– Gdy zadzwoniłam na infolinię 989, by zapisać się na szczepienie przeciw Covid-19 trzecią dawką przypominającą, usłyszałam, że nie mogę jej przyjąć, bo nie zostałam zaszczepiona drugą dawką. Zadzwoniłam do ciechanowskiego punktu szczepień, w którym dwukrotnie szczepiono mnie preparatem Pfizera. Podałam numer szczepienia. Okazało się, że pielęgniarka, która robiła zastrzyk, nie wpisała szczepienia do systemu – opowiada pani Ewa, czytelniczka „Rzeczpospolitej".
Mimo zapewnień, że błąd zostanie naprawiony niezwłocznie, pani Ewa przez dwa tygodnie nie mogła się doczekać wpisania drugiej dawki do ewidencji. – Chciałam nawet jechać do Ciechanowa z Warszawy, w której mieszkam, i stanąć nad osobą odpowiedzialną za uzupełnienie danych. Kłopot w tym, że nie wiem, kto to miałby być – mówi. Błąd naprawiono dopiero gdy pacjentka zagroziła, że sprawą zainteresuje NFZ.
Rzecznik Mazowieckiego Oddziału Funduszu Andrzej Troszyński przyznaje, że takie sytuacje się zdarzają, ale na szczęście rzadko. Jego zdaniem najlepiej interweniować wówczas w samym punkcie szczepień. Skargę do NFZ rozważałby, dopiero gdyby interwencja w punkcie albo w przychodni nie odniosła skutku.
Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej, przekonuje, że takie sytuacje ujawniają kolejną zaletę apteki jako punktu szczepień: – Z apteką łatwiej się skontaktować niż z przychodnią czy punktem szczepień, których personel jest zwykle zaganiany i nie ma czasu odbierać telefonów. Jako farmaceuci jesteśmy przyzwyczajeni do odbierania telefonów od pacjentów – zaznacza. Szczepienia w aptekach prowadzone są od lipca. Aptekarze szczepią jednodawkowym preparatem Johnson&Johnson.
Brak wpisu szczepionki do ewidencji to niejedyny błąd osoby, która szczepiła panią Ewę w Ciechanowie: