W sobotę starszy aspirant Dariusz L., dzielnicowy z Pragi-Południe, zgłosił w komendzie na Wilczej kradzież swojej skody felicji. Powiedział, że w samochodzie został służbowy pistolet. Auto miało zginąć ze Starego Miasta ok. 2 w nocy. Policjant powiedział, że w tym czasie bawił się w jednym z klubów. Gdy zgłaszał kradzież, był pijany. Miał blisko 1,4 promila.

Jego auto odnaleziono, zanim zgłosił kradzież, ok. 1 w nocy w Markach przy ul. Nieporęckiej. Było uszkodzone. Kierowca uderzył w drzewo. W środku była broń.Kto był sprawcą kolizji? Nie wiadomo. Jedna z hipotez zakłada, że to sam Dariusz L. Sprawę będą badać prokuratorzy. Jednak już dziś wobec dzielnicowego zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne dotyczące utraty broni. – Na pewno nie powinna być w prywatnym aucie bez opieki – mówi Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji. Dodaje, że jeśli prokuratorzy zdecydują się postawić zarzuty policjantowi, to postępowanie dyscyplinarne zostanie o nie rozszerzone.

W tym roku to pierwszy przypadek utraty broni przez stołecznego policjanta. W ubiegłym zanotowano dwie takie sprawy. Pijany Artur R. z mokotowskiej komendy zostawił broń w toalecie restauracji na pl. Bankowym. Stracił pracę, miał też sprawę karną. Z kolei policjant z wydziału terroru zostawił pistolet w barze Kebab w Centrum Handlowym Wileńska. Zauważył to szef ochrony i odniósł broń do komendy.

W niedzielę pecha mieli policjanci z Bielan. Nad ranem trzech młodych mężczyzn włamało się do oznakowanego radiowozu przy ul. Wrzeciono. Funkcjonariusze przyjechali tam na interwencję. Gdy wrócili, zobaczyli wybitą szybę, wyrwany komputer pokładowy oraz zniszczoną konsolę. Po krótkim pościgu policjanci zatrzymali włamywaczy – trzech mężczyzn w wieku 19 – 23 lat. Wszyscy byli pijani. Postawiono im zarzut włamania. – Przyznali się do czynów, ale nie potrafili wyjaśnić, dlaczego to zrobili – opowiada jeden z policjantów.