Na przykład w sierpniu 2004 roku Sławomir Kościuk (jak się okazało później, jeden z morderców Olewnika) został wypuszczony bez postawienia mu zarzutów, choć znaleziono przy nim kartę SIM do telefonu, z której korzystali porywacze. – Tłumaczenie Kościuka, że kartę znalazł na ulicy, to dla mnie ciemnota – ocenił Olejnik i zaznaczył, że gdyby wierzyć w takie tłumaczenia, nie złapano by żadnego bandyty.
Były wiceprokurator generalny potwierdził, że w grupie policjantów z Centralnego Biura Śledczego była osoba, która wynosiła informacje ze sprawy.
– Na przełomie lat 2004 – 2005 ówczesny szef CBŚ Janusz Gołębiewski poinformował mnie, że w grupie jest „kret”, który na bieżąco przekazuje informacje z działań, posiedzeń, ustaleń i czynności jednemu z detektywów – mówił były wiceprokurator.
Olejnik przyznał, że do czerwca 2005 r., kiedy pełnił funkcję, policyjna grupa twierdziła, że jeszcze można uratować porwanego Krzysztofa. Jesienią otrzymał sygnały, że Olewnik może jeszcze żyć. – W czerwcu 2005 r. miałem wypadek i sprawa wymknęła się spod mojej kontroli – dodał Olejnik.
Pełnomocnik rodziny Olewników, mecenas Ireneusz Wilk: – Prokurator Olejnik dokonał podsumowania ustaleń komisji. Potwierdził, że za nieprawidłowości odpowiedzialność ponosi policja i prokuratura.
W piątek przed komisją zeznawali też inni świadkowie. Karol Napierski, były prokurator krajowy, który jak twierdził, miał „ogólną” wiedzę, też mówił o niedopatrzeniach. A Zygmunt Kapusta, który szefował Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie, twierdził, że sprawy Olewnika nie pamięta.