Po pięciu latach wojny w Donbasie i bezprawnej aneksji Krymu przewodnicząca Rady Federacji Rosji, pochodząca z Ukrainy Walentyna Matwijenko, zaproponowała Ukrainie „zacząć wszystko od zera”. Oświadczyła, że Rosja jest gotowa „pracować na rzecz odbudowy i normalizacji rosyjsko-ukraińskich relacji”. – Musimy się zastanowić nad tym, do czego doszliśmy i jak to naprawić. Będziemy razem iść dalej – mówiła. Nie ukrywała, że w Rosji czekają na ukraińskie wybory parlamentarne i pierwszy krok ze strony Kijowa. – Chcielibyśmy, by taki sygnał nadszedł ze strony nowego prezydenta – dodała.
Brak wizji
Szef wpływowej rosyjskiej Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej Fiodor Łukjanow twierdzi, że propozycja Walentyny Matwijenko jest mocno na wyrost i że w Moskwie nie mają na razie wizji przyszłości relacji z Kijowem. – Nikt nie jest gotów do podjęcia praktycznych kroków, by taki scenariusz zrealizować. W tej sytuacji nie da się rozpocząć wszystkiego od zera, są jedynie jakieś teoretyczne nadzieje na rozpoczęcie kolejnej rundy rozmów – mówi „Rzeczpospolitej” Łukjanow. – W Rosji nikt nie wie, jak będzie wyglądała Ukraina po wyborach parlamentarnych. Czy to będzie republika oligarchiczna, czy jakiś inny ustrój. Nikt nic nie rozumie, do dzisiaj panuje wielkie zdziwienie. Zełenski jest zdolnym aktorem, który gra rolę w spektaklu. Według mnie jest to improwizacja bez reżysera – dodaje.
O potrzebie nowych negocjacji z Rosją w Kijowie mówią, odkąd prezydentem został Wołodymyr Zełenski. Szef jego administracji Andrij Bogdan wspomniał nawet niedawno o konieczności przeprowadzenia referendum w sprawie dalszych rozmów z Rosją i ich formatu. Przeciwnicy Zełenskiego zarzucili mu, że taki plebiscyt byłby kapitulacją Ukrainy. Nowy przywódca kraju musiał się tłumaczyć i stwierdził, że referendum „nie byłoby wiążące” i chodzi wyłącznie o „poznanie opinii społeczeństwa”. Zaznaczał, że „nie będzie żadnych ustępstw” wobec Rosji, jeżeli chodzi o integralność terytorialną kraju.
Ma jednak zupełnie inne podejście do problemu używania języka rosyjskiego niż Poroszenko. Zełenski, nie krępując się, mówił ostatnio po rosyjsku na konferencji w Kijowie. Jeszcze w czasie kampanii wyborczej deklarował, że nie zamierza „dzielić Ukraińców”. To m.in. dzięki temu zyskał ogromne poparcie mieszkańców wschodniej i południowej części kraju, odbierając tym samym głosy prorosyjskim siłom. Te z kolei, jak wynika z informacji mediów, w wyborach parlamentarnych mają wystartować w wielkiej koalicji.
Kto jest na scenie?
Z ostatnich sondaży wynika, że partia Zełenskiego Sługa Narodu prowadzi z ponad 43 proc. poparcia, drugą pozycję zajmuje prorosyjski Opozycyjny Blok, na który zamierza głosować ponad 10 proc. Ukraińców. Próg wyborczy przekraczają jeszcze tylko dwie partie: Blok Petra Poroszenki (6,4) i Batkiwszczyna Julii Tymoszenko (5,5). Była premier w czwartek stwierdziła, że propozycja Walentyny Matwijenko jest możliwa, ale dopiero po wykonaniu „Memorandum budapeszteńskiego”. Jeżeli, jak twierdzi Tymoszenko, to nie będzie możliwe, trzeba będzie „znaleźć inną drogę”. W zasadzie dzisiaj wszystkie najważniejsze siły polityczne, oprócz ugrupowania byłego prezydenta, opowiadają się za rozmowami z Rosją.