Mam 12 lat, nieraz w niedzielę bywam z Mamą w Filharmonii albo z bratem na koncertach Cioci Jadzi dla dzieci. Mój brat chodzi do Filharmonii, to on przynosi tę wieść o „Pasji” do domu...
    Co ciekawe, nikt nie kwestionował wielkości „Pasji”, bo już wtedy Penderecki był znakiem polskości w świecie, i nawet komunistom się to nie opłacało. Ale - szybko poprzez swoje bardzo przecież muzycznie współczesne i nowatorskie dzieło staje się w potocznych opiniach - takim „Picassem” muzyki: nie zawsze zrozumiałym, za trudnym, trochę deprecjonowanym (że każdy by tak potrafił skomponować), ale szanownym.