Jest to tym bardziej zaskakujące, kiedy spojrzymy na statystyki. W tym roku na głównym parkiecie zadebiutowało zaledwie 16 podmiotów, z czego aż siedem przeniosło notowania z NewConnect. Prym wiodą z kolei wycofujący spółki z obrotu. Przykładem może być rybny Graal, którego prezes Bogusław Kowalski chciałby przejmować i zwiększać eksport, ale twierdzi, że na giełdzie kapitału nie znajdzie.

– Spółki więcej oddają w formie dywidend, niż zarabiają – jako rynek w tym roku oddały o ponad 11 mld zł więcej, niż zarobiły. Pieniądz płynie nie od inwestorów do emitentów, ale od emitentów do inwestorów, czyli giełda nie finansuje rozwoju gospodarczego – wskazuje Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych. – Dzieje się tak, bo dwie najważniejsze grupy akcjonariuszy, czyli Skarb Państwa i OFE, ekstremalnie skróciły perspektywę osiągania korzyści. Skarb potrzebuje pieniędzy tu i teraz, aby realizować potrzeby rządu, a OFE potrzebują pieniędzy na suwak, czyli na realizację pomysłu poprzedniego rządu – dodaje.

20 proc. przedstawicieli firm obecnych na 11. Kongresie Zarządów Spółek Giełdowych SEG wycofałoby je z giełdy, gdyby była taka możliwość, bez kosztów i formalności. Chcą giełdy stabilnej i przewidywalnej.

– Brakuje mi od dłuższego czasu jasnej deklaracji rządzących, że giełda jest potrzebna do budowania polskiego kapitału. A za deklaracjami muszą iść konkretne działania stymulujące oszczędności giełdowe. Druga rzecz to powstrzymanie się od działań takich jak decyzja Krzysztofa Tchórzewskiego, ministra energii, o podwyższeniu wartości nominalnej akcji spółek energetycznych Skarbu Państwa, co da korzyści budżetowi, a szkodzi uczestnikom rynku – mówi Wiesław Rozłucki, prezes GPW w latach 1991–2006.