„Obecnie zakończony został proces sanacji zarządczej spółek i – być może – należy odejść od sprawowania nadzoru nad spółkami przez poszczególnych ministrów. Należy stworzyć jeden system nadzoru oraz ujednolicony mechanizm weryfikacji kandydatów na stanowiska kierownicze w spółkach Skarbu Państwa" – pisali autorzy programu wyborczego PiS, który ujawniła PAP we wrześniu. Pomysł kilkakrotnie potem wracał w dyskusjach, ale poza partią rządzącą ma niewielu zwolenników.
Czytaj także: Rośnie rola państwa w gospodarce
Jednym z nich jest Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w gabinecie Jerzego Buzka: – Obecny system jest najgorszy z możliwych. Pomieszano funkcje regulacyjne z właścicielskimi, czego robić nie wolno – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą". – To szczególnie mocno widoczne w Ministerstwie Energii, gdzie ten konflikt dotyczy większości podmiotów ze sfery energetyki – kwituje.
Analitycy przebąkują zresztą, że ministrowi Tchórzewskiemu trudno zarządzać firmami energetycznymi bez wpływu na ich otoczenie, np. instytucje finansowe. Gdyby wszystkie państwowe spółki znalazły się w jednym koszyku, łatwiejsza byłaby koordynacja ich działań przy finansowaniu inwestycji, np. w górnictwo.
Zdaniem Steinhoffa minister Skarbu Państwa koncentruje się, jak każdy właściciel, na podwyższaniu wartości „posiadanych" spółek. Gdy jednocześnie reguluje cały rynek, może się to kończyć ograniczaniem konkurencji poprzez regulacje sprzyjające państwowym spółkom. – Moje konflikty jako ministra gospodarki z MSP miały miejsce bardzo często, na poziomie instytucjonalnym, oczywiście – mówi Steinhoff. – Minister gospodarki musi bowiem chronić rozwój całej gospodarki, a nie tylko firm państwowych – dodaje.