W ostatni poniedziałek brytyjscy deputowani zdecydowali, że odsuwają w czasie głosowanie nad wynegocjowana przez gabinet Borisa Johnsona umową rozwodową z UE.
Zmusiło to premiera do wystąpienia do UE z prośbą o przesunięcie daty brexitu. Johnson tuż po głosowaniu zapowiedział, że z taką prośbą nie wystąpi, wysłał jednak ostatecznie dwa listy.
We wtorek Izba Gmin przyjęła ustawę o wyjściu z UE w drugim czytaniu, ale odrzuciła proponowany przez Johnsona harmonogram, który przewidywał, że finalne głosowanie nad umową odbędzie się 24 października. Premier ostrzegał, że jeśli Izba Gmin odrzuci jego harmonogram, wówczas wycofa ustawę i będzie zmierzał do przedterminowych wyborów. Rozmowa z Corbynem wskazuje jednak, że Johnson rozważa dalsze procedowanie ustawy w Izbie Gmin.
Johnson chciał, aby parlament przyjął jego umowę w głosowaniu z 19 października, ale w wyniku przyjęcia przez parlament poprawki Olivera Letwina, byłego parlamentarzysty Partii Konserwatywnej, wstrzymano procedowanie umowy do czasu przyjęcia przepisów umożliwiających jej wejście w życie (czyli withdrawal bill).
Boris Johnson jest zdeterminowany, by doprowadzić do brexitu 31 października. Jednak po sobotnim głosowaniu w Izbie Gmin, na mocy ustawy Hilary'ego Benna przyjętej przez parlament 9 września, Johnson był zmuszony wysłać do Brukseli list z prośbą o przełożenie brexitu.