraniczne spółki córki Rossielchozbanku (państwowy bank rolny) oraz Novateku (prywatny koncern gazowy, w którym 19 proc. akcji ma Gazprom). Większość zajmuje się poszukiwaniami, wydobyciem i przerobem surowców. Są też dwie firmy budowlane, Krymskie Porty Morskie, Krymskie Koleje.

Co do osób prywatnych - sześć z nich to menadżerowie powiązani z bankiem Rossija, który na czarnej liście jest od początku. Bank należy do Jurija Kowalczuka należącego do kręgu najbliższych ludzi Władimira Putina. Kowalczuk jest nazywany bankierem Kremla. Dwaj pozostali są związani z rosyjską zbrojeniówką.

W jaki konkretnie sposób Rosja odpowie na amerykańskie posunięcie - Pieskow nie wyjaśnił.