- Nie możemy czekać - czas kobiet jest tu i teraz. Obecna prezydentowa nie zawsze na ten apel odpowiada - stwierdziła żona Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Paulina Kosiniak-Kamysz oceniła, że rezygnacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ze startu w wyborach prezydenckich i zastąpienie jej Rafałem Trzaskowskim była dla kobiet "symbolicznym krokiem do tyłu, policzkiem dla kobiet ze strony całego środowiska politycznego".
- To milowy krok wstecz dla kobiet, które walczą o prawo do uczestniczenia w polityce. W dalszym ciągu tych kobiet w polityce brakuje - uwłaczające dla mnie zawsze było to, że gdy rozmawialiśmy o sprawach dotyczących kobiet, w studiu siedzieli sami mężczyźni. Musimy same dalej walczyć o swoje prawa - mówiła.
Paulina Kosiniak-Kamysz deklarowała też, że "chce normalności i dlatego stawia na swojego męża".
- Nie chcę kolejnych Wigilii, gdy ojciec nie rozmawia z synem, córka obraża się na swoją matkę - tak jest teraz, domy są podzielone. Ja chcę normalności i stawiam na swojego męża - mówiła.