Paweł Kowal: Nie jesteśmy ukrainofilami

Dokładnie 25 lat temu 90,32 proc. obywateli Ukrainy opowiedziało się za niepodległością tego kraju. 1 grudnia Ukraina obchodzi srebrny jubileusz niepodległości – czas na gratulacje.

Aktualizacja: 30.11.2016 18:35 Publikacja: 30.11.2016 18:32

Paweł Kowal: Nie jesteśmy ukrainofilami

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Bilans nie wypada źle. My, Polacy wiemy, jak trudno było przez wieki przetrwać jako sandwich pomiędzy Niemcami a Rosją. Ukraińcy utrzymali niepodległość, mimo, że bodaj najbardziej w dzisiejszej Europie wystawieni są na nacisk Wielkiego Brata, aneksję terytorium, wojnę hybrydową czy zbrojną interwencję. Czy można było więcej? Te rachunki, gdy ucichną korki jubileuszowych szampanów, najlepiej niech robią sami Ukraińcy.

2 grudnia 1991 roku Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała państwo ukraińskie. Po tym, jak niepodległa Polska nie potrafiła sobie poradzić z ambicjami niepodległościowymi Litwinów od wiosny 1990, jak z uznaniem litewskiej niepodległości wyprzedziła nas Islandia, ale także Rosja, ruch premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, by nie zwlekać ani minuty z uznaniem niepodległości Ukrainy, nie był symboliczny, a dotyczył istoty polskiej niepodległości. Oznaczał, że Polska sama gra wreszcie jak niepodległe państwo. Stawką nie była przecież tylko sprawa ukraińska, ale nasz stosunek do sowieckiego imperium – do tego, czy chcemy je w jakiejś formie podtrzymywać. Uznanie Ukrainy było pierwszym aktem dorosłości polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie. Było tym dla polskiej polityki zagranicznej, czym postrzyżyny w kulturze dawnych Słowian.

Niektórzy uważali, że rozpad ZSRS był jak odkrycie Ameryki 499 lat wcześniej, świat miał być już tylko lepszy. Polsko-ukraińska przyjaźń, wielkie gesty były inwestycją na lepsze czasy.

Teraz widać, że nic nie trwa wiecznie. Ci którzy dzisiaj w Polsce czują się zobowiązani, by przypominać sens relacji polsko-ukraińskich dla naszej niepodległości, nie są w łatwej sytuacji. Nic a nic się nie zestarzało zdanie wielkiego polskiego sowietologa Włodzimierza Bączkowskiego: „Nie jesteśmy ukrainofilami”, potrafimy lepiej od wrogów i zawodowych krytyków Ukrainy opowiadać o wadach sąsiadów (a oni o naszych). Nawet gdy kimś kieruje sympatia, to warto na chwilę oddzielić emocje od polityki by, pozbyć się ostatnich złudzeń.

Polska polityka dzisiaj, jak dawno tego nie było, potrzebuje Giedroyciowego realizmu: jeśli sobie nie ułożymy relacji z sąsiadami, to na nic nam egzotyczne sojusze i miraże, że dogadamy się po cichu ze starszym bratem. Polsko-ukraińskie relacje potrzebują nowego impulsu, potrzebują instytucji: polsko-ukraińskiego centrum badań historycznych, polsko-ukraińskiego funduszu filmowego itd. Bez nich nie pomogą litry szampana wypite na rautach. A przede wszystkim potrzebują tego, o czym w tym roku powiedział Polakom papież: odróżnienia pamięci o złej historii od pamiętliwości, czyli złej pamięci.

Autor jest historykiem i publicystą. Był posłem i europosłem, a w latach 2006–2007 wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego

Bilans nie wypada źle. My, Polacy wiemy, jak trudno było przez wieki przetrwać jako sandwich pomiędzy Niemcami a Rosją. Ukraińcy utrzymali niepodległość, mimo, że bodaj najbardziej w dzisiejszej Europie wystawieni są na nacisk Wielkiego Brata, aneksję terytorium, wojnę hybrydową czy zbrojną interwencję. Czy można było więcej? Te rachunki, gdy ucichną korki jubileuszowych szampanów, najlepiej niech robią sami Ukraińcy.

2 grudnia 1991 roku Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała państwo ukraińskie. Po tym, jak niepodległa Polska nie potrafiła sobie poradzić z ambicjami niepodległościowymi Litwinów od wiosny 1990, jak z uznaniem litewskiej niepodległości wyprzedziła nas Islandia, ale także Rosja, ruch premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, by nie zwlekać ani minuty z uznaniem niepodległości Ukrainy, nie był symboliczny, a dotyczył istoty polskiej niepodległości. Oznaczał, że Polska sama gra wreszcie jak niepodległe państwo. Stawką nie była przecież tylko sprawa ukraińska, ale nasz stosunek do sowieckiego imperium – do tego, czy chcemy je w jakiejś formie podtrzymywać. Uznanie Ukrainy było pierwszym aktem dorosłości polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie. Było tym dla polskiej polityki zagranicznej, czym postrzyżyny w kulturze dawnych Słowian.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika