Medycyna w czasach zarazy: czy byliśmy przygotowani na epidemię?

Pandemia spowodowana koronawirusem będzie wielkim sprawdzianem dla rządu, służb medycznych i sanitarnych a także dla całego społeczeństwa. Epidemia w Polsce nie nabrała jeszcze włoskich czy hiszpańskich rozmiarów, a już widać jak wiele niedostatków i problemów ujawnia w służbie zdrowia. Rozważania na temat epidemii powinny uwzględniać trzy odrębne perspektywy: stan przed, w trakcie i po jej ustąpieniu.

Aktualizacja: 10.04.2020 10:57 Publikacja: 10.04.2020 00:32

Medycyna w czasach zarazy: czy byliśmy przygotowani na epidemię?

Foto: AFP

Epidemia to stwierdzenie na danym terenie wyraźnie zwiększonej liczby zakażeń niż zwykle albo pojawienie się chorób zakaźnych wcześniej nie występujących. Wymaga to od służb medyczno-sanitarnych odpowiedniego przygotowania, którego kluczowym elementem jest zabezpieczenie na czas masowych zachorowań określonych rezerw kadrowych, łóżkowych, sprzętowych, materiałowych i lekowych. Niemniej ważne jest opracowanie procedur postępowania w takich sytuacjach, z którymi trzeba zapoznać środowiska medyczne i odpowiednie służby. Warto również sprawdzać ich gotowość do działania w czasach napływu zwiększonej liczby chorych a także praktyczną znajomość zaleceń postępowania w czasie epidemii.

Masowe zachorowania na koronawirusa ujawniły we Włoszech braki kadrowe. Nie wynikało to jednak z niedostatecznej liczby lekarzy i pielęgniarek, ale z rozmiarów epidemii i bardzo dużych ubytków personelu medycznego. Aż 20-25 proc. wszystkich zakażonych stanowią tam ludzie pracujący na pierwszej linii frontu walki z zakażeniem. Tymczasem w Polsce przed wybuchem epidemii dotkliwie odczuwane były braki kadrowe. Powodowało to rosnące kolejki do lekarzy, wydłużający się czas oczekiwania na wizyty, hospitalizacje, badania diagnostyczne i zabiegi. Coraz więcej placówek medycznych musiała zamykać oddziały z powodu braku personelu. Żaden kraj w Europie nie ma tak mało lekarzy w przeliczeniu na mieszkańców. Kto zatem udzieli pomocy chorym, gdy zachorują dziesiątki tysięcy chorych, tak jak to ma już miejsce w wielu krajach europejskich. Te szczupłe kadry już na początku epidemii szybko są eliminowane przez zakażenie lub kontakt z zakażonymi wymagający odsunięcia od pracy na okres dwóch tygodni.

W czasie epidemii wiele krajów sięgnęło po rezerwy jakimi byli emerytowani pracownicy służby zdrowia. Tysiące brytyjskich, francuskich czy włoskich lekarzy i pielęgniarek powróciło do pracy aby pomóc swoim koleżankom i kolegom. Tymczasem w Polsce zdecydowana większość lekarzy w wieku emerytalnym nadal pracuje, niejednokrotnie do 90 roku życia. Blisko 30 proc. aktywnych zawodowo lekarzy jest w wieku emerytalnym. Jakie zatem mamy rezerwy kadrowe na czas wielkiej epidemii?

Ważnym elementem w walce z szerzącym się zachorowaniem na COVID-19 jest baza szpitalna, szczególnie łóżka i sprzęt niezbędny do ratowania życia. Od lat prezentowano w Polsce przepełnione po brzegi szpitale, w których chorzy leżą na korytarzach, a czasami nawet na materacach rozłożonych na podłodze. Jak zatem poradzimy sobie z przyjmowaniem do szpitali setek czy tysięcy nowych zachorowań każdego dnia? Musimy liczyć się z tym, że w przypadku rozwoju epidemii polskie szpitale nie będą w stanie równocześnie przyjmować chorych zakażonych i leczyć tych, którzy chorują na inne choroby. Pozostanie nam zatem rozkładanie łóżek w dużych halach, tak jak to robią bogatsze i lepiej od nas wyposażone kraje. Problemem jednak pozostanie wyposażenie tych prowizorycznie przygotowanych miejsc w sprzęt medyczny. Konieczne będzie zabezpieczenie w tlen, niezbędny do leczenia chorych w ciężkim stanie, respiratory, a w skrajnie trudnych przypadkach aparaty do pozaustrojowego utlenowania krwi (ECMO). Ten wysoce specjalistyczny sprzęt musi pozostać w szpitalach, w miejscach odpowiednio do tego przygotowanych. A zatem niezwykle ważna będzie logistyka i właściwa kwalifikacja chorych do umieszczenia w odpowiednich miejscach. Wszędzie kluczowe będzie skompletowanie kadry umiejącej obsłużyć posiadaną aparaturę. Łatwiej bowiem wyprodukować łóżko, butlę z tlenem czy nawet respirator niż wykształcić człowieka, który umie się tym posłużyć.

Wiemy, że przystępujemy do epidemii bez wystarczających rezerw kadr medycznych i czekających na chorych łóżek w szpitalach, ale nie znamy stanu naszych rezerw sprzętowych, materiałowych czy lekowych niezbędnych na czas epidemii. Mamy za to specjalną Agencję Rezerw Materiałowych. Czas pokaże na ile skutecznie przygotowała nas do epidemii, a także na ile sprawnie uzupełniać będzie braki w czasach, gdy cały świat potrzebuje tych samych materiałów.

Obecnie nie wystarczy mieć pieniądze aby kupić niezbędny sprzęt czy materiały. Teraz wszyscy sięgają do swoich żelaznych rezerw. Czas pokaże na ile wystarczające były nasze rezerwy. Braki w wyposażeniu w środki ochrony osobistej czy w środki dezynfekcyjne mogą sparaliżować walkę z epidemią. Poświęcenie całego społeczeństwa rezygnującego z pracy, z zarabiania na utrzymanie, z przyjemności życia codziennego, z wychodzenia z domu, z kontaktów z bliskimi pójdzie na marne jeśli z powodu braków materiałowych wyeliminowane będą kadry odpowiedzialne za walkę z chorobą.

Zakażony z powodu niewystarczającego zabezpieczenia personel medyczny zakażać będzie chorych, którymi się opiekuje. Próby oszczędności czynione w zakresie minimalizacji rezerw w tej dziedzinie mogą mieć fatalne skutki, także ekonomiczne.

W walce z koronarowirusem kluczowe jest szybkie zidentyfikowanie osób zakażonych i ich izolacja. Wymaga to wyposażenia placówek w niezbędny sprzęt umożliwiający szybkie i masowe wykonywanie testów diagnostycznych. Wstępny okres epidemii pokazał, że nie byliśmy w stanie wykonać je w dużych ilościach. Nierealne są postulaty wykonywania regularnie testów u pracowników służby zdrowia, skoro liczba lekarzy sięga 140 tys. a pielęgniarek 370 tys., podczas gdy nasze dotychczasowe możliwości to kilka tysięcy testów dziennie.

Niemniej ważnym elementem w skutecznej walce z pandemią są odpowiednie procedury na czas zagrożenia masowymi zakażeniami. Muszą być one bardzo precyzyjne i szczegółowe. Konieczne jest zapoznanie z nimi odpowiednich służb biorących udział w walce epidemią. Nie mogą one być przygotowywane w pośpiechu, gdy doszło już do masowych zachorowań. Opracowane w pionie sanitarnym procedury, niezależnie od tego czy są one dobre czy złe, nie były dobrze znane, cenione i wdrożone w środowiskach medycznych. Brak odpowiednich nawyków w realizacji reżimu sanitarnego i niedostatki znajomości procedur ujawniły się od początku epidemii, powodując masowe zakażenia w placówkach medycznych. Nie są one spowodowane wyłącznie brakiem odzieży ochronnej, ale również brakami kadrowym, nieznajomością i nieprzestrzeganiem procedur sanitarnych.

Istotę przygotowań do epidemii można sprowadzić do ewangelicznej przypowieści o pannach roztropnych i bezmyślnych, która kończy się stwierdzeniem: „Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny”. Czy zatem przygotowani byliśmy do epidemii kadrowo, łóżkowo, materiałowo, sprzętowo i proceduralnie? Czy personel medyczny i odpowiedne służby zostały przeszkolone jak postępować od pierwszego kontaktu z osobą potencjalnie zakażoną aż do jego wyjścia ze szpitala lub pochowania zwłok? Czas zweryfikuje bezwzględnie nasze braki a ich ceną będzie życie ludzkie.

Dr hab. n. med. Tadeusz M. Zielonka, Warszawski Uniwersytet Medyczny

Obszary medyczne
Masz to jak w banku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Obszary medyczne
Współpraca, determinacja, ludzie i ciężka praca
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Bez wotum nieufności wobec minister zdrowia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Zdrowie
Co dalej z regulacją saszetek nikotynowych?