Zakazy i mandaty nie działają. Jak zmusić ludzi do restrykcji

Nie kary i mandaty, a dobra komunikacja, prosty przekaz czy odpowiednie zarządzanie oczekiwaniami społecznymi powodują, że ludzie łatwiej poddają się restrykcjom i ograniczeniom – wynika z analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, która została udostępniona Business Insider Polska.

Aktualizacja: 24.02.2021 09:03 Publikacja: 24.02.2021 08:36

Zakazy i mandaty nie działają. Jak zmusić ludzi do restrykcji

Foto: AFP

"Ludzie bardziej szczęśliwi lepiej stosują się do zaleceń władzy" – komentuje ekonomista behawioralny Radosław Zyzik.

Zasada DDM, czyli dezynfekcja, dystans i maseczki, obowiązuje już blisko rok. Pierwszą linią obrony i podstawowym narzędziem, którym rządy mogą kontrolować rozprzestrzenia się koronawirusa są interwencje niefarmaceutyczne (ang. nonpharmaceutical interventions, NPI). Najpopularniejsze to właśnie utrzymywanie dystansu społecznego, ograniczenie spotkań, noszenie w przestrzeni publicznej maseczek czy częste mycie lub dezynfekowanie rąk - pisze Business Insider Polska.

Eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego przeanalizowali, jak z pomocą nauk behawioralnych można skutecznie kontrolować epidemię, bez takich kosztownych społecznie i gospodarczo ruchów jak lockdowny i ograniczenia w działalności wybranych branż.

Eksperci PIE mają dla polityków, którzy decydują o tym, jakie obostrzenia wprowadzać i które obszary aktywności społecznej czy gospodarczej zamykać, szereg rad jak walkę z pandemią uczynić mniej inwazyjną dla ludzi. Do tego – na podstawie badań – przekonują, że odpowiednia kombinacja mniej restrykcyjnych interwencji jest równie skuteczna, co bardziej inwazyjne środki.

Najpierw jednak rządzący muszą zrozumieć mentalność ludzi i wykazać się empatią.

Ekspert PIE przyznaje, że chociaż tradycyjne sankcje karne czy administracyjne, jak mandaty, są jedną z metod egzekwowania stosowania zaleceń sanitarnych, to wcale nie najskuteczniejszą. Na dłuższą metę mogą się okazać mało produktywne.

– Pandemia to jest jednak maraton. Ona trwa i nie wiemy, kiedy się skończy. Dlatego ciągłe karanie społeczeństwa w którymś momencie staje się przeciwskuteczne, a nawet prowadzi do buntu, co zresztą widzimy na całym świecie. Wpływanie na zachowanie społeczeństwa powinno odbywać się innymi metodami niż kary – podkreśla Radosław Zyzik.

Z analiz wynika, że straszenie to strategia, która ma działanie krótkotrwałe i mogła się sprawdzić tuż po wybuchu pandemii, kiedy niewiele wiedzieliśmy o koronawirusie - pisze Business Insider Polska.

Zdaniem Radosława Zyzika strategia wpływu na społeczeństwo, w kontekście walki z pandemią, powinna być oparta o pokazywanie ludziom, co mogą zrobić, aby pomóc pokonać koronawirusa.

– Dlatego kluczowym narzędziem, z którego należy korzystać, jest komunikacja. Przekaz musi być tak skonstruowany, aby trafiał do określonej grupy. Chodzi np. o to kto nam przekazuje daną informację, czy jest to osoba wiarygodna – podkreśla Zyzik.

– Komunikacja jest ważna i nie powinna opierać się na straszeniu – podkreśla ekonomista.

"Ludzie bardziej szczęśliwi lepiej stosują się do zaleceń władzy" – komentuje ekonomista behawioralny Radosław Zyzik.

Zasada DDM, czyli dezynfekcja, dystans i maseczki, obowiązuje już blisko rok. Pierwszą linią obrony i podstawowym narzędziem, którym rządy mogą kontrolować rozprzestrzenia się koronawirusa są interwencje niefarmaceutyczne (ang. nonpharmaceutical interventions, NPI). Najpopularniejsze to właśnie utrzymywanie dystansu społecznego, ograniczenie spotkań, noszenie w przestrzeni publicznej maseczek czy częste mycie lub dezynfekowanie rąk - pisze Business Insider Polska.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
XX Jubileuszowy Międzynarodowy Kongres MBA
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie
Biznes
Niedokończony obraz Gustava Klimta sprzedany za 30 mln euro
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów
Biznes
KGHM rozczarował. Mniej produkuje i sprzedaje