Warszawa musi zdecydować, jak będzie wyglądało jej ścisłe centrum. Samorządowcy od siedmiu lat debatują, czy tzw. rejon Poznańskiej, czyli teren między Alejami Jerozolimskimi, ulicą Chałubińskiego, Marszałkowską i Koszykową, ma stać się centrum biznesowym: z wysokimi wieżowcami, biurami i hotelami czy raczej rekreacyjną strefą dla okolicznych mieszkańców.
Dyskusja trwa już siódmy rok. Rada m.st. Warszawy w 2010 roku przystąpiła do uchwalania planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego tej części Warszawy. Jednak największe kontrowersje sprawa budzi od dwóch lat, kiedy powstającym planem zainteresowały się ruchy miejskie. Część miejskich aktywistów sprzeciwia się budowaniu nowych wieżowców w centrum Warszawy i stara się za wszelką cenę powstrzymać władze miasta przed podjęciem takiej decyzji.
Niewielki przełom nastąpił 12 września 2017 roku. Radni PO i PiS wspólnie przegłosowali – na razie na posiedzeniu Komisji Ładu Przestrzennego Rady Dzielnicy Śródmieście – plan zaproponowany przez ratusz. Plan został zaakceptowany i podpisany przez dyrektor biura architektury i planowania przestrzennego Marlenę Happach. To jedna z nielicznych decyzji w warszawskim magistracie podjęta stosunkowo zgodnie przez PO i PiS.
Śmiałe plany
„Mam nadzieję, że Marlena Happach spotka się ze środowiskowym ostracyzmem jeśli ten plan zostanie przyjęty w tym kształcie" – pisał w dniu głosowania na portalu społecznościowym Jan Śpiewak, aktywista miejski, założyciel ruchu Miasto Jest Nasze, radny dzielnicy Śródmieście. Radny znany z obnażania dzikiej reprywatyzacji w Warszawie, należy do najbardziej zagorzałych wrogów dyskutowanego planu miejscowego. Chociaż akurat ten plan z reprywatyzacją ma niewiele wspólnego.