Z Afganistanu wyjdziemy razem z NATO

Rozmowa z ministrem obrony Bogdanem Klichem

Aktualizacja: 28.09.2009 05:05 Publikacja: 27.09.2009 22:01

Bogdan Klich

Bogdan Klich

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b]Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, za kilka dni żegna się z wojskiem. Nie szczędził MON krytyki. Ale czy nie szkoda dobrego dowódcy lubianego przez żołnierzy? [/b]

[b]Bogdan Klich:[/b] Już jakiś czas temu uznałem, że sprawa gen. Skrzypczaka jest zamknięta. Nie zamierzam jej otwierać.

[b]Ale to ona wywołała w wojsku dyskusję. Część żołnierzy przyznaje generałowi rację, że to nie dowódcy mają wpływ na to, jaki sprzęt kupujemy. [/b]

Przypomnę słowa samego generała. Cytuję z pamięci: „uznałem racje ministra, że miejsce, czas i forma mojej wypowiedzi były niewłaściwe“. Koniec cytatu.

[b]Odejść chciał też dowódca operacyjny sił zbrojnych gen. Bronisław Kwiatkowski, który poczuł się niesłusznie krytykowany przez ludzi z pana otoczenia. Ostatecznie dymisję wycofał. Czy na linii cywilne kierownictwo MON – wysocy dowódcy dzieje się coś złego? [/b]

Każdy żołnierz jest wolnym człowiekiem i ma prawo do podejmowania decyzji dotyczących jego przyszłości. W Wojsku Polskim jest dziś 142 generałów i 140 z nich nie ma kłopotów ze służbą i swoim miejscem w armii. Decyzje kadrowe, jakie podjąłem latem, sprawiły, że ponad 40 dobrze zapowiadających się wysokich oficerów uzyskało szansę dalszego awansu. Według zasady, że osoby mające doświadczenie liniowe powinny nabyć też doświadczenie w sztabie i odwrotnie. To w znacznej większości ludzie w moim wieku i młodsi. [b]To oznacza zmianę warty? [/b]

Można powiedzieć, że armia zmienia oblicze. Na miejsce gen. Skrzypczaka było wielu, którzy do pełnienia takiej funkcji się nadają. Gen. Tadeusz Buk, który go zastąpił, to doskonały oficer. Trzech nowych dowódców dywizji w Wojskach Lądowych to sprawdzeni fachowcy: gen. Różański, Tomaszycki i Samol. Jeszcze o nich usłyszymy. Zatem po „sprawie gen. Skrzypczaka“ wojsko nie stanęło w miejscu.

[b]Potrzebujemy aż 142 generałów w sporo mniejszej armii? [/b]

Mamy 142 generałów na ponad 150 etatowych stanowisk generalskich. W armii odbywa się naturalna wymiana kadr. Właśnie podpisałem zgodę na odejście ze służby dwóch znakomitych generałów, bo w przyszłym roku kończą 60 lat.

[b]Czy reguła 60 lat nie powinna dopuszczać wyjątków i możliwości przedłużenia służby, jeśli na którymś z dowódców armii bardzo zależy? [/b]

Minister Aleksander Szczygło wystąpił do mnie o „poluzowanie” tych rygorów i podniesienie granicy wieku do 65 lat. Byłoby to jednak ryzykowne i groziłoby zablokowaniem kanałów awansu w kraju. Ale w przypadku stanowisk dowódczych w organizacjach międzynarodowych oraz międzynarodowych strukturach wojskowych można sobie to wyobrazić. Tam awans naszego żołnierza jest równoznaczny z awansem Polski. W takich strukturach, by uzyskać dostęp do najwyższych stanowisk, trzeba zwykle spędzić sporo lat. A przy poprzeczce ustawionej na „sześćdziesiątkę” można często po prostu nie zdążyć.

[b]Czy po rezygnacji Amerykanów z tarczy antyrakietowej w Polsce powinniśmy na nowo zdefiniować nasze stosunki z USA? [/b]

Z ostatnich deklaracji strony amerykańskiej wynika, że USA nie wycofują się z programu tarczy antyrakietowej, ale go modyfikują. To ich suwerenna decyzja, bo od początku był to amerykański projekt narodowy. Jego właściciele mogą w nim dokonywać dowolnych zmian.

[b]Tyle że chcieliśmy tej tarczy. [/b]

Chcieliśmy tarczy, bo ona instytucjonalizowałaby wojskową obecność USA w naszym kraju. Drugorzędne znaczenie ma forma tej obecności. Podstawowy dla naszego bezpieczeństwa jest fakt, że na terytorium Polski pojawia się sprzęt i żołnierze armii amerykańskiej. Wielokrotnie podkreślałem, że im więcej instytucji naszych sojuszników na terenie Polski, tym większa gwarancja, że w przypadku ewentualnego zagrożenia zobowiązania sojusznicze będą zrealizowane. To, co teraz zaproponowali Amerykanie, wydaje się pod względem wojskowym nawet bardziej atrakcyjne niż oferta administracji prezydenta Busha. Tylko trzeba pytać o możliwość realizacji nowych deklaracji. Mamy prawo być ostrożni, bo przecież rok temu podpisywaliśmy umowę o realizacji innego projektu.

[b]Z decyzji USA najbardziej cieszy się Moskwa. 18 września rozpoczęły się tuż za naszą granicą wielkie wspólne manewry rosyjsko-białoruskie „Zapad 2009”. To pokaz siły skierowany także do nas? [/b]

To największe takie ćwiczenia od powołania państwa związkowego ZBiR (Związku Białorusi io Rosji – red.) w 1997 roku. Uczestniczy w nich 12,5 tys. żołnierzy, a wraz z odbywającymi się równolegle ćwiczeniami „Ładoga 2009” – angażują one całą Białoruś, obwód kaliningradzki, moskiewski i leningradzki okręg wojskowy. To oczywiste, że jest w tym element demonstracji siły. Zwłaszcza, że legenda ćwiczenia zakłada powstrzymanie agresji NATO i kontruderzenie.

[b]Nasi obserwatorzy zostali na nie zaproszeni? [/b]

O ćwiczeniach wie OBWE i także nas obserwatorzy będą mogli zobaczyć je 29 września, w czasie tzw. VIP Day. Przyglądamy się im bardzo uważnie. Nie bagatelizujemy tego, że odbywają się tuż za naszą granicą, ale nie robimy z tego dramatu.

[b]Mamy dostać uzbrojoną baterię Patriotów, choć do niedawna słyszeliśmy, że raczej uzbrojona nie będzie. Nie ma jednak pewności, że dotrze ona do Polski w tym roku. Ponadto mówi się, że Patrioty mogłyby się znaleźć w Redzikowie, choć wcześniej miały być zlokalizowane niedaleko Warszawy. To, gdzie się znajdą, nie ma znaczenia dla naszego bezpieczeństwa? [/b]

Stacjonowanie Patriotów w Polsce jest przesądzone, ale data ich pierwszego, rotacyjnego pobytu, nie jest jeszcze wyznaczona. Zakładamy, że stanie się to nie później niż w przyszłym roku. To głównie prasa spekulowała, gdzie ta bateria będzie umieszczona. Ani resort obrony, ani MSZ tego nie potwierdzały, bo to nie zostało rozstrzygnięte. W Redzikowie - w myśl koncepcji nowej administracji amerykańskiej - po roku 2015 mogą zostać umieszczone mobilne zestawy rakiet SM-3, które umożliwiają przechwytywanie rakiet krótkiego i średniego zasięgu. O tym będziemy z USA rozmawiać, bo i tak trzeba podpisać aneks do zeszłorocznej umowy o bazie amerykańskiej.

[b]Skoro mieszkańcy Redzikowa nie chcą rakiet ani bazy amerykańskiej, może warto zmienić lokalizację? [/b]

Nie wykluczam takiej możliwości.

[b]Wielu Polaków uważa, że USA nas zawiodły. Czy kiedy Amerykanie znowu poproszą sojuszników z NATO o zwiększenie kontyngentu w Afganistanie - a jeden z dowódców już o tym mówi – tym razem powiemy „nie”? [/b]

Generał Stanley McChrystal jest nie tylko oficerem amerykańskim, ale i głównodowodzącym sił NATO w Afganistanie. Jeśli nawołuje do zwiększenia sił, występuje przede wszystkim w tej drugiej roli. Uważam, że kieruje to wezwanie głównie do tych krajów, które choć mają tam czasem liczniejsze od polskiego kontyngenty, nałożyły na nie takie ograniczenia, że ich żołnierze nie mogą brać udziału w zadaniach bojowych.

[b]Jak Niemcy, którzy choć mają dwa razy liczniejszy kontyngent od naszego, w walkach z talibami nie uczestniczą? [/b]

Oprócz Niemiec kilka krajów ma podobne ograniczenia. Gen. McChrystal mówi też jednak, że trzeba zmienić strategię, zwłaszcza próbować oddzielić ludność cywilną od rebeliantów. To niełatwe, ale w ten sposób można zagwarantować cywilom bezpieczeństwo, co jest podstawowym zadaniem sił NATO. Trzeba też skuteczniej szkolić afgańskie siły policyjne i wojskowe.

[b]Te same, które – jak to się zdarzyło w prowincji Ghazni, za którą odpowiadamy – zdradzają polskich sojuszników. [/b]

Można mieć zastrzeżenia do afgańskich sił bezpieczeństwa, ale bez ich odpowiedniego przygotowania niemożliwe będzie wycofanie się NATO z Afganistanu.

[b]Ta operacja w ogóle może zakończyć się sukcesem? Niedawno spotkaliśmy się na pogrzebie kolejnego polskiego żołnierza, który zginął w Afganistanie. Kapelan powiedział wtedy: „walczymy tam, aby tu mógł być pokój”. Coraz więcej Polaków jednak w to nie wierzy. Politycy muszą to brać pod uwagę. Czy udział w tej operacji nie kosztuje nas zbyt wiele, nie tylko pod względem finansowym? [/b]

Trudno wyobrazić sobie skuteczne NATO bez powodzenia w Afganistanie. Jeżeli Sojusz nadal ma być gwarantem bezpieczeństwa dla swoich członków, musi wyjść z tego kraju z podniesionym czołem. Zatem sukces w Afganistanie to dziś zasadniczy probierz wiarygodności NATO. To alternatywa - być albo nie być. I nie chodzi tylko o tę operację.

[b]Nasz kontyngent afgański dostaje coraz to nowy sprzęt. Czy w czasie kryzysu nie jest to worek bez dna? Stać nas na udział w tej misji? [/b]

Ta operacja nie jest aż tak kosztowna, jak się to niektórym wydaje. Polska ponosi tylko część wydatków związanych z naszą obecnością w Afganistanie. Koszty osobowe tej misji to w tym roku ok. 250 mln zł. Koszty dozbrojenia kontyngentu to w tym roku – 386 mln zł. Zatem w tegorocznym budżecie MON Afganistan stanowi ok. 636 mln zł, czyli niewielką część z ok. 22,5 mld zł przeznaczonych na obronność. Armii polskiej nie można dzielić na wojsko w Afganistanie i wojsko w kraju. Większy wysiłek finansowy na doposażenie kontyngentu musi iść w parze z lepszym wyposażeniem wojska w kraju. Armia ma przede wszystkim gwarantować bezpieczeństwo Polski w tym miejscu, gdzie nasz kraj się znajduje. Misje ekspedycyjne są dopiero na drugim miejscu.

[b]Czy na pewno wojsko w kraju na tym nie cierpi? Nie było w tym roku np. rekrutacji do szkół podoficerskich Wojsk Lądowych. Jak usłyszeli ci, którzy chcieli się tam uczyć – z braku pieniędzy. [/b]

Powodem wstrzymania naboru do szkół podoficerskich dwóch rodzajów sił zbrojnych był brak potrzeb. Mamy wystarczającą liczbę podoficerów w armii, która w ciągu ostatnich lat zmniejszyła się o prawie 50 tys. żołnierzy – ze 150 do 100 tysięcy. Nie ma powodu, by kształcić kogoś, dla kogo nie będzie miejsca w służbie. Zmienia się też struktura kadrowa armii. Za mało było w niej szeregowych. Dlatego staramy się pozyskać w pierwszej kolejności chętnych do korpusu szeregowych zawodowych.

[b]Było, o ile wiem, wielu kandydatów. [/b]

Owszem, mamy nadmiar ochotników. W ciągu ostatniego czasu przyjęliśmy do tzw. służby nadterminowej prawie 10 tys. żołnierzy z zasadniczej służby wojskowej. Oni w pierwszej kolejności stają się szeregowymi zawodowymi. Żeby jednak zaspokoić aspiracje ponad 20 tysięcy osób, które z cywila zgłosiły się do służby, zaproponowałem, aby trafiły one do Narodowych Sił Rezerwowych. Do końca 2010 r. chcemy mieć w nich do 10 tys. osób, a do końca 2011 – 20 tys. Przed tygodniem pan prezydent podpisał ustawę dotyczącą tej sprawy.

[b]Zapowiedź wielkości deficytu budżetowego na przyszły rok wstrząsnęła nami. Czy dla części zbrojeniówki, która już musi radzić sobie ze spadającymi zamówieniami wojska oznacza to upadek? W przyszłym roku resort obrony zamówi jeszcze mniej sprzętu niż w 2009 r.? [/b]

Zbrojeniówka, co może potwierdzić minister Michał Boni, ostatnio pozytywnie wypowiada się o resorcie obrony. Odsłoniliśmy przed przedstawicielami przemysłu obronnego plany na najbliższe 10 lat. Podczas rozmów przedstawiliśmy 14 programów uzbrojenia, które będą realizowane do roku 2018, a nawet dłużej. Umówiliśmy się też na regularne konsultacje, by zbrojeniówka miała jasną perspektywę, na którą może się orientować. Drugim powodem „ocieplenia” dialogu jest wywiązywanie się rządu ze złożonych latem deklaracji. Chodzi o skalę zamówień do końca przyszłego roku i program Agencji Rozwoju Przemysłu wspierający finansowo te zamówienia, na które nie było pokrycia z budżetu MON. To niebagatelna kwota 500 mln zł w tym roku i miliarda złotych w 2010. W dodatku przyszłoroczny budżet MON ma być lepszy niż tegoroczny. Zbrojeniówka ma powody do spokoju.

[b]Czy – podobnie jak Niemcy - nie powinniśmy zacząć rozmawiać o wycofaniu się z Afganistanu? [/b]

Elementem naszej strategii obecności w Afganistanie musi być sposób zakończenia misji. Ta „strategia wyjścia” musi się jednak opierać na kryteriach, których spełnienie pozwoli zakończyć tę operację. Jestem zwolennikiem zastosowania identycznych kryteriów jak te, którymi posługiwaliśmy się w Iraku. To przede wszystkim zdolność regionalnej i lokalnej administracji w prowincji Ghazni do skutecznego zarządzania nią. Ponadto armia afgańska, a zwłaszcza jej 3. Brygada, stacjonująca w Ghazni, musi zapewnić bezpieczeństwo obywatelom, a miejscowa policja – skutecznie dbać tam o porządek publiczny. Te kryteria da się zmierzyć i pokazać, co zostało zrobione. W ostatnim czasie na mapie prowincji Ghazni widać, że w niektórych jej rejonach – jak Giro i Karabach - zarządzanie się poprawia. Ale np. w dystrykcie Andar funkcjonowanie administracji się pogorszyło.

[b]Afganistanem trudniej sprawnie zarządzać niż Irakiem. [/b]

Rzeczywiście funkcjonowanie administracji lokalnej jest trudniejsze, bo Afganistan nie ma takich tradycji państwowych jak Irak. W prowincji Ghazni jest w tej chwili ok. 1600 policjantów i ok. 2600 żołnierzy afgańskich. To nie wystarczy, by spokojnie „odtrąbić” odwrót. Zwiększyliśmy liczbę zgrupowań naszych żołnierzy i żandarmów odpowiedzialnych za szkolenie tych sił. W czasie ostatniej rozmowy z gen. McChrystalem zgodziłem się, że nasi żołnierze muszą jak najwięcej współpracować z afgańskimi partnerami. To poprawia skuteczność działań bojowych. Podobnie było w Iraku.

[b]Brzmi to tak, jakby Afgańczycy nieustannie wymagali opieki. [/b]

Czeka ich jeszcze długa droga. Nie ma jednak innego sposobu niż doskonalenie ich umiejętności w trakcie szkolenia i w walce. Od tego, jak będą przygotowani, zależy możliwość naszego wyjścia z Afganistanu.

[b]Gotowe są ekspertyzy dotyczące przyszłości naszej misji. Jakie scenariusze przewidują? [/b]

Te opinie mówią o wymiarze wojskowym i politycznym naszej obecności w prowincji Ghazni. To tylko materiał wyjściowy do określenia stanowiska ministra obrony. Korzystam z tego, ale to, co przedstawię premierowi, będzie uwzględniać także warunki polityczne dalszej obecności Polski w Afganistanie. Opowiadam się za tym, byśmy uczestniczyli w tej misji tak długo, jak długo będzie ją prowadzić NATO. Według zasady - razem weszliśmy, razem wychodzimy. W NATO toczy się dyskusja także o tym, czy iść dotychczasowym tropem misji Sojuszu i określić stan końcowy, jaki trzeba osiągnąć, by wyjście wojsk sojuszniczych było możliwe czy też – jak często czyni Unia Europejska - określać datę końca obecności w danym rejonie. Przychylam się do pierwszego rozwiązania, bo w nim sformułowane są kryteria, które trzeba spełnić, by tę decyzję podjąć. Jedno jest pewne: nasza obecność w Afganistanie musi zakończyć się sukcesem.

[b]A jeśli to okaże się możliwe za 20 lat? [/b]

Nie chcę spekulować, jak długo potrwa misja w Afganistanie. Dla Iraku też przedstawiano czarne scenariusze. Rozmawiamy natomiast o tym, jak liczny powinien być nasz kontyngent. Na to pytanie odpowie strategia, nad którą w MON pracujemy. Liczą się dwa kryteria: ocena poziomu ryzyka i stan wyposażenia. Ewentualne zwiększenie kontyngentu zależy od nich obu, a jego zmniejszenie – od tego pierwszego. Gdyby zagrożenie dla naszych żołnierzy wzrastało, kontyngent należy zwiększyć. Na razie przedkładam Radzie Ministrów wniosek o kontynuowanie naszej obecności w Afganistanie w składzie 2000 żołnierzy plus 200-osobowy odwód w kraju. W tym roku najgorsze mamy już za sobą. Związane z wyborami prezydenckimi w Afganistanie natężenie incydentów zbrojnych zmniejszyło się. Pokazuje to statystyka. Zima to mniej działań wojskowych przeciwnika, co nie znaczy, że talibowie zapadają w sen. Odtwarzają swe zdolności militarne. My musimy zrobić to samo. Być może na przełomie lutego i marca, gdy aktywność przeciwnika wzrośnie, na ostatnie miesiące VI zmiany przerzucimy tam nasz odwód strategiczny. Pytanie, jaka ma być ostateczna wielkość kontyngentu, będzie dotyczyło dopiero kolejnej zmiany, a ta pojedzie do Afganistanu w kwietniu.

[b]Warto było zamieniać spokojną posadę w Parlamencie Europejskim na stanowisko szefa MON? [/b]

Pod względem finansowym - nie, bo pensja ministerialna jest dziś mniej więcej czterokrotnie niższa od wynagrodzenia poselskiego w Brukseli. Co więcej, odpowiedzialność ministra jest znacznie większa. Niemniej zarządzanie obronnością średniego kraju europejskiego i przeprowadzenie profesjonalizacji armii, której skutki będą odczuwalne przez dziesięciolecia, to bardzo poważne wyzwanie.

[b]Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, za kilka dni żegna się z wojskiem. Nie szczędził MON krytyki. Ale czy nie szkoda dobrego dowódcy lubianego przez żołnierzy? [/b]

[b]Bogdan Klich:[/b] Już jakiś czas temu uznałem, że sprawa gen. Skrzypczaka jest zamknięta. Nie zamierzam jej otwierać.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!