Ujemne realne oprocentowanie lokat oznacza, że klienci banków więcej zaczną konsumować i być może na dobre zaczną wpłacać pieniądze do funduszy akcyjnych. - mówi Robert Chorzępa, kierujący Wydziałem Produktów Oszczędnościowych w Banku Millennium
W 2016 roku depozyty płynęły do banków szerokim strumieniem, dwukrotnie szybciej niż bank udzielały kredytów. Czy realne ujemne oprocentowanie depozytów może skłonić Polaków do poszukiwania zysków gdzie indziej?
Rosnące dochody Polaków sugerują, iż w skali całego sektora bankowego suma depozytów będzie rosła analogicznie jak w latach ubiegłych. W ostatnich trzech latach depozyty ludności w bankach rosły rocznie o 9-10 proc., a najlepszymi miesiącami były zazwyczaj styczeń, luty oraz listopad i grudzień. Patrząc na świeżo opublikowane przez NBP dane już teraz widać, że ten rok zaczął się nietypowo. Wzrost wolumenu depozytów gospodarstw domowych wyniósł w styczniu jedynie 467 mln zł, podczas gdy w ostatniej dekadzie, przyrost depozytów w tym samym okresie przekraczał 6 mld zł. Od wielu miesięcy przyrosty widać głównie na rachunkach bieżących (w tym na rachunkach oszczędnościowych), podczas gdy środki z lokat terminowych odpływają. Również dane o podaży pieniądza wskazują na dużo niższy w stosunku do danych historycznych przyrost środków na rynku. W tym samym czasie dane Ministerstwa Finansów dotyczące silnego wzrostu dochodów z podatku VAT wskazują na silny wzrost konsumpcji. Łącząc oba zjawiska - wolniejszy niż zwykle wzrost oszczędności gospodarstw domowych i wysokie wpływy z VAT, można postawić tezę, że Polacy zamiast oszczędzać zaczęli konsumować. Do tej pory, coraz niższe oprocentowanie lokat i rachunków oszczędnościowych było częściowo amortyzowane przez spadającą inflację, co oznaczało, że realne stopy procentowe były dodatnie. Ostatni wzrost inflacji obniżył je prawie do zera.
Jakie alternatywy mają oszczędzający i inwestujący?
W obliczu coraz niższego oprocentowania depozytów klienci mogą zacząć poszukiwać alternatywnych form zagospodarowania nadwyżek finansowych. Dla części klientów ciekawą alternatywę mogą stanowić fundusze inwestycyjne. Wzrosty kursów akcji na GPW w końcu 2016 r. i styczniu 2017 r. pokazały, że inwestycje w fundusze mogą przynieść dużo wyższe stopy zwrotu niż lokowanie na bezpiecznych depozytach. Ponieważ wzrosty były domeną funduszy bardziej agresywnych, może się to przełożyć na większe niż dotychczas zainteresowanie funduszami akcyjnymi. Dodatkowym argumentem, który za tym przemawia są bardzo niskie zwroty z funduszy bezpiecznych z uwagi na historycznie niskie stopy procentowe.