Anders: Upór i konsekwencję mam w genach

Przez całe lata rząd PO–PSL odwracał się od Polski powiatowej – mówi kandydatka PiS do Senatu Anna Maria Anders

Aktualizacja: 02.03.2016 17:58 Publikacja: 01.03.2016 18:21

Anders: Upór i konsekwencję mam w genach

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

"Rzeczpospolita": Dlaczego zgodziła się pani zostać twarzą sztandarowej ustawy rządu PiS dotyczącej repatriacji?

Anna Maria Anders, przewodnicząca Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, kandydatka PiS w wyborach uzupełniających do Senatu: Tematyka Polaków poza granicami naszego kraju była mi zawsze bliska. W końcu mój tato gen. Władysław Anders wyprowadził z tej nieludzkiej ziemi ponad 120 tys. Polaków. Większość z nich nigdy nie miała jednak okazji powrócić do Polski i pozostała na emigracji na Zachodzie. Ja sama też urodziłam się poza Polską jako pierwsze pokolenie emigracji żołnierskiej i politycznej po II wojnie światowej. Też poznałam ból życia poza własną Ojczyzną. Ci, którzy pozostali na trenach b. ZSRR, odczuwają go z pewnością jeszcze bardziej. Jest absolutnie niedopuszczalne, by Polska o nich zapomniała. Najwyższy czas na nadrobienie tych zaległości. Polska ma wobec tych swoich synów i córek dług do spłacenia i to obecny rząd polski chce zrobić. Idę więc szlakiem mojego ojca.

W jaki sposób rząd chce umożliwić Polakom ze Wschodu powrót do ojczyzny?

Ojczyzna musi wziąć na siebie znaczący ciężar finansowy, tak jak to zrobiły inne kraje, np. Niemcy, które już z końcem lat 80. zaczęły sprowadzać swoich rodaków z ZSRR, bardzo szybko osiedlając ich około 2 mln, przy około 100–250 tys. w skali roku. My mówimy na tym pierwszym etapie o problemie sprowadzenia kilkudziesięciu tysięcy, i to bliżej 10 niż 90 tys. Docelowo chodzi o to, by wszyscy potomkowie zesłańców z azjatyckiej części b. ZSRR mogli wreszcie wrócić do Polski. Pierwszeństwo w powrocie będą miały osoby represjonowane i ich potomkowie wraz z rodzinami.

Czy ostatecznie główny ciężar odpowiedzialności za repatriantów spoczywać będzie na władzach centralnych, a nie jak dotychczas na samorządach?

W przeciwieństwie do dotąd obowiązujących przepisów odpowiedzialność za proces repatriacyjny przejmie administracja centralna, a nie tylko samorządy. Z jednej strony chcielibyśmy wesprzeć samorządy, np. poprzez dofinansowanie w 1/3 przez rząd mieszkania przekazywanego repatriantom przez gminę. Z drugiej zaś strony uruchomiony zostanie bezpośredni program rządowy. To powinno zdecydowanie zmienić sytuację i przyspieszyć powrót Polaków do Ojczyzny.

Rząd planuje, by proces ten koordynował specjalny pełnomocnik mający możliwość wsparcia w terenie przez administrację wojewódzką i pełnomocników również na tym szczeblu. W zamierzeniu chodzi o ułatwienie i stworzenie jak najszerszej możliwości równomiernej dyslokacji repatriantów i niewytwarzanie jakichś specyficznych skupisk, ale raczej ich szybkiej adaptacji w nowych miejscach zamieszkania na terenie całego kraju, przy wykorzystaniu istniejącej infrastruktury administracyjno-społecznej.

W projekcie jest mowa o dwóch drogach repatriacji. Pierwsza, która okazała się niewydolna, zakłada repatriację na obecnych zasadach. Na czym konkretnie polegać będzie druga?

Tak, rząd zakłada obecnie dwie drogi repatriacji. Pierwsza to utrzymanie obecnej formuły repatriacji – na dotychczasowych zasadach, a więc na zaproszenie przez samorząd lokalny, z tym nowym elementem wsparcia rządowego. Druga zaś to całkowicie nowa forma, jaką zaproponujemy w oparciu o pomoc zorganizowaną przez władze centralne. W tym nowym systemie repatriacyjnym Polacy przybywający do Ojczyzny ze Wschodu mieliby mieć zapewnione pół roku pobytu w ośrodku dla repatriantów oraz zapewniony kolejny rok utrzymania i wynajem mieszkania. Planujemy, by ten system obowiązywał ok. dziesięciu lat.

Czy rząd zakłada przyznawanie specjalnych świadczeń/rent repatriantom? W mediach mówiło się o miesięcznym zasiłku 600 zł na osobę, oraz dodatek mieszkaniowy w wysokości 4 tys. zł na osobę w rodzinie. Czy te zapisy znajdą się ostatecznie w projekcie?

Prace nad tym, to oczywiście była i jest kwestia najpoważniejsza i najtrudniejsza. Będzie to cały system wsparcia zarówno bezpośredniego jak i samorządów. Obecnie zakłada się, iż repatriantom udzielać się będzie jednorazowo pomocy ze strony państwa na pokrycie kosztów przejazdu do Polski osób i mienia, na zagospodarowanie w wysokości dwukrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, na pokrycie kosztów związanych podjęciem nauki w Polsce. Będzie też wsparcie poprzez zapewnienie lokalu mieszkalnego na okres nie krótszy niż rok oraz dotacje na późniejsze zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w wysokości 4,3 tys. zł na osobę, czyli na adaptację, remont itp. Zakładamy, iż wsparcie to pozwoli w pierwszym roku pobytu w Polsce na utrzymanie się i da poczucie realnego wsparcia ze strony państwa polskiego w ułożeniu sobie na nowo życia w Ojczyźnie. Pamiętajmy, że Ci nasi rodacy ze Wschodu muszą pozostawić lub sprzedać za grosze swój dotychczasowy dobytek, że jadą w nieznane zaczynając na nowo swoje życie. A ponieważ będą to całe rodziny, to będą tu zarówno dzieci jak i osoby starsze. Będą potrzebowali nie tylko mieszkań i pracy ale również żłobków, przedszkoli, szkół, uniwersytetów, opieki zdrowotnej, itd.

Dlaczego Pani zdaniem przez tyle lat nie udało się tej bolesnej sprawy repatriantów rozwiązać? Czy zabrakło dobrej woli wśród rządzących?

To jeden z wielu przykładów, gdzie Polska po ćwierćwieczu od upadku komunizmu nie potrafiła jako państwo udźwignąć elementarnego ciężaru swoich obowiązków względem obywateli. Czas na zmianę tej filozofii w której beneficjentami zmian po 1989 r. są tylko wybrane wąskie grupy społeczne. Cały naród powinien odczuwać pozytywną zmianę, identyfikować się państwem polskim oraz dobrze się w nim czuć i widzieć dla siebie, a także i dla swoich dzieci perspektywy. Tego brakowało. Takiej dobrej zmiany.

Kiedy projekt dot. repatriacji trafi do Sejmu?

Projekt jaki został przedstawiony przez panią premier Beatę Szydło 26 lutego w Domu Polonii z udziałem działaczy Wspólnoty Polskiej i repatriantów oraz innych osób współtworzących ten projekt trafi obecnie do konsultacji społecznych, a więc można się tego spodziewać za kilka tygodni.

Kiedy pierwsi Polacy ze Wschodu będą mogli na nowych zasadach wrócić do kraju?

Przewidujemy, że będzie to możliwe już w drugiej połowie tego roku.

Jak ocenia Pani jako minister ds. dialogu międzynarodowego zmiany kierunków w politycy zagranicznej rządu? Obecnie to Londyn a nie Berlin są głównym sojusznikiem Polski w Europie. Czy to dobry kierunek?

Polska ma i powinna mieć, jak każde z wymienionych przez Panią państw, swoje stałe interesy. To powinno być wyznacznikiem kształtowania naszych jak najlepszych relacji z partnerami międzynarodowymi. Nie jesteśmy zainteresowani oddalaniem się od Berlina czy Londynu. To nasi naturalni europejscy partnerzy. Polska powinna wpływać łagodząco na różnice wewnątrz Unii, a nie je eskalować. Międzynarodowy dialog społeczny powinien być miękka forma przekładania naszych wspólnych interesów na wzajemne zrozumienie również na tej płaszczyźnie międzyludzkiej. Kobiety w tym względzie mogą wiele zrobić, gdyż nie są one ze swej natury nastawione wojowniczo. Dlatego jestem przekonana, że premier Beata Szydło odegra tu pozytywną rolę w takim długofalowym łagodzeniu napięć wewnątrz Unii czego już wielokrotnie dowiodła swoim umiarem, profesjonalizmem i skutecznością.

Jak ocenia Pani obecne relacje polsko-niemieckie? Czy potrzebują one resetu? Dobrą okazją do tego byłaby przypadająca w tym roku 25. rocznica podpisania Traktatu o dobrym sąsiedztwie?

Niemcy to dla nas ważny partner. Z pewnością dobrze by było, aby nasze wzajemne stosunku układały się jak najlepiej. Wiele na to wskazuje, iż tak może być. Reset to takie modne słowo-wytrych. Ja wolę dialog i wzajemne zrozumienie. Nasza bliskość i skala kontaktów gospodarczych, kulturalnych i międzyludzkich, skłaniać nas winna do nieustannego poprawiania naszych relacji tak, by obie strony czuły się partnerami, współodpowiedzialnymi za przyszły los wspólnoty europejskiej.

A co dalej z dość chłodnymi relacjami z Rosją?

Mam nadzieję, iż to tylko kwestia czasu, gdy i one ulegną poprawie. Trudno dziś ocenić jak odległego czasu, gdyż to nie tylko zależy od jednej strony. Uważam, że silna Polska w silnej Europie daje gwarancję na poprawienie naszych wzajemnych relacji. Polska na prawdę nigdzie nie szuka wrogów. Nasza historia to raczej tradycja nieekspansywnej obecności w polityce europejskiej. Polska nigdy nie prowadziła polityki zaborczej. Zawsze jednak zaciekle broniliśmy się przed narzucaniem nam obcych rozwiązań. Jak to ujął z końcem wojny w 1945 r. mój ojciec gen. Władysław Anders: „Nikt nie ma prawa handlować honorem i godnością Polski".

Dlaczego zdecydowała się Pani na start w wyborach uzupełniających do Senatu? Poprzednie Pani próby dostania się do parlamentu zakończyły się niepowodzeniem.

Osiągnęłam wcześniej najlepszy w Polsce spośród wszystkich kandydatów Prawa i Sprawiedliwości kandydujących do senatu i trzeci wynik w Polsce spośród wszystkich kandydatów. To zobowiązuje. Poza tym uważam, że moje doświadczenie w kontaktach z Polonia i kontaktach międzynarodowych będzie mogło być wówczas lepiej spożytkowane. W tym kontekście za niezwykle ważne uważam podjęcie i prowadzenie spójnej polityki historycznej czym zajmuję się w określonych obszarach od wielu lat. Mam nadzieję, że dzięki obecności w senacie będę mogła skuteczniej działać i na tym polu. Upór i konsekwencję mam w genach.

Z jakim przesłaniem idzie pani do Senatu i co konkretnie chce Pani zmienić jako senator?

Z przesłaniem dobrej zmiany. Mój okręg wyborczy potrzebuje senatora, który będzie wspierał rozwiązania prorozwojowe, jakie proponuje obecny rząd. 500 zł na dziecko to dopiero początek tych reform. I one wymagają właściwego wsparcia w senacie. Chcę służyć taki wsparciem dla Polski i dla regionu. To w nim właśnie drzemie niewykorzystany potencjał, który usypiano po latach transformacji ustrojowej. Lata rządów PO-PSL były latami odwracania się plecami do tej właśnie polski powiatowej, znajdującej się poza centrami dużych miast. Do rangi symbolu urasta wręcz zaniechanie przez poprzednie władze projektu budowy międzynarodowego szlaku komunikacyjnego „Via Baltica" łączącego poprzez Łomżę i Suwałki, Warszawę z krajami bałtyckimi. Tu jak w soczewce widać jak minione ośmiolecie, to lata stracone dla Polski powiatowej, stracone dla wielu lokalnych wspólnot, które co raz bardziej czuły się pomijane, a nawet pogardzane. Chcę to zmienić.

Gdy widzi Pani tysiące ludzi z tzw. KOD protestujących przeciwko ich zdaniem łamaniu demokracji przez rząd, którego jest Pani członkiem co chciałaby Pani tym ludziom powiedzieć jako minister, polityk i przyszła prawdopodobnie senator?

By nie straszyli Polaków i z optymizmem spojrzeli w przyszłość. W Polsce jest miejsce dla każdego. Demokracja ma się dobrze i Polacy to doceniają. Niech włączą się w dobrą zmianę dla Polski.

—rozmawiał Andrzej Gajcy

"Rzeczpospolita": Dlaczego zgodziła się pani zostać twarzą sztandarowej ustawy rządu PiS dotyczącej repatriacji?

Anna Maria Anders, przewodnicząca Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, kandydatka PiS w wyborach uzupełniających do Senatu: Tematyka Polaków poza granicami naszego kraju była mi zawsze bliska. W końcu mój tato gen. Władysław Anders wyprowadził z tej nieludzkiej ziemi ponad 120 tys. Polaków. Większość z nich nigdy nie miała jednak okazji powrócić do Polski i pozostała na emigracji na Zachodzie. Ja sama też urodziłam się poza Polską jako pierwsze pokolenie emigracji żołnierskiej i politycznej po II wojnie światowej. Też poznałam ból życia poza własną Ojczyzną. Ci, którzy pozostali na trenach b. ZSRR, odczuwają go z pewnością jeszcze bardziej. Jest absolutnie niedopuszczalne, by Polska o nich zapomniała. Najwyższy czas na nadrobienie tych zaległości. Polska ma wobec tych swoich synów i córek dług do spłacenia i to obecny rząd polski chce zrobić. Idę więc szlakiem mojego ojca.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Prezydent Andrzej Duda ułaskawił agentów CBA skazanych w aferze gruntowej
Polityka
Jacek Kucharczyk: Nie spodziewałem się na listach KO Hanny Gronkiewicz-Waltz
Polityka
Po słowach Sikorskiego Kaczyński ostrzega przed utratą przez Polskę suwerenności
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Dyrektor pisała: "Taki sobie wybrałam"