Sprawa dotyczyła nagrania umieszczonego na YouTubie przez jednego z użytkowników. Przedstawił on fragment posiedzenia rady jednej z dzielnic w Warszawie. W jego trakcie grupa mieszkańców zorganizowała protest przeciwko lokalnej polityce mieszkaniowej. Protestujący wnieśli na salę obrad kukłę stworzoną z dmuchanego manekina ubranego w czarną krótką sukienkę, do którego przytwierdzono w miejscu „twarzy" zdjęcie ówczesnej burmistrz dzielnicy.
Przez okres prawie trzech lat urzędniczka nie podejmowała żadnych czynności związanych z ochroną swoich dóbr osobistych, a dopiero fakt przypadkowego znalezienia nagranie w Internecie przez jej córkę spowodował, że zdecydowała się na podjęcie kroków prawnych.
W 2015 roku wniosła do sądu pozew o nakazanie amerykańskiej firmie, będącej właścicielem platformy YouTube zaniechania naruszeń jej dóbr osobistych w postaci godności (czci), wizerunku oraz wolności w wymiarze psychicznym, poprzez trwałe usunięcie nagrania z serwisu internetowego. Zażądała też 10 tys. zł zadośćuczynienia za wyrządzoną szkodę niemajątkową.
Kobieta wraz z mężem wskazali, że nagranie wpłynęło na jej stan emocjonalny i życie codzienne ich rodziny. W okresie 2-3 miesięcy od dnia udostępnienia materiału filmowego powódka poroniła dziecko, a treść filmu odebrała jako osobisty atak na jej intymność i seksualność, co wywołało u niej upokorzenie.
W odpowiedzi na pozew właściciel platformy wskazał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki, ponieważ umieszczone w serwisie nagranie stanowi dopuszczalną krytykę działalności osoby pełniącej funkcję publiczną. Ponadto zaznaczono, że z wysłanych przez kobietę wiadomości do administratorów serwisu nie można uznać za wiarygodne, a w szczególności obiektywne, z uwagi na fakt, że zawierają jedynie jej subiektywne oceny spornego nagrania.