Unijny fundusz może dostać zgodę w czerwcu

UE będzie miała fundusz na odbudowę po pandemii. Nie powinien on umniejszać pieniędzy już Polsce obiecanych.

Publikacja: 26.04.2020 21:00

Unijny fundusz może dostać zgodę w czerwcu

Foto: AFP

Przywódcy 27 państw UE muszą się spotkać osobiście – to jednoznaczny wniosek z ostatniego wideoszczytu UE. Na trudne tematy, a takim jest rekordowa pomoc na wyjście z kryzysu po pandemii, trudno rozmawia się za pomocą aplikacji do telekonferencji.

– Byłoby dobrze spotkać się choćby krótko w formule jeden na jeden – powiedział po wideokonferencji Mark Rutte, premier Holandii. Takie bilateralne konsultacje towarzyszą unijnym szczytom i pomagają w znalezieniu kompromisu między przedstawicielami skrajnych obozów. W czasie wideokonferencji to niemożliwe. W Brukseli słychać, że jeśli stopniowe otwieranie gospodarek nie zostanie zakłócone, to do „fizycznego" szczytu UE mogłoby dojść w czerwcu, po to, żeby zatwierdzić to, co będzie przez najbliższe tygodnie przygotowywane, a potem wstępnie negocjowane.

Na razie uzgodniono, że na pewno będzie fundusz odbudowy gospodarki. I że znajdzie się on w unijnym budżecie na lata 2021–2027. Na tym od początku zależało Polsce, która nie chciała podziałów w UE. A takie groziły, gdyby podążyć początkowym tropem tworzenia odrębnego budżetu, opartego np. o budżet strefy euro, lub wręcz emisji euroobligacji, czego zwolennikami były Włochy, popierane przez Francję i Hiszpanię.

Drugim dobrym skutkiem wideoszczytu jest podzielane przez większość państw przekonanie, że pomoc koronawirusowa nie powinna odbywać się kosztem funduszy ze zwykłego unijnego budżetu, czyli tych obiecanych w projekcie, którego nie udało się przyjąć w lutym, przed pandemią. Do połowy maja (początkowo mówiło się o 29 kwietnia) Komisja Europejska ma przygotować nowy projekt, ale jego struktura musi być podobna do tego, co zawsze znajdowało się w wieloletnich ramach finansowych, z uwzględnieniem polityki spójności i rolnej.

Wreszcie oparcie się na tradycyjnym unijnym budżecie oznacza, że kluczową rolę w procesie rozdzielania pieniędzy będzie miała Komisja Europejska i nie ma mowy o powstaniu żadnych nowych międzyrządowych struktur, które wykluczałyby jakieś państwa z programów pomocowych. Zgodnie z procedurami istotną rolę w rozdziale pieniędzy będzie miał Parlament Europejski, którego zgoda jest wymagana do zatwierdzenia kilkudziesięciu szczegółowych aktów prawnych stanowiących podstawę rozdzielania funduszy. A Parlament zawsze był zwolennikiem hojnej polityki spójności.

Mniej jasne jest, ile dodatkowych pieniędzy i w jakiej formie zostanie wygospodarowanych na cele odbudowy po pandemii. – Mówimy o bilionach, nie miliardach – sprecyzowała Ursula von der Leyen.

Włochy proponowały, by fundusz sięgał 1–1,5 bln euro. Wypowiedzi von der Leyen sugerują, że mowa raczej o dodatkowym 1 bln euro. Ale niekoniecznie w formie żywej gotówki, bo na to brak zgody.

Dodatkowe pieniądze można by zdobyć, zwiększając składkę. Największy płatnik netto, czyli Niemcy, są na to gotowe, ale nie pozostałe kraje. Alternatywą jest emisja długu na rynkach, dla którego gwarancją miałby być unijny budżet. Tutaj jednak UE jest podzielona na Południe, optujące za takim rozwiązaniem, i opierającą się temu Północ.

Podobny podział ma miejsce, jeśli chodzi o formę przekazywania nowych pieniędzy państwom członkowskim: w formie dotacji (tak chce Południe) czy pożyczek (tego chce Północ). To bardzo głęboki podział, którego na razie nie udaje się zasypać. Spróbuje to zrobić Komisja Europejska w swoim projekcie budżetu, który ma zawierać sporo inżynierii finansowej.

Zatem wspomniany bilion euro nie byłby dodatkową kwotą pieniędzy, ale prawdopodobnie pułapem gwarancji. Pod te gwarancje UE mogłaby emitować jakieś obligacje, tak jak robi to już w tej chwili Europejski Bank Inwestycyjny. I z nich by wypłacano potem pożyczki, a być może też częściowo dotacje. Na razie sukcesem jest, że fundusz został uznany za „potrzebny i pilny" i ma być „wystarczającej wielkości". Na więcej trzeba jeszcze poczekać.

Przywódcy 27 państw UE muszą się spotkać osobiście – to jednoznaczny wniosek z ostatniego wideoszczytu UE. Na trudne tematy, a takim jest rekordowa pomoc na wyjście z kryzysu po pandemii, trudno rozmawia się za pomocą aplikacji do telekonferencji.

– Byłoby dobrze spotkać się choćby krótko w formule jeden na jeden – powiedział po wideokonferencji Mark Rutte, premier Holandii. Takie bilateralne konsultacje towarzyszą unijnym szczytom i pomagają w znalezieniu kompromisu między przedstawicielami skrajnych obozów. W czasie wideokonferencji to niemożliwe. W Brukseli słychać, że jeśli stopniowe otwieranie gospodarek nie zostanie zakłócone, to do „fizycznego" szczytu UE mogłoby dojść w czerwcu, po to, żeby zatwierdzić to, co będzie przez najbliższe tygodnie przygotowywane, a potem wstępnie negocjowane.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Fundusze europejskie
Polska może stracić duże środki z funduszy unijnych. KE wykryła nieprawidłowości
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Fundusze europejskie
KPO: do Polski wpłynął największy jak dotąd przelew z UE
Fundusze europejskie
KE zaakceptowała pierwszy wniosek Polski o płatność z KPO. „Czekamy na przelew”
Fundusze europejskie
Wsparcie w biegu po unijne miliardy
Fundusze europejskie
Nadciąga 28 mld euro z KPO dla energetyki. Na co pójdą pieniądze?