W razie twardego brexitu Brytyjczycy będą musieli zmienić dietę

Nie będzie więcej tostów z awokado ani bananowych smoothie. Ze świeżo startym parmezanem do makaronu także trzeba będzie się pożegnać. W zamian Brytyjczycy powinni się przyzwyczajać do mleka w każdym posiłku, jedzenia chleba każdego dnia, jagnięciny i groszku… olbrzymich ilości groszku.

Aktualizacja: 14.03.2019 05:13 Publikacja: 13.03.2019 15:07

W razie twardego brexitu Brytyjczycy będą musieli zmienić dietę

Foto: fot. Bloomberg

Jeżeli dojdzie do brexitu bez umowy, która ustanowiłaby choćby podstawowe stosunki handlowe między Wielką Brytanią a Unią Europejską, to brytyjska dieta wróci do tej z czasów ery przemysłowej. Wielka Brytania od wieków importuje żywność i od wieków jest od importu zależna. Trwa to tak długo, że można było zapomnieć, jak wyglądałyby brytyjskie posiłki bez wolnego handlu.

Trudno przewidzieć co jeszcze może się wydarzyć. Chociaż jest mało prawdopodobne, by import żywności ustał całkowicie, to sklepy i rolnicy szykują się na najgorsze - na wypadek opuszczenia UE bez porozumienia. Gdyby faktycznie tak się stało, to można zapomnieć o owocach i warzywach „pięć razy dziennie” jak to jest zalecane. Będzie za to mnóstwo mięsa i ziemniaków. Aż do najbliższych zbiorów na Wyspach zabraknie dodatków do niedzielnych obiadów.

- Będziemy mieli żywność, ale logistyka będzie musiała sobie radzić z poważnymi zmianami w łańcuchach dostaw – mówił Bloombergowi Sue Pritchard, dyrektorka Komisji ds. Żywności i Wsi w Royal Society of Arts.

Wielka Brytania produkuje około 60 proc. potrzebnej żywności, więc „twardy brexit” oznacza niedostępność wielu popularnych produktów. W świecie bez importu półki w brytyjskich sklepach wyglądałyby zupełnie inaczej.

Galon mleka na osobę

Na pewno nie zabrakłoby mleka, bo Brytyjczycy wręcz pływają w mleku. Każdego tygodnia brytyjskie krowy dostarczają przeszło 5 litrów mleka na osobę, zapewniając ilość w zupełności wystarczającą do przygotowania śniadań w postaci płatków na mleku czy mlecznych deserów. Również jajek nie powinno zabraknąć. Ale… z półek mogą zniknąć tak lubiane przez Brytyjczyków produkty, jak irlandzkie masło czy cheddar. Rolnicy z Irlandii Północnej nie byliby w stanie wysłać przez granicę mleka do przetwórni. Miłośnicy sera musieliby się też pożegnać z francuskim brie i włoskim parmezanem.

Pomidory rarytasem

Zachowanie zdrowej diety nagle stanie się trudniejsze, bo będzie mniej świeżych warzyw i owoców, a to co zostanie, będzie dostępne tylko sezonowo. Wielka Brytania importuje przecież większość owoców i około połowę warzyw. Każdego roku brytyjskie gospodarstwa rolne dostarczają niewielkie ilości truskawek i malin. Na miejscu nie uprawia się bananów. Awokado również zniknie z menu.

Na Wyspach nie zabraknie groszku (to najlepiej sprzedające się warzywo w Zjednoczonym Królestwie), a przez większość roku nie będzie brakować marchewki i buraków. Brokuły trafiałby na sklepowe półki tylko przez pół roku, a pomidory… pomidory stałyby się daniem na specjalne okazje. Brytyjscy rolnicy produkują zaledwie jedną piątą całorocznie dostępnych pomidorów i zaspokajają połowę popytu w lecie.

Renesans jagnięciny?

Na brytyjskich stołach nie zabraknie kotletów jagnięcych (głównej pozycji w eksporcie mięsa). Na głowę Brytyjczyka przypada też około 25 kg kurczaków i po 15 kg wołowiny i wieprzowiny rocznie, choć wliczane w to są również te mniej apetyczne kawałki, które obecnie są eksportowane. Upadek wolnego handlu sprawiłby, że na stoły trafiłoby mniej nóżek, a więcej wątróbek. Dietę zmieniłyby też zwierzęta hodowlane – obecnie jedzą importowaną kukurydzę i soję.

Węglowodany górą, ale bez dobrej pizzy

Na pewno nie zabraknie na Wyspach chleba – uprawy pszenicy są wystarczająco duże, by zaspokoić potrzeby Brytyjczyków. Zboże to uprawiane jest tu przecież od tysięcy lat. To jednak nie znaczy, że nie ma złych wieści. Pizza czy dobre makarony wymagają bowiem wysokobiałkowych odmian pszenicy, które najlepiej udają się w południowym klimacie. Kawałek pizzy trzeba będzie zamienić na dodatkową kanapkę.

Zapomnijcie o fish&chips

Homar będzie nowym dorszem, serio. Tradycyjne danie, czyli ryba z frytkami oparte jest bowiem na dorszu z Norwegii i Islandii. Import zaspokaja 90 procent potrzeb. Brytyjscy rybacy z kolei łowią skorupiaki i sprzedają na kontynent. Co oznacza, w razie „twardego wyjścia”, obfitość krabów, homarów i krewetek dla brytyjskich konsumentów.

Nie powinno za to zabraknąć frytek. Brytyjskie zamiłowanie do ziemniaków jest w dużej mierze bezpieczne, bo krajowe uprawy pokrywają około trzech czwartych zapotrzebowania, chociaż niektóre produkty przetworzone są importowane.

Whisky i piwo to nowa herbata

Opuszczenie Unii może mieć też wpływ na import z krajów trzecich. Możliwe więc, że Brytyjczycy będą musieli poszukać alternatywy dla popołudniowej herbatki. Jakkolwiek by było, herbaciane nawyki Brytyjczyków od zawsze są zaspokajane importem, poczynając od dostaw Kompanii Wschodnioindyjskiej setki lat temu. I nie może zaskakiwać fakt, że taki sam problem może być z kawą, której nie da się uprawiać w brytyjskim klimacie, co sprawi, że ekspresy będą pokrywać się kurzem. Podobnie zresztą, jak kieliszki do wina – z samej Unii Brytyjczycy importują ponad 480 milionów butelek wina (dane za 2017 r.).

Na szczęście lokalne puby będą mogły nadal serwować lokalne specjalności – w Szkocji dojrzewa 20 milionów beczek whisky, a pola jęczmienia bez problemu zaspokoją potrzeby browarów warzących piwo.

Jeżeli dojdzie do brexitu bez umowy, która ustanowiłaby choćby podstawowe stosunki handlowe między Wielką Brytanią a Unią Europejską, to brytyjska dieta wróci do tej z czasów ery przemysłowej. Wielka Brytania od wieków importuje żywność i od wieków jest od importu zależna. Trwa to tak długo, że można było zapomnieć, jak wyglądałyby brytyjskie posiłki bez wolnego handlu.

Trudno przewidzieć co jeszcze może się wydarzyć. Chociaż jest mało prawdopodobne, by import żywności ustał całkowicie, to sklepy i rolnicy szykują się na najgorsze - na wypadek opuszczenia UE bez porozumienia. Gdyby faktycznie tak się stało, to można zapomnieć o owocach i warzywach „pięć razy dziennie” jak to jest zalecane. Będzie za to mnóstwo mięsa i ziemniaków. Aż do najbliższych zbiorów na Wyspach zabraknie dodatków do niedzielnych obiadów.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie