Sześciu komandosów jest oskarżonych o zbrodnię wojenną (w sierpniu 2007 roku mieli z premedytacją ostrzelać zabudowania w pobliżu afgańskiej wioski Nangar Khel, zabijając cywilów). Siódmy o atak na niebroniony obiekt cywilny.
W maju sąd zwolnił komandosów z aresztu. Zdecydował jednak, że zostaną zawieszeni w obowiązkach. Zdaniem obrońców taki środek jest zbyt dolegliwy. – Żołnierze otrzymują połowę pensji, a przecież mają na utrzymaniu rodziny – podkreśla Andrzej Reichelt, adwokat dwóch oskarżonych.
Dlatego obrońcy zamierzają walczyć o przywrócenie żołnierzy do służby. O pomoc poprosili armię.
Jak podaliśmy w internetowym wydaniu ,,Rz”, do jednego z adwokatów wpłynęło właśnie pismo od dowódcy 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie. To jednostka, której podlega bielski batalion. A tam właśnie do czasu aresztowania służyli oskarżeni.
Z dokumentu wynika, że armia ma możliwość takiego rozlokowania żołnierzy, by nie mieli kontaktu ze świadkami, a jednocześnie byli pod nadzorem. – Na pewno nie trafią do Bielska-Białej. Nie wyjadą też na misję za granicę – wyjaśnia kapitan Marcin Gil, rzecznik krakowskiej brygady. Decyzja była konsultowana z Dowództwem Wojsk Lądowych. – Wierzymy w niewinność kolegów. Chcemy im pomóc ze względów czysto ludzkich. Przecież wyjaśnianie sprawy Nangar Khel może potrwać i dwa lata – podkreśla kapitan Gil.