Bafana Bafana od rana, wszystkie ręce do trąb

Wróciła nadzieja, że reprezentacja RPA jednak awansuje do drugiej rundy.

Publikacja: 08.06.2010 01:45

Kapitan reprezentacji RPA Aaron Mokoena rozdaje autografy po treningu

Kapitan reprezentacji RPA Aaron Mokoena rozdaje autografy po treningu

Foto: PAP/EPA

Za mur kampusu uniwersytetu Witwatersrand zajrzeć nie sposób, tłumu wokół nie widać, ale z daleka wiadomo, kto tu będzie trenować. Trzeba iść za głosem vuvuzeli. Już je słychać ze środka, choć do treningu jeszcze godzina.

Cichną tylko wtedy, gdy zapiewajło z trybuny podaje ton. „Aa-ron Mo-koe-na, Aa-ron Mo-koe-na”. Mokoena to przywódca kadry. – Dlaczego go tu uwielbiają? Bo jest kapitanem, gra w Portsmouth, a wszyscy śledzą Premiership, ma ponad sto meczów w reprezentacji – mówi miejscowy dziennikarz.

Ludzie podnoszą się na chwilę z miejsc, tańczą. Ale wielkiej fiesty znanej z meczów innych afrykańskich drużyn nie ma. Najważniejsza jest vuvuzela. Gdy radio od rana pyta: „A co ty zrobisz dla Bafana Bafana?”, to każdy w RPA zna odpowiedź:

- Będę trąbił. Rywali trzeba ogłuszyć, nie są do tego dźwięku przyzwyczajeni. Próba będzie jutro w południe w Sandton, gdy kibice chwycą na sygnał swoje vuvuzele, a piłkarze przejadą ulicami w odkrytym autobusie.

Bafana Bafana dopadną cię wszędzie. Atakują z telewizji, plakatów, rozmów na ulicach. „Chłopcy, uczyńcie nas dumnymi”, „Sprawcie, że poczujemy się zjednoczeni” – wzywa lokalny sponsor turnieju. Przekaz dla kibiców jest jasny: Nie wspieracie tylko piłkarzy, wspieracie cały zjednoczony naród.

[srodtytul]Cudotwórca Parreira[/srodtytul]

Gdy piłkarze wychodzą na trening, ryk staje się nie do zniesienia. Pojawia się Matthew Booth i wita go przeciągłe buczenie. Booth jest jedynym białym w reprezentacji, trybuny zapełnił kolorowy tłum, ale to buczenie to znak sympatii. Booth jest maskotką reprezentacji.

Ale najważniejszy jest dziś Carlos Alberto Parreira. Cudotwórca, jak krzyczą pierwsze strony gazet. Od kiedy wrócił do pracy w RPA jesienią ubiegłego roku, nie przegrał żadnego meczu. To już 12 spotkań, a mówimy o drużynie, której wróżono kompromitację na mundialu. Tak było, gdy zatrudniony w 2006 roku Parreira zrezygnował z pracy – i gigantycznej pensji – by opiekować się chorą żoną. Polecił na swojego następcę innego Brazylijczyka, Joela Santanę. Ale ani kibice, ani piłkarze tej zmiany nie zaakceptowali.

Santana myślał tylko o obronie, wystawiał dwóch defensywnych pomocników. Piłkarze chcieli grać odważnie, trenera nie szanowali, na zgrupowania przyjeżdżali dla imprez. Gdy Santana odszedł i udało się namówić jego poprzednika do powrotu, wszyscy odetchnęli. Dziennikarze mówią, że od kiedy jest Parreira, piłkarze nawet inaczej wchodzą do hotelu.

[srodtytul]Kiedy gaśnie zapał[/srodtytul]

Na pewno inaczej grają. Parreira wybrał taki sposób przygotowań jak Guus Hiddink w Korei Południowej przed mundialem 2002: może inni lepiej od nas kopią piłkę, ale my będziemy szybciej od nich biegać. Zbierał drużynę na długie zgrupowania, przekonał, że warto się poświęcić. Jeszcze nie tak dawno normą były drwiny z reprezentacji, teraz wróciła nadzieja. Zwłaszcza po sobotnim zwycięstwie 1:0 z Danią, innym finalistą.

RPA jest w trudnej grupie. Za trzy dni gra z Meksykiem, potem z Urugwajem i na koniec rundy grupowej z Francją. Gospodarz mundialu jeszcze nigdy nie odpadł w pierwszej rundzie. W mistrzostwach Europy to się już ostatnio zdarzało: Belgii w 2000 r., Austrii i Szwajcarii dwa lata temu. Ale Euro to jednak inna historia. Jak gaśnie zapał kibiców gospodarzy, to scenę przejmują inni. A w RPA bez entuzjazmu miejscowych może się nie udać zapełnić trybun. Nikt poza grupowymi rywalami RPA nie ma ochoty tego sprawdzać. Na pewno nie sponsorzy, telewizje, i zarabiająca dzięki nim FIFA.

Dopóki jest entuzjazm, można sprzedać wszystko, co ma barwy gospodarza. W Soweto flagi są dosłownie wszędzie, ale wiszą też na willach w białych dzielnicach.

Do tego obowiązkowo mała chorągiewka na samochodzie i wynalazek, który ma szansę stać się stałym obrazkiem z następnych wielkich turniejów: pokrowiec na boczne lusterka w kolorach RPA – albo innych drużyn, ale takie widać rzadko. Jak długo tak przystrojone samochody będą zapełniały ulice, to będzie pewnie jasne już po pierwszym meczu.

A co, jeśli gospodarze jednak odpadną szybko? Większość kibiców mówi, że wtedy będą za Brazylią. Wśród białych sporo zwolenników mają też Argentyna i Australia. Jak mówią, przez solidarność z południową półkulą. Ale o tym się rozmawia coraz ciszej. Koniec z defetyzmem. Od teraz – wszystkie ręce do trąb.

Za mur kampusu uniwersytetu Witwatersrand zajrzeć nie sposób, tłumu wokół nie widać, ale z daleka wiadomo, kto tu będzie trenować. Trzeba iść za głosem vuvuzeli. Już je słychać ze środka, choć do treningu jeszcze godzina.

Cichną tylko wtedy, gdy zapiewajło z trybuny podaje ton. „Aa-ron Mo-koe-na, Aa-ron Mo-koe-na”. Mokoena to przywódca kadry. – Dlaczego go tu uwielbiają? Bo jest kapitanem, gra w Portsmouth, a wszyscy śledzą Premiership, ma ponad sto meczów w reprezentacji – mówi miejscowy dziennikarz.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!