– Nie ma jeszcze podpisanej umowy – tłumaczy wstrzemięźliwość urzędników nasz rozmówca. Podejrzewa, że inwestor może brać pod uwagę kilka lokalizacji w Europie. Toruń jest jedną z nich. Jak ustaliliśmy, Koreańczycy już od dłuższego czasu sondują rynki pod kątem inwestycji w produkcję.
Na szczeblu krajowym podobno już podjęto decyzje, by z Torunia uczynić wręcz „centrum elektromobilności". To akurat zaskakujące o tyle, że na zagłębiu tego rynku wyrastał Dolny Śląsk, który przyciągnął inwestycje producentów komponentów wykorzystywanych do pojazdów elektrycznych: belgijskiego Umicore, koreańskiego LG Chem czy chińskiego Guotai-Huarong Poland.
Może ruszyć kula śnieżna
Gdyby koreańskie pieniądze na fabrykę autobusów trafiły do Torunia, to miałoby to niebagatelne znaczenie dla całej gospodarki. Motoryzacja to sektor, w którym mocno widoczne jest zjawisko „kuli śnieżnej", tj. branżowe inwestycje przyciągają kolejne w innych sektorach, powodując wzrost zatrudnienia i przychodów firm. W przypadku budowy e-autobusów elektrycznych dodatkową korzyścią byłaby produkcja napędów przy zastosowaniu najnowocześniejszych technologii.
Dla koreańskiego producenta Polska byłaby też liczącym się rynkiem zbytu. Rosnące rejestracje autobusów niskoemisyjnych są już widocznym trendem nad Wisłą. O ile jeszcze w 2016 r. na łączną liczbę 1942 zarejestrowanych nowych pojazdów, tylko 2,2 proc. miały ekonapęd (CNG, hybrydowy czy elektryczny), to już w ub. roku udział „zielonych" napędów wzrósł do 7 proc.
Ten rok ma być dla niskoemisyjnego transportu jeszcze lepszy. Popyt na e-autobusy napędzają samorządy. Nie bez znaczenia jest 10 mld zł, które w najbliższych dziesięciu latach przeznaczy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na rozwój ekomobilności.
– W tym roku poziom sprzedaży będzie najwyższy w historii, a bez unijnego wsparcia o takiej skali zakupów nie moglibyśmy nawet marzyć – twierdzi Aleksander Kierecki, szef firmy analitycznej JMK Analizy Rynku Transportowego.