Nastroje na warszawskim parkiecie przez większość czwartkowej sesji były bardzo dobre, WIG20 długo pozostawał nawet liderem w Europie jeśli chodzi o wyniki głównych indeksów. Humory wśród inwestorów jednak popsuły się wraz z otwarciem handlu za Oceanem. Przewaga niedźwiedzi na Wall Street przelała się również na giełdy Starego Kontynentu.

Przez sporą część czwartkowego handlu WIG20 ponownie mierzył się z kolejnym okrągłym poziomem 2400 pkt. Przy solidnym wsparciu Cyfrowego Polsatu, Tauronu, KGHM czy PGE udało się nawet wznieść na pułap 2409 pkt. Jednak ujemne otwarcie na amerykańskiej giełdzie spowodowało gwałtowną wyprzedaż akcji nad Wisłą, a indeks na koniec sesji wyniósł 2365 pkt. Powstanie długiej czarnej świecy na wykresie blue chips nie zwiastuje nic dobrego dla byków i może być początkiem większej przeceny największych spółek. Ważne, żeby w najbliższych dniach udało się utrzymać indeks WIG20 powyżej 2349 pkt, na którym wypadło minimum sesji 5 maja. Jego przebicie może spowodować powrót blue chips w okolice 2300 pkt.

Choć w gronie największej dwudziestki siły między byków a niedźwiedzi były rozłożone mniej więcej po równo, to jednak znaczna przecena walorów JSW, PKN Orlen, Eurocashu, Orange, czy Lotosu skutecznie sprowadziła indeks WIG20 pod kreskę.

W ślad za największą dwudziestką poszły również spółki średnie oraz małe. Na szerokim rynku spore zwyżki zanotowały walory m.in. Polnordu, Fabryki Maszyn Famur, czy Kruka. Papiery windykatora, począwszy od kwietnia, pozostają w mocnym trendzie wzrostowym, a ostatnia rekomendacja DM BDM wskazuje, że jest jeszcze potencjał do zwyżki. Analitycy, podtrzymując zalecenie "akumuluj", oszacowali wartość akcji Kruka na 320,1 zł, a pod koniec sesji inwestorzy płacili za nie około 318 zł. Większość europejskich parkietów kończyła dzień na czerwono. Spore spadki notowały indeksy największych firm hiszpańskich, rosyjskich, niemieckich, tureckich, czy belgijskich. Kolor zielony panował z kolei w Grecji, Rumunii, czy na Litwie.