[b]Autorzy koncepcji Paweł Machcewicz i Piotr M. Majewski stawiają jednak na bardziej uniwersalne przesłanie[/b]
I to jest problem. Narratorem takiej opowieści nie może być każdy i nikt – czasem Polak, czasem Niemiec, czasem kat, czasem ofiara. Taki uniwersalizm to pomieszanie porządków. Podobny problem jest z przekazem i celem takiego muzeum. Autorzy koncepcji zdają się abstrahować od faktu, że muzeum powstanie w Polsce i to polska tożsamość powinna być prezentowana. Polskie spojrzenie wcale nie wyklucza uniwersalnego przekazu – to przecież na naszych ziemiach jak w soczewce skupiły się wszystkie te rzeczy, których w mniejszym czy większym stopniu zaznały potem inne narody. A jednocześnie – jak każdy naród – stanowiliśmy i stanowimy zbiorowość wyjątkową. Spotkanie z dwoma totalitaryzmami i okupacjami. Naloty na bezbronne miasta, zagłada Żydów, masowe egzekucje, planowa eksterminacja elit, wysiedlenia i wypędzenia, walki partyzanckie i fenomen Polskiego Państwa Podziemnego odwołującego się do tradycji XIX-wiecznej irredenty, czystki etniczne - to wszystko było udziałem Polaków, i określa naszą teraźniejszość oraz przyszłość (jak np. fakt, iż zamieszkujemy całą kulę ziemską - choć nie determinuje). Porównanie naszej historii z historią innych narodów– konkretnej, a nie naskórkowo dotkniętej, daje szansę, by przekaz uniwersalny nie pozostał na poziomie banału. Jeśli zrezygnujemy z konkretnego narratora i określenia klarownego celu to będziemy opowiadać, w gruncie rzeczy o niczym.
[b]Nie zgodziłbym się, że Machcewicz i Majewski zrezygnowali z narratora. Jeśli miałbym go bliżej określić, to przypomina mi on narratora opowieści Mirona Białoszewskiego „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”. W książce tej walka zbrojna jest tłem zaledwie do przedstawienia indywidualnego losu.[/b]
Ma Pan rację. Ja jednak widzę w tym niebezpieczeństwo. Narrator bowiem kreuje się na intelektualistę, dążącego do obiektywizmu poprzez wyłączenie się z narracji. Mnie tu nie ma – udaje. Taka perspektywa – sztucznej ahistoryczności prowadzi do jednego dość banalnego wniosku: wojna jest złem a jedynym dobrem jest pacyfizm. Jeśli to miałby być jedyny wniosek z tej ekspozycji to po co budować muzeum.
[b]Profesor Tomasz Szarota, jeden z najlepszych znawców życia codziennego pod okupacją pomysły Machcewicza i Majewskiego chwali.[/b]
Ta ekspozycja nie jest jednak skierowana dla profesorów historii, którzy ze swoją wiedzą są w stanie ogarnąć temat. Machcewicz i Majewski stawiają na muzeum jako rodzaj podręcznika, który będzie przedstawiał fakty – w tym z historii społecznej. Takie ujęcie tematu oznacza, że rezygnujemy z koncepcji kształcenia rozumianego jako przekazywanie wiedzy z jednej strony i wychowanie z drugiej. Ograniczenie przesłania ekspozycji tylko do funkcji informacyjnej musi ją zubożyć, a co więcej tworzyć ryzyko iż autorzy stracą kontrolę nad – i tak i tak istniejącym - przekazem. Mnie się wydaje, że takie muzeum winno świadomie kształtować pewien system wartości. Jeśli mielibyśmy pozostać przy dość banalnie rozumianym pacyfizmie to mamy do czynienia z nieporozumieniem. A potencjał jest olbrzymi – biografie wspaniałych ludzi, trudne wybory (np. dotyczące udzielania bądź nie pomocy ukrywającym się; czy też postawy ludzi postawionych wobec decyzji ostatecznej; czy istnieje cena życia? itd.).Na prawdę, jest o czym rozmyślać, przechodząc przez kolejne sale ekspozycji.