Przywódcy 27 państw UE muszą się spotkać osobiście – to jednoznaczny wniosek z ostatniego wideoszczytu UE. Na trudne tematy, a takim jest rekordowa pomoc na wyjście z kryzysu po pandemii, trudno rozmawia się za pomocą aplikacji do telekonferencji.
– Byłoby dobrze spotkać się choćby krótko w formule jeden na jeden – powiedział po wideokonferencji Mark Rutte, premier Holandii. Takie bilateralne konsultacje towarzyszą unijnym szczytom i pomagają w znalezieniu kompromisu między przedstawicielami skrajnych obozów. W czasie wideokonferencji to niemożliwe. W Brukseli słychać, że jeśli stopniowe otwieranie gospodarek nie zostanie zakłócone, to do „fizycznego" szczytu UE mogłoby dojść w czerwcu, po to, żeby zatwierdzić to, co będzie przez najbliższe tygodnie przygotowywane, a potem wstępnie negocjowane.
Na razie uzgodniono, że na pewno będzie fundusz odbudowy gospodarki. I że znajdzie się on w unijnym budżecie na lata 2021–2027. Na tym od początku zależało Polsce, która nie chciała podziałów w UE. A takie groziły, gdyby podążyć początkowym tropem tworzenia odrębnego budżetu, opartego np. o budżet strefy euro, lub wręcz emisji euroobligacji, czego zwolennikami były Włochy, popierane przez Francję i Hiszpanię.
Drugim dobrym skutkiem wideoszczytu jest podzielane przez większość państw przekonanie, że pomoc koronawirusowa nie powinna odbywać się kosztem funduszy ze zwykłego unijnego budżetu, czyli tych obiecanych w projekcie, którego nie udało się przyjąć w lutym, przed pandemią. Do połowy maja (początkowo mówiło się o 29 kwietnia) Komisja Europejska ma przygotować nowy projekt, ale jego struktura musi być podobna do tego, co zawsze znajdowało się w wieloletnich ramach finansowych, z uwzględnieniem polityki spójności i rolnej.
Wreszcie oparcie się na tradycyjnym unijnym budżecie oznacza, że kluczową rolę w procesie rozdzielania pieniędzy będzie miała Komisja Europejska i nie ma mowy o powstaniu żadnych nowych międzyrządowych struktur, które wykluczałyby jakieś państwa z programów pomocowych. Zgodnie z procedurami istotną rolę w rozdziale pieniędzy będzie miał Parlament Europejski, którego zgoda jest wymagana do zatwierdzenia kilkudziesięciu szczegółowych aktów prawnych stanowiących podstawę rozdzielania funduszy. A Parlament zawsze był zwolennikiem hojnej polityki spójności.