Epidemia to stwierdzenie na danym terenie wyraźnie zwiększonej liczby zakażeń niż zwykle albo pojawienie się chorób zakaźnych wcześniej nie występujących. Wymaga to od służb medyczno-sanitarnych odpowiedniego przygotowania, którego kluczowym elementem jest zabezpieczenie na czas masowych zachorowań określonych rezerw kadrowych, łóżkowych, sprzętowych, materiałowych i lekowych. Niemniej ważne jest opracowanie procedur postępowania w takich sytuacjach, z którymi trzeba zapoznać środowiska medyczne i odpowiednie służby. Warto również sprawdzać ich gotowość do działania w czasach napływu zwiększonej liczby chorych a także praktyczną znajomość zaleceń postępowania w czasie epidemii.
Masowe zachorowania na koronawirusa ujawniły we Włoszech braki kadrowe. Nie wynikało to jednak z niedostatecznej liczby lekarzy i pielęgniarek, ale z rozmiarów epidemii i bardzo dużych ubytków personelu medycznego. Aż 20-25 proc. wszystkich zakażonych stanowią tam ludzie pracujący na pierwszej linii frontu walki z zakażeniem. Tymczasem w Polsce przed wybuchem epidemii dotkliwie odczuwane były braki kadrowe. Powodowało to rosnące kolejki do lekarzy, wydłużający się czas oczekiwania na wizyty, hospitalizacje, badania diagnostyczne i zabiegi. Coraz więcej placówek medycznych musiała zamykać oddziały z powodu braku personelu. Żaden kraj w Europie nie ma tak mało lekarzy w przeliczeniu na mieszkańców. Kto zatem udzieli pomocy chorym, gdy zachorują dziesiątki tysięcy chorych, tak jak to ma już miejsce w wielu krajach europejskich. Te szczupłe kadry już na początku epidemii szybko są eliminowane przez zakażenie lub kontakt z zakażonymi wymagający odsunięcia od pracy na okres dwóch tygodni.
W czasie epidemii wiele krajów sięgnęło po rezerwy jakimi byli emerytowani pracownicy służby zdrowia. Tysiące brytyjskich, francuskich czy włoskich lekarzy i pielęgniarek powróciło do pracy aby pomóc swoim koleżankom i kolegom. Tymczasem w Polsce zdecydowana większość lekarzy w wieku emerytalnym nadal pracuje, niejednokrotnie do 90 roku życia. Blisko 30 proc. aktywnych zawodowo lekarzy jest w wieku emerytalnym. Jakie zatem mamy rezerwy kadrowe na czas wielkiej epidemii?
Ważnym elementem w walce z szerzącym się zachorowaniem na COVID-19 jest baza szpitalna, szczególnie łóżka i sprzęt niezbędny do ratowania życia. Od lat prezentowano w Polsce przepełnione po brzegi szpitale, w których chorzy leżą na korytarzach, a czasami nawet na materacach rozłożonych na podłodze. Jak zatem poradzimy sobie z przyjmowaniem do szpitali setek czy tysięcy nowych zachorowań każdego dnia? Musimy liczyć się z tym, że w przypadku rozwoju epidemii polskie szpitale nie będą w stanie równocześnie przyjmować chorych zakażonych i leczyć tych, którzy chorują na inne choroby. Pozostanie nam zatem rozkładanie łóżek w dużych halach, tak jak to robią bogatsze i lepiej od nas wyposażone kraje. Problemem jednak pozostanie wyposażenie tych prowizorycznie przygotowanych miejsc w sprzęt medyczny. Konieczne będzie zabezpieczenie w tlen, niezbędny do leczenia chorych w ciężkim stanie, respiratory, a w skrajnie trudnych przypadkach aparaty do pozaustrojowego utlenowania krwi (ECMO). Ten wysoce specjalistyczny sprzęt musi pozostać w szpitalach, w miejscach odpowiednio do tego przygotowanych. A zatem niezwykle ważna będzie logistyka i właściwa kwalifikacja chorych do umieszczenia w odpowiednich miejscach. Wszędzie kluczowe będzie skompletowanie kadry umiejącej obsłużyć posiadaną aparaturę. Łatwiej bowiem wyprodukować łóżko, butlę z tlenem czy nawet respirator niż wykształcić człowieka, który umie się tym posłużyć.