Profesor Dudek powiedział również, że prezydent Andrzej Duda wysyła sprzeczne sygnały. - Powiedział, że jeśli sytuacja epidemiczna będzie się rozwijała w niekorzystnym kierunku, to wybory mogą być przesunięte. Wysyła sprzeczne sygnały, bo jest niezdecydowany. Moim zdaniem jest niezdecydowany, bo ciągle nie wie, jaka będzie skala zachorowań - ocenił. - Mamy też ministra Szumowskiego, który boi się, z przyczyn politycznych, powiedzieć to, co przesuwa na za dwa tygodnie. Mówi, że za dwa tygodnie będzie wiedział czy przesuwać wybory czy nie. Moim zdaniem to będzie moment decydujący, bo minister Szumowski jest jednak bardziej lekarzem niż politykiem. W polityce jest stosunkowo nowy. Zakładam, że postawi obóz rządzący w bardzo trudnym położeniu, bo po świętach powie, że wybory trzeba przesunąć - podkreślił. - Przez te dwa tygodnie, PiS forsując tę datę, musi na przykład zacząć egzekwować od części samorządowców to, że bojkotuje przygotowanie do wyborów, bo ma to miejsce. Marszałek Terlecki zapowiedział, że będą komisarze - dodał. Jak zaznaczył Dudek, "na miejscu kierownictwa PiS dobrze by się zastanowił, czy na pewno chce wprowadzać działania siłowe po to, żeby w drugiej połowie kwietnia się wycofać".
Politolog podkreślił jednocześnie, że "wciąż wierzy, że zwycięży rozumowanie racjonalne". - Abstrahuję już od kwestii kultury politycznej, bo dla wszystkich, którzy mają wiedzę na temat tego, jak funkcjonuje demokratyczny system, jest jasne, że od trzech tygodni nie ma mowy o żadnej normalnej polityce, w dawnym rozumieniu. Nie ma normalnej kampanii. Od trzech tygodni politycy powinni tak naprawdę rozmawiać o nowej, dogodnej dacie wyborów prezydenckich. To, że tego nie robią wynika z kalkulacji politycznej Jarosława Kaczyńskiego. I tu się z nim zgadzam. 10 maja byłby lepszy dla zwycięstwa Andrzeja Dudy. Im będzie później, tym będzie to bardziej oznaczone znakiem zapytania. Z tej perspektywy rozumieniem tę chęć utrzymania terminu, bo reelekcja Dudy jest wielce prawdopodobna, czy wręcz przesądzona - powiedział. - Natomiast każdy późniejszy termin będzie obciążony ryzykiem. Tyle tylko, że w dzisiejszych warunkach zdajemy sobie sprawie jakie byłoby to zwycięstwo. Andrzej Duda formalnie byłby prezydentem, natomiast faktycznie, nie chcę mówić, że byłby tym prezydentem po trupach, bo to jest za mocne, ale byłby zwycięzcom w najbardziej kuriozalnych wyborach z jakimi mieliśmy do czynienia od czasu upadku dyktatury komunistycznej w Polsce - dodał.
Zdaniem prof. Antoniego Dudka, prezydent Andrzej Duda powinien zacząć negocjacje na temat zmiany Konstytucji i przestawić projekt, co byłoby związane z przesunięciem wyborów. - Natomiast w jednym z prezydentem Dudą się zgadzam. Oczywiście można prowadzić kampanię w Internecie i niektórzy to próbują robić. Tyle, że to jest tylko namiastka tego, co było dotąd istotą kampanii prezydenckich w wyborach powszechnych od roku 90. Czyli bezpośrednie spotkania kandydatów z obywatelami. To była istota i sens tej kampanii, i to zostało całkowicie przekreślone - zaznaczył. - Po drugie mamy problem techniczny. Problem około 300 tys. ludzi, którzy muszą pracować w tych komisjach wyborczych. Oni muszą się spotykać, trzeba ich szkolić. To jest ogromna ilość kontaktów, których dziś trzeba unikać, żeby się nie zarazić - dodał. - W istocie rzeczy mamy do czynienia z tym, że jedną ręką państwo zaostrza rygory wymagające samoizolacji, a drugą nakazuje samorządowcom, żeby się zaczynali spotykać i to organizować, bo wiemy, że nie da się wszystkiego przez Internet zrobić. Pewne rzeczy można, ale nie chce mi się wierzyć, że da się to przez Internet przygotować tak, żeby 10 maja przyjść i nagle otworzyć punktu wyborcze. Technicznie to jest niemożliwe. Element kontaktu międzyludzkiego na wielką skalę jest tu niezbędny. Moim zdaniem jest to dziś surrealistyczne czy schizofreniczne raczej. Z jednej strony mówienie o unikaniu kontaktów a z drugiej strony nakazywanie organizowania wyborów tysiącom ludzi - ocenił profesor Antoni Dudek.
"PiS brnie w stronę dyktatury"
Profesor Antoni Dudek zapytany został także, czy PiS straci czy zyska, jeśli zadecyduje o zmianie daty wyborów prezydenckich oraz jak się to przekłuje na polityczne zaufanie i na sondaże. - Moim zdaniem to zależy od tego, kiedy to zrobi. Jest taka psychologiczna granica ustawiona dzisiaj przez rządzących, przez premiera Morawieckiego, że po świętach się dowiemy, jak będziemy funkcjonować, odmrażać życie społeczne. Jeżeli w okolicach świąt nastąpi taka reakcja, że odmrażamy pewne rzeczy, ale z wyborów się wycofujemy, bo to jest za duża rzecz, to myślę, że PiS nie straci - powiedział. - Natomiast jeżeli będzie dalej to forsowało, to w tym czasie będziemy mieli powoływanych komisarzy, będą usuwani samorządowcy. To w istocie rzeczy jest forma pełzającego wprowadzania dyktatury w Polsce. Likwidacja samorządu, bez względu na to, jak marszałek Terlecki będzie to nazywał, to będzie ustanawianie dyktatury. On doskonale wie, jak to wyglądało, bo sam napisał książkę o wydarzeniach w drugiej połowie lat 40. w Polsce. Tutaj analogia oczywiście jest tylko częściowa, bo nie ma Armii Czerwonej na terytorium Polski, ale niewątpliwie, pod pretekstem konieczności przeprowadzenia wyborów, wprowadzanie komisarzy w miejsce prezydentów czy wójtów jest próbą wprowadzania rządów autorytarnych w Polsce. Jeżeli PiS pójdzie w tym kierunku, to jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie straci. Bo Polacy jednak nie chcą w Polsce dyktatury. Chcą rządów demokratycznych, sprawnych. Takich, na których wyłanianie i ocenę mają wpływ. Jak wiemy, w dyktaturze rządy bywają sprawne, ale obywatele nie mają wpływu na to, kto nimi rządzi - dodał.
Zdaniem prof. Dudka wybory powinny odbyć się za rok. - Jesienią możemy mieć kolejną falę zachorowań. Zakładam, że jesteśmy w stanie opanować sytuację, tak, żeby możliwe było prowadzenie całkowicie normalnej kampanii, dopiero za rok - zaznaczył.