Inflacja w Polsce spada jak kamień

Inflacja w Polsce wyraźnie hamuje. Na razie głównie za sprawą taniejących paliw, ale wkrótce swoje dołożą efekty recesji, takie jak wzrost bezrobocia i spadek wynagrodzeń.

Aktualizacja: 29.05.2020 10:45 Publikacja: 29.05.2020 10:35

Inflacja w Polsce spada jak kamień

Foto: Adobe Stock

Jak wstępnie oszacował GUS, indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł w maju o 2,9 proc. rok do roku, po zwyżce o 3,4 proc. w kwietniu i ponad 4,5 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. Niższa niż w maju inflacja była po raz ostatni w listopadzie.

Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacowali, że inflacja zwolniła do 3 proc. rok do roku. Piątkowe dane nie są więc dużą niespodzianką. A większość ekonomistów uważa, że to dopiero preludium hamowania inflacji, która na początku 2021 r. może się już znaleźć poniżej 1 proc.

Narodowy Bank Polski ma za zadanie utrzymywać inflację w średnim terminie na poziomie 2,5 proc. rocznie, tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę. W czwartek Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie obniżyła główną stopę procentową NBP z 0,5 do 0,1 proc., argumentując, że pomoże to utrzymać inflację w tym przedziale pomimo presji na jej spadek związanej z pandemią.

Czytaj także: Spadek PKB w Polsce jednak mniejszy, ale inwestycje zamarły 


W maju do wyhamowania inflacji przyczynił się głównie najgłębsza od co najmniej dekady przecena na stacjach benzynowych. Paliwa do prywatnych środków transportu potaniały o 23,4 proc. rok do roku, po 18,8 proc. proc. w kwietniu. Wyraźnie zwolnił także wzrost cen żywności. Towary z kategorii żywność i napoje bezalkoholowe w maju podrożały o 6,1 proc. rok do roku, po 7,4 proc. w kwietniu.

Ekonomiści szacują, że tzw. inflacja bazowa, nie obejmująca cen żywności i energii, a przez to w większym stopniu uzależniona od popytu w krajowej gospodarce, utrzymała się w maju na poziomie 3,6 proc. rok do roku a być może nawet wzrosła do 3,7 proc. To jednak częściowo efekt tego, że wiele usług było w maju niedostępnych, a w tej sytuacji GUS zakładał, że ich ceny się nie zmieniły w stosunku do okresu sprzed pandemii.

„Zmiany cen usług w przedsiębiorstw objętych restrykcjami szacowane są za pomocą metod statystycznych i nie obrazują zachodzących zmian cen związanych z epidemią. Efekt ten prowadzi prawdopodobnie do zawyżania szacunku przez kategorie związane z turystyką, transportem lotniczym itp.” – tłumaczy Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Jak dodaje, z uwagi na niższy popyt można spodziewać się skokowego spadku inflacji bazowej po zniesieniu restrykcji, najprawdopodobniej już w czerwcu. „Spadek popytu będzie skutkował niższą inflacją także w kolejnych miesiącach. Prognozujemy, że na koniec roku będzie ona w okolicach 1,2 proc. rok do roku, to jest poniżej celu inflacyjnego NBP” – dodaje.

Jak zauważa Piotr Bartkiewicz, ekonomista z banku Pekao, inflację bazową podtrzymywać na wysokim poziomie może także to, że „odmrażanie gospodarki może na samym początku wiązać się z jednorazowymi podwyżkami cen z uwagi na chęć przerzucenia przez firmy wyższych kosztów działalności na klientów (…) oraz skompensowania odgórnie narzuconego niższego wykorzystania powierzchni handlowej i usługowej”.

Bartkiewicz podkreśla, że ten stan rzeczy nie utrzyma się długo. Już w czerwcu inflacja ogółem zwolni do 2,5 proc. rocznie, a na początku roku rozpocznie się „flirt z deflacją”, czyli spadkiem cen w ujęciu rocznym. Poniżej zera ma się znaleźć także inflacja bazowa.

„Oczekiwania cenowe przedsiębiorstw są jednoznacznie i głęboko deflacyjne (…). Paradoksalnie, jeżeli do podwyżek cen dochodzi teraz z uwagi na obostrzenia sposobu prowadzenia działalności, to (…) nie równoważy tego wzrost dochodów. Będzie to zatem ograniczało realny dochód do dyspozycji gospodarstw domowych i tym samym popyt konsumpcyjny, wzmacniając efekt dekoniunktury” – przekonuje Bartkiewicz.

Jak wstępnie oszacował GUS, indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł w maju o 2,9 proc. rok do roku, po zwyżce o 3,4 proc. w kwietniu i ponad 4,5 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. Niższa niż w maju inflacja była po raz ostatni w listopadzie.

Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacowali, że inflacja zwolniła do 3 proc. rok do roku. Piątkowe dane nie są więc dużą niespodzianką. A większość ekonomistów uważa, że to dopiero preludium hamowania inflacji, która na początku 2021 r. może się już znaleźć poniżej 1 proc.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
GUS: PKB bez niespodzianek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dane gospodarcze
Konsumenci ruszą do sklepów? Coraz wiekszy optymizm
Dane gospodarcze
Inflacja w marcu wyższa, niż sądzono. GUS podał nowe dane. Co drożeje najbardziej?
Dane gospodarcze
Wzrost gospodarczy Chin silniejszy od prognoz. Ale ożywienie pozostaje kruche
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dane gospodarcze
EBC nadal gotowy do cięcia stóp w czerwcu. „Mamy teraz trend dezinflacyjny”