Premier Izraela, Beniamin Netanjahu, początkowo chciał błyskawicznie doprowadzić do aneksji osiedli izraelskich na Zachodnim Brzegu po przedstawieniu przez USA planu pokojowego dla Bliskiego Wschodu 28 stycznia. Netanjahu zwołał nawet gabinet, by głosować nad decyzją w tej sprawie, by dzień później zmienić swoje plany.
Ambasador USA w Izraelu, David Friedman, w niedzielę napisał na Twitterze, że "przyjęcie izraelskiego prawa dla terytoriów, które Plan (USA dla Bliskiego Wschodu) wskazuje jako część Izraela" powinno być efektem prac wspólnego, izraelsko-amerykańskiego komitetu.
"Wszelka jednostronna akcja wyprzedzająca działania komitetu zagrażałaby planowi i uznaniu przez USA (aneksji terytoriów palestyńskich - red)" - dodał.
Z kolei na konferencji prasowej w niedzielę ambasador podkreślił, że Trump "przedstawił plan na setki lat, a nie na 30 dni", co było nawiązaniem do zbliżających się wyborów parlamentarnych w Izraelu. - Radziłbym wszystkim, aby zrobili krok w tył i wzięli głęboki oddech, ponieważ mówimy o czymś co - jeśli zostanie zrobione właściwie, może zagwarantować bezpieczeństwo Izraelowi i przynieść dobrobyt (...) Palestyńczykom - dodał.
W ubiegłym miesiącu Jared Kushner, zięć i doradca Donalda Trumpa, tuż po ogłoszeniu planu pokojowego dla Bliskiego Wschodu powiedział, że administracja USA nie uzna jednostronnych kroków Izraela zmierzających do anektowania części Zachodniego Brzegu przed wyborami parlamentarnymi w Izraelu, które odbędą się 2 marca.