EnergaCAMERIMAGE 2019: Tarantino, Gere, Norton i Złote Żaby

Jury obradujące pod przewodnictwem Michaela Hoffmana Złotą Żabę przyznało Lawrence’owi Sherowi za zdjęcia do „Jokera”. Znakomity film Todda Phillipsa dostał też nagrodę publiczności.

Aktualizacja: 17.11.2019 16:58 Publikacja: 17.11.2019 16:44

Foto: materiały prasowe, Olek Urbański

— To jest szósty film, który zrobiłem z Toddem i za każdym razem, gdy razem pracujemy, jestem mu wdzięczny. Tym razem chcieliśmy zrealizować film, który nie tylko był komercyjny, lecz również miał znamiona sztuki – mówił laureat. Dodał też:

— Nie umiem nawet powiedzieć, jak wiele ten tydzień spędzony w Toruniu dal mnie znaczył. Kocham swoją pracę, ale rzadko spotykam się z kolegami po fachu. Dziękuję Polsce, dziękuję Camerimage.

Srebrna Żaba trafiła do Cesara Charlone’a za zdjęcia do filmu „Dwóch papieży” w reżyserii Fernando Meirellesa. Brązową Żabę odebrał Vladimir Smutny za czarno-białe zdjęcia do „Malowanego ptaka” Vaclava Marhoula. 

Bacznie obserwowany jest zawsze na Camerimage konkurs filmów polskich. Tutaj nagrody dostają wspólnie reżyser i operator. Jurorzy za najlepszą polską produkcję uznali „Pana T.” Marcina Krzyształowicza ze zdjęciami Marcina Bajerskiego. W uzasadnieniu napisali, że zdecydowali się nagrodzić „film z niezwykłymi zdjęciami, które stanowiły idealną, surrealistyczną interpretację kafkowskiej historii opartej na faktach”.

Nagrody odebrali laureaci dziesięciu konkursów. Wśród nich także inni polscy artyści. W kategorii dokumentu jury przyznało Złotą Żabę Jolancie Dylewskiej i Jakubowi Kijowskiemu za film „Była miłość w getcie”. „Patrząc przez kamerę w oczy Marka Edelmana, w oczy, które w piekle umierającego warszawskiego getta umiały dostrzec, że miłość jest silniejsza od nienawiści, poczułam ogromne szczęście” – napisała w liście Dylewska, która nie mogła przyjechać do Torunia. Nagrodę w imieniu ich obojga odebrał Jakub Kijowski.  

Bez Joli Dylewskiej mojej Żaby by w ogóle nie było — powiedział Kijowski, przypominając, że to właśnie Dylewska wprowadzała go w zawód. 

Srebrną Kijankę w konkursie etiud studenckich dostał student PWSFTviT Dawid Bajerski za pracę  „Marian i Nathan”. Jak uzasadnili jurorzy – za „film na pozór prosty, lecz ukazujący skomplikowane emocje. Wykorzystujący niezwykłe zdjęcia, by wykreować rzeczywistość z użyciem zaledwie kilku słów, które najpierw zachwycają, potem przerażają, ale koniec końców podbudowują nas pokazując siłę ludzkiego ucha”. Złotą Kijankę dla najlepszej etiudy studenckiej jury przyznało „Lefty/Righty” Maxa Walkera-Silvermana ze zdjęciami Alfonso Herrery Salcedo z Nowojorskiej Szkoły Filmowej. 

Ale na scenie toruńskich Jordanek trwała też parada gwiazd światowego kina. Najwięcej emocji wzbudziła wizyta na festiwalu Qentina Tarantino, który razem z Robertem Richardsonem odebrał nagrodę dla duetu reżyser-operator. 

— Quentin jest najlepszym reżyserem, z jakim kiedykolwiek pracowałem – mówił Richardson. —  Poprzedniego wieczoru gadaliśmy przez godzinę. Dzisiaj naszą rozmowę kontynuowaliśmy. Uważam, że jego mózg cały czas płonie. Kocham go..

— Jestem bardzo dumny z tej nagrody – stwierdził z kolei autor „Pulp Fiction”. —  Ożeniłem się dopiero w ubiegłym roku. Po raz pierwszy. Ale przedtem byłem żonaty z tym właśnie osobnikiem. W pierwszej chwili, gdy zaczęliśmy pracować i zapytano mnie jak nam leci, odpowiedziałem: „W moim domu będą ręczniki z moim i jego monogramem”. I dziękuję z głębi mojego czarnego serca: praca z Bobem to jedna z największych radości mojego życia. Dzięki niemu moje filmy osiągnęły poziom, jakiego nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić, gdy pracowałem w sklepie wideo.

Richardson podziękował swoim przyjaciołom, którzy siedzieli na sali, a także organizatorom festiwalu, miastu. I publiczności, która filmyoklaskuje. A Tarantino raz jeszcze jeszcze podkreślił, że jest szczęśliwy, iż mógł znaleźć się w Toruniu, na sali pełnej serdeczności i przyjaźni. 

Złotą Żabę za szczególną wrażliwość wizualną odebrał Lech Majewski, reżyser, malarz, pisarz, człowiek, który tworzy w kinie obrazy nietuzinkowe, inteligentne, niosące refleksję na temat współczesności i historii.

Specjalną, honorową Złotą Żabę dla reżysera o szczególnej wrażliwości wizualnej odebrał Lech Majewski.

— Cieszy mnie ta nagroda, bo to najlepszy festiwal po tej stronie galaktyki — stwierdził.

Podziękował operatorom, z którymi pracował – Grzegorzowi Kędzierskiemu, Ryszardowi Lenczewskiemu, Czesławowi Świcie i dwóm wspaniałym autorom zdjęć, z którymi wciąż spotyka się na planie – Adamowi Sikorze i Pawłowie Tyborze.

— Zazdroszczę autorom zdjęć, że mają taki festiwal, chciałbym żeby mieli podobny reżyserzy. Cieszę się, że festiwal wrócił do Torunia, bo to dla niego najlepsze miejsce — dodał.

Na zakończenie EnergaCAMERIMAGE zjechali też do Torunia wybitni aktorzy. Złota Żaba powędrowała do Richarda Gere’a, jednego z najciekawszych gwiazdorów kina amerykańskiego, szerokiej publiczności znany jako bohater „Pretty Woman” Marshalla, ale też „Amerykańskiego żigolaka” Schraedera, „Cotton Clubu” Coppoli, „Żądzy władzy” Lumeta czy „Lęku pierwotnego” Hoblita. 

— Jak słodko... Dopiero co wysiadłem z samolotu, jestem jeszcze w jakiejś innej strefie , ale ten zestaw fragmentów filmów, który tu dzisiaj obejrzałem uważam za świetny — westchnął na scenie w Jordankach Gere, bo rzeczywiście przed oczami jego i widzów przetoczyło sę na ekranie niemal całe jego filmowe życie.

— Skończyłem w tym roku siedemdziesiąt lat — ciągnął Gere. — Nie czuję się na tyle, no ale tyle mam. I właściwie całe życie spędziłem w kinie, grając w filmach. To był sposób na przekonanie się, kim naprawdę sam jestem. Wcielałem się na ekranie w postacie, które zostały stworzone przez innych, ale we wszystkich była część mojej duszy, mojej krwi, czegoś, co przekazywałem swoim  bohaterom. I wydaje mi się, że jest coś, co łączy mnie z widzami. To emocje. Bo jak oglądamy razem filmy, to czujemy, że cieszy nas to samo, że boimy się tego samego. Że podobne doświadczenia nas bolą. Jestem wdzięczny, że mogę być tu dzisiaj obecny i dzielić tę radość z wami — mówił Richard Gere trzymając w ręku Złotą Żabę. 

W Toruniu Richard Gere spotkał się z Edwardem Nortonem. Norton, młodszy od niego o pokolenie, pojawił się tu nie tylko jako gwiazdor ekranu, lecz również jako scenarzysta, reżyser i producent świetnego filmu „Osierocony Brooklyn”. Ale przecież obaj poznali się w 1995 roku, na planie „Lęku pierwotnego”. Gere był już znanym aktorem, dla Nortona był to debiut w poważnej filmowej roli, a dostał za nią nominację do Oscara. Podczas EnergiCAMERIMAGE ten artysta o wielkiej inteligencji i wrażliwości odebrał nagrodę im Krzysztofa Kieślowskiego.

— Tu, na sali, jest wiele osób, którym chciałem podziękować – mówił trzymając w ręku Złotą Żabę. — John Bailey, Dick Pope, Quentin Tarantino, Robert Richardson – to oni sprawili, że trafiłem do świata kina. Podobnie jak Krzysztof Kieślowski. Kiedy byłem młodym, nowojorskim aktorem, na każdy nowy jego film czekałem jak na wydarzenie. Jego wrażliwość, jego świat przekonywały mnie, że kino nie jest amerykańskim biznesem popkornowym, lecz sztuką globalną. Krzysztofa Kieślowskiego cenię też za „Dekalog”. Miałem, jako jeden z pierwszych, wydanie tego serialu na DVD. Podziwiłem Kieślowskiego, bo zadawał pytania o moralność, o to, co znaczy być dzisiaj człowiekiem, żyć we współczesnym świecie. Czuję się zaszczycony, że mogę teraz stać się częścią polskiego kina, które ma tak wspaniałych twórców Kieślowski, Polański czy Pawlikowski. Richard wspomniał wcześniej o wspólnocie z widownią. Miał rację. Ta wspólnota jest bardzo ważna. Z publicznością, ale też z kolegami. A Gere był pierwszym partnerem mojego filmowego tańca, delikatnie wprowadził mnie do kina. Podobnie jak operatorzy, z którymi pracowałem. Jak Dick Pope czy Michael Chapman.  Teraz, odbierając Nagrodę Kieślowskiego jestem świadomy, że mam obowiązek wciągać do świata kina młodych ludzi, przekazywać im swoje doświadczenia. Tę odpowiedzialność z przyjemnością wkładam na swoje barki.

Aktor pojawił się pojawił się na scenie jeszcze raz, by wręczyć Złotą Żabę za całokształt twórczości Johnowi Baileyowi. 

Czym innym jest stać na scenie, gdy w czasie uroczystości rozdania Oscarów reprezentuję Amerykańską Akademię Filmową, a czym innym jest być tu z wami, mieć przed sobą tyly wspaniałych filmowców, autorów zdjęć. Niektórych znam od lat. Chciałbym podziękować Richardowi z ato, że wręczył mi tę nagrodę, nie wybrażam sobie, by mógł to zrobić ktoś inny. Latem 1976 roku Amerykanie świętowali 200-lecie niepodległości, my  Ryszardzie, byliśmy wtedy razem z Terrencem Malickiem w Południowej Albercie przygotowując się do realizachi zdjęć do „Niebiańskich dni”. Trzy lata później wspólnie przemieszczaliśmy się po ulicach Beverly Hills i Palm Springs realizując razem inny film „American gigolo”. Byłem szczęśliwy widząc, jak dzisiaj odbierałeś nagrodę za swoją pracę na ekranie. Ale jest też wiele innych powodów, za które ja cię cenię i kocham, zwłaszcza to, że swoje życie poświęciłeś walce o prawa człowieka na całym świecie. Dziękuję Markowi Żydowiczowi i Kazikowi Suwale, którzy ten festiwal stworzyli i poświęcili trzy dekady swojego życia, by każdego roku walczyć o nową edycję festiwalu. Cieszę się, że jesteśmy teraz w Toruniu — mówił Bailey, po czym podziękował również Markowi Żebrowskiemu, który w każdym roku przygotowuje dla festiwalu wydawnictwa albumowe. A wreszcie najpiękniej jak można podziękował swojej żonie, którą poznał przed laty we Florencji, spacerował z nią przez cały dzień i noc, wreszcie razem obejrzeli wschód słońca. Z tą kobietą, Carol Littleton,  montażystką, Bailey przeżył i często również przepracował ponad 50 lat. 

Złota Żaba powędrowała też w ostatni wieczór festiwalu do scenografa Jana Roelfsa.

— Jak powiedział Ken Adams praca scenografa nie polega na tym, żeby odtwarzać rzeczywistość, lecz na tym, by stworzyć umowną, wystylizowaną przestrzeń do kręcenia filmu — stwierdził laureat, dziękując operatorom, z którymi współpracował,m.in. Edowi Lachmanowi czy Christophowi Doyle’owi, a także Markowi Żydowiczowi i jego zespołowi za stworzenie festiwalu, który, jak stwierdził, jest dziś jedną z najciekawszych imprez filmowych świata.

Marek Żydowicz honorową nagrodą uhonorował również Brytyjskie Stowarzyszenie Autorów Zdjęć, które w tym roku obchodzi swoje 70-lecie. 

Na tegoroczną, 27. edycję Camerimage – teraz EnergaCAMERIMAGE – wrócił do Torunia, gdzie idea zorganizowania tej poświęconej pracy operatorów imprezy się narodziła. I dyrektor festiwalu Marek Żydowicz ma nadzieję, że tak już zostanie. 26 września między Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, miastem Toruń i Fundacją Tumult została podpisana umowa w myśl której powstała nowa instytucja kultury Europejskie Centrum Filmowe Camerimage. Do 2025 roku ma w Toruniu zostać zbudowana jej siedziba. 400 mln zł przeznaczy na ten cel ministerstwo, 200 mln zł - miasto Toruń. Na gali zamknięcia festiwalu zabrał głos wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.

— Ten wielki polski festiwal wpisuje się w pejzaż kina światowego, a także w proces rozwoju rynku filmowego w Polsce — powiedział minister, a komentując podpisaną umowę stwierdził: 

— W ten sposób zakończyły się wieloletnie wysiłki Marka Żydowicza, by zbudować coś trwałego dla festiwalu.

A Marek Żydowicz, wspierany przez prezydenta Torunia Michała Zaleskiego oraz marszałka  województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego, zaprosił uczestników festiwalu na kolejną edycję. Za rok o tej samej porze. Czyli w połowie listopada. W Toruniu. 

— To jest szósty film, który zrobiłem z Toddem i za każdym razem, gdy razem pracujemy, jestem mu wdzięczny. Tym razem chcieliśmy zrealizować film, który nie tylko był komercyjny, lecz również miał znamiona sztuki – mówił laureat. Dodał też:

— Nie umiem nawet powiedzieć, jak wiele ten tydzień spędzony w Toruniu dal mnie znaczył. Kocham swoją pracę, ale rzadko spotykam się z kolegami po fachu. Dziękuję Polsce, dziękuję Camerimage.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Film
„Biedne istoty” i sprawa sexworkingu. Oscarowa produkcja już w Disney+
Film
Dżentelmeni czyli mocny sojusz dżungli i zoo
Film
Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” Mastercard OFF CAMERA 2024 – znamy pierwsze filmy
Film
„Pamięć” Michela Franco. Ludzie, którzy chcą zapomnieć ból
Film
Na co do kina w weekend? Trzy filmy o skomplikowanych uczuciach