W ramach operacji pod kryptonimem "Over the Top" dwunastu polskich żołnierzy patrolowało wczoraj teren wraz z 60 Afgańczykami. Patrol wyruszył rano z niewielkiej bazy w powiecie Adżiristan w prowincji Ghazni. Polski OMLET (40 żołnierzy) szkolił tam około 100 miejscowych wojskowych i policjantów.
Jak mówi rozmówca "Rz", patrol mógł być obserwowany, choć wojskowi nie wykluczają, że Talibowie informacje dostali wcześniej.
- Żołnierze wpadli w pułapkę - mówi nasz rozmówca. Zaraz na początku potyczki kapitan Daniel Ambroziński został trafiony w szyję przez snajpera. Zdążył do niego jeszcze dotrzeć polski ratownik medyczny i osłaniający go żołnierze. - Paramedyk, po stwierdzeniu, że kapitan Ambroziński został śmiertelnie postrzelony w szyję, musiał się wycofać wraz z innymi żołnierzami, bo ostrzał był bardzo silny - opowiada rozmówca "Rz".
Według naszych źródeł wymiana ognia trwała sześć godzin. Wcześniej udało się jednak drogą radiową wezwać pomoc. Przyleciały amerykańskie F-16, F-15 i śmigłowce Apacz. Nadleciały też polskie Mi-17, które ewakuowały rannych.
Atak na Polaków jest elementem podjętej na dużą skalę ofensywy talibów przeciw siłom międzynarodowym. W niedzielę zaatakowali oni również miejscowość Pul-i Alam na południe od Kabulu, szturmując budynki biura gubernatora, policji oraz lokale wyborcze. Zginęło pięciu afgańskich policjantów.