Jak naprawić podatki w „Polskim Ładzie” PiS?

Podwyżki obciążeń dla samozatrudnionych pewnie nie da się uniknąć. Ale reformę można przeprowadzić tak, by przyniosła większe korzyści.

Aktualizacja: 02.06.2021 09:51 Publikacja: 01.06.2021 21:00

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: PAP

– Na pewno mamy do czynienia z największą od lat reformą systemu podatkowo-składkowego, ale to nie rewolucja, tylko ewolucja. Trudno tu mówić o poważnej zmianie jakościowej – ocenia Damian Iwanowski z Instrat Foundation.

Czytaj także: Polski Ład – ile stracą przedsiębiorcy? Policzyliśmy

To komentarz do zapowiedzianych przez PiS w programie Polski Ład reform, czyli podwyżki kwoty wolnej do 30 tys. zł, podwyższenia progu podatkowego z 85 tys. zł do 120 tys. zł, likwidacji odpisu składki zdrowotnej od podatku PIT oraz wprowadzenie proporcjonalnej do dochodu (zamiast ryczałtowej) składki zdrowotnej dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Jak przekonuje rząd, ma to zapewnić bardziej sprawiedliwy system podatkowy w Polsce, gdzie bogaci płacą proporcjonalnie więcej, a biedniejsi – mniej.

Zmiana nie taka duża?

Z raportu przygotowanego przez Instrat „Polski Ład a perspektywa progresji podatkowej" wynika, że rzeczywiście te podstawowe założenia rządowe zostaną spełnione. Jeśli chodzi o różnice w klinie podatkowym między niskimi dochodami a tymi wyższymi, możemy przesunąć się o siedem pozycji w górę (z 33. na 26. pozycję) wśród krajów OECD i przeskoczyć Niemcy, Czechy oraz Słowację.

– Ale nadal pozostaniemy poniżej średniej dla OECD, bliżej poziomu państw Bałtyckich, Korei Południowej oraz Meksyku. Nieuprawnione są zatem twierdzenia o nadzwyczajnej redystrybucji, jaka jest planowana w wyniku reformy, czy znaczącym zwiększeniu progresywności systemu – ocenia Damian Iwanowski.

Reforma istotnie zwiększy obciążenia jednoosobowych działalności gospodarczych, co ma ograniczyć arbitraż podatkowy między samozatrudnieniem a umową o pracę (co dziś jest bodźcem do tzw. fikcyjnego samozatrudnienia). – Jednak nie wpłynie to istotnie na redukcję arbitrażu dla osób ze średnim wynagrodzeniem, ale dotknie przede wszystkim osoby o ponadprzeciętnych zarobkach – komentuje Instrat.

Nowy bałagan

– Propozycje PiS to trochę zmarnowana szansa, jeśli celem zmian w opodatkowaniu pracy ma być wzrost podaży pracy – zauważa też Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. – Na tej reformie zyskują najwięcej emeryci i gospodarstwa domowe ze środka rozkładu dochodów, a to może mieć ograniczony wpływ na rynek pracy.

Dodatkowo, jak wskazują eksperci, propozycje PiS potęgują bałagan w systemie podatkowym.

– Rząd proponuje kazuistyczne rozwiązania, znacząco komplikujące obecny system i narażające przedsiębiorców na kontrole w przyszłości – ostrzega Marek Kowalski, prezes Federacji Przedsiębiorców Polskich.

– Przykładowo pojawiła się ostatnio propozycja, aby tzw. ulga dla klasy średniej miała zastosowanie także do określonych zawodów, np. informatyków zapowiadających ucieczkę przed nowymi daninami, nawet za granicę. To przepis na kłopoty w przyszłości. Najpierw okaże się, że wszyscy chcą być informatykami korzystającymi z preferencji, a następnie, że urzędy kwestionują stosowanie algorytmu i żądają po latach zapłaty podatku z odsetkami – opisuje Kowalski.

– Mankamentem reformy jest przeniesienie prawie całego ciężaru dodatkowego finansowania NFZ na działalność gospodarczą – wylicza Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Za to nie wprowadza ona zmian w ubezpieczeniach społecznych przedsiębiorców i nie rozwiązuje poważnego problemu niskich emerytur w tej grupie – zaznacza Kozłowski.

Korzyści za składki

Dlatego FPP przygotowała i złożyła na ręce polityków PiS propozycję zmian w reformie, które usuwałyby jej wady, a jednocześnie utrzymywały główne cele, takie jak wzrost dochodów publicznych z przeznaczeniem na zdrowie. W rozwiązaniu FPP przedsiębiorcy też płaciliby większe daniny, ale osiągaliby z tego więcej korzyści.

I tak, Federacja proponuje np. pełne oskładkowanie dochodów z działalności gospodarczej. Składki miałyby być płacone przez przedsiębiorców od 40 proc. ich dochodu – w przypadku rozliczających się według skali podatkowej i liniowo. W tym systemie przedsiębiorcy zapłaciliby składki od kwoty maksymalnie 120 proc. przeciętnego wynagrodzenia za pracę, co oznaczałoby, że sama składka do ZUS wzrosłaby z obecnego 1 tys. zł miesięcznie do maksymalnie 2,2 tys. zł.

Zamykać luki w systemie

By zwiększyć progresywność systemu, rząd może sięgnąć po inne instrumenty niż tylko zmianę kwoty wolnej i sposobu naliczania składek zdrowotnych dla firm – twierdzą eksperci Instrat. Ich zdaniem bardziej sprawiedliwy udział osób o najwyższych dochodach w finansach publicznych można również osiągnąć m.in. poprzez uporządkowanie kwestii zbiegu tytułów do ubezpieczeń społecznych (z perspektywą „jednolitego kontraktu"), silniejszą egzekucję istniejących przepisów (czyli ograniczenie nadużywania samozatrudnienia) oraz ograniczenie odliczeń podatkowych, które zwykle przynoszą nieproporcjonalnie wyższe korzyści osobom o wysokich dochodach. Ponadto można by pomyśleć o zmianie w zakresie opodatkowania dochodów kapitałowych.

– Na pewno mamy do czynienia z największą od lat reformą systemu podatkowo-składkowego, ale to nie rewolucja, tylko ewolucja. Trudno tu mówić o poważnej zmianie jakościowej – ocenia Damian Iwanowski z Instrat Foundation.

Czytaj także: Polski Ład – ile stracą przedsiębiorcy? Policzyliśmy

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład