Macierewicz: katastrofa smoleńska ponadpolityczna

Jeżeli ktoś zawinił w sprawie katastrofy smoleńskiej, to powinien ponieść karę bez względu na to, czy jest Polakiem, Rosjaninem, kontrolerem lotu czy wysokim urzędnikiem państwowym – twierdzi poseł PiS, szef zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, w rozmowie z Jackiem Przybylskim

Publikacja: 22.11.2010 19:13

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Dowód naiwności, mieszanie ludziom w głowach, zdrada i kabaret – tak polscy politycy określali pana zeszłotygodniową wizytę w Waszyngtonie.

Trudno uznać ludzi, którzy tak mówią, za wiarygodnych polityków, a dziennikarzy, którzy to powtarzają, za poważnych przedstawicieli opinii publicznej.

Sądzi pan, że Kongres może rzeczywiście przyjąć rezolucję w sprawie powołania międzynarodowej komisji ds. Smoleńska?

Jeżeli wybitni kongresmeni, np. Dana Rohrabacher, i senatorzy, np. Richard Burr, mówią w rozmowach z nami, że powołanie takiej komisji jest niezbędne, to ufam im bardziej niż tym, którzy oddali wyjaśnienie tragedii smoleńskiej w ręce premiera Putina.

 

 

A są poważne szanse na przyjęcie takiej rezolucji?

Szanse są duże. Senatorowie, z którymi rozmawialiśmy, byli wstrząśnięci faktami, które im przedstawiliśmy. O ich stanowisku przesądziło niszczenie przez stronę rosyjską dowodów, przetrzymywanie czarnych skrzynek, a zwłaszcza unieważnienie zeznań kontrolerów lotu z 10 kwietnia wskazujących na wojskowy charakter lotniska i procedur lądowania. Istotne znaczenie miały informacje o złamaniu przez Rosjan konwencji z Chicago. To dlatego podkreślali, że gdyby działała międzynarodowa komisja, nigdy do takich nieprawidłowości by nie doszło.

Ilu członków Kongresu poparło inicjatywę utworzenia międzynarodowej komisji w sprawie katastrofy?

Co najmniej pięciu senatorów jest już zdecydowanych podnieść tę sprawę po rozpoczęciu nowej kadencji Senatu.

Jakie argumenty były dla nich najbardziej przekonujące?

Niszczenie dowodów, próba zmiany zeznań i to, że oddano całość postępowania w ręce rosyjskie. A także fakt, iż do dzisiaj Polska nie ma nie tylko czarnych skrzynek, ale nawet wiarygodnych kopii zapisów z czarnych skrzynek, bo te kopie zapisów, które otrzymaliśmy, były wielokrotnie zmieniane. Szefowie Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu wskazali zaś na to, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej traktowane są w sposób, który w Stanach Zjednoczonych nigdy nie mógłby mieć miejsca. Tu najpierw rodzinom przedstawia się wszystkie informacje, dopiero potem zostają one przekazane opinii publicznej.

Dlaczego spotkał się pan z szefami Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, skoro współpracuje z nią też polski rząd, a szef MSWiA Jerzy Miller zapewnia, że rada pomoże polskim ekspertom w ostatecznym redagowaniu opinii. Może lepiej byłoby najpierw poczekać na pełny raport, niż z góry przekreślać polskich prokuratorów i szukać wsparcia na Zachodzie?

Rozmawiali z nami wszyscy dyrektorzy rady i bardzo jasno stwierdzili, że nie konsultują swojego stanowiska z żadnym państwem trzecim. Na tym tle oświadczenia pana Millera wyglądają więc tak jak jego wcześniejsze informacje składane przed polskim Sejmem: niewiarygodnie.

Co jeszcze usłyszał pan od szefów Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu?

Treść i ustalenia tych rozmów chcemy najpierw przekazać rodzinom ofiar. Zamierzamy ponownie spotkać się z dyrektorami rady już po publikacji uwag komisji Millera do rosyjskiego raportu.

Spotkał się pan też z pracującym w Waszyngtonie dawnym doradcą Władimira Putina Andriejem Iłłarionowem.

Pan Iłłarionow uważa, że świadectwa rosyjskie oraz dowody, które zebrał, a które nam przedstawił, nie pozostawiają wiele wątpliwości, że odpowiedzialność za katastrofę ponoszą przede wszystkim kontrolerzy lotu. Nasze analizy prowadzą do tej samej konkluzji. Wszystkie materiały musimy jednak przeanalizować. Pan Iłłarionow zgodził się wejść w skład grupy doradców sejmowego zespołu, którym kieruję.

Według mediów rosyjscy śledczy wskazują w raporcie, że odpowiedzialność leży głównie po stronie polskich pilotów.

W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy wielu dziennikarzy upowszechniało rosyjskie informacje. Jakby nie zdawali sobie sprawy, iż stają się narzędziem propagandy jednej strony. Do dzisiaj żaden z tych dziennikarzy nie wytłumaczył się z bezzasadnej, okrutnej dla rodziny kampanii medialnej skierowanej przeciwko generałowi Błasikowi. Pana pytanie odnosi się do podobnej sytuacji. Rosjanie już pierwszego dnia przesądzili, że to Polacy są winni. Część mediów pomaga im w propagowaniu tego stanowiska.

Twierdzi pan, że przecieki do mediów o kobiecym głosie w kabinie pilotów, braku doświadczeniu pilotów czy generale Błasiku, który miał w krytycznym momencie siedzieć za sterami, były częścią celowej akcji dezinformacyjnej?

Pana opis przebiegu tej akcji dezinformacyjnej jest bardzo trafny.

Kiedy najwcześniej Kongres mógłby głosować nad rezolucją o powołaniu międzynarodowej komisji?

Sprawa jest otwarta. Być może próba zostanie podjęta do końca grudnia, chociaż raczej nastawiamy się na przyszłą kadencję Kongresu. Więcej wagi przykładamy do stanowiska Senatu.

Czy jeśli ta komisja powstanie w przyszłym roku, będzie wówczas miało jeszcze sens, skoro sam pan przekonuje, że strona rosyjska niszczy dowody w sprawie katastrofy?

Im szybciej powstanie komisja, tym lepiej. W takich sprawach każda stracona chwila oznacza bowiem utratę dowodów. Ale nawet jeśli uda się ją powołać w styczniu, lutym czy w marcu, to nadal będzie miała szanse dojść do prawdy, bo poza dowodami materialnymi są jeszcze zeznania ludzi, którzy ciągle żyją. Sposób działania tej komisji i jej wnikliwość będą zależały od determinacji politycznej i świadomości tego, jak ważne dla całego wolnego świata jest wyjaśnienie, jak mogło dojść do śmierci ogromnej części elity państwa polskiego. I to właśnie tej części elity, która była najbardziej zaangażowana we współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, w politykę budowy niepodległej Polski i niepodległych państw Europy Środkowej. Praca tej komisji będzie więc ważna – niezależnie od momentu, kiedy zostanie powołana. Szczególną odpowiedzialność ponoszą w tym wypadku te media, które robiły wszystko, by taka komisja nie powstała, oraz ci politycy, którzy najpierw za wszelką cenę starali się przeszkodzić w powołaniu komisji, a następnie ubolewają, że powstanie zbyt późno. To cyniczna gra i nie ma ona nic wspólnego z dążeniem do prawdy.

Sądzi pan, że Rosja wpuści taką komisję na swoje terytorium? Nie przewiduje pan z tym kłopotów?

Przewiduję. Ale wiele osób wyobrażało sobie po śmierci Litwinienki, że nie będzie można nic w tej sprawie wyjaśnić, ponieważ Rosja nie pozwoli na prowadzenie śledztwa. A jednak brytyjscy śledczy zostali wpuszczeni do Moskwy i udało im się przeprowadzić tam odpowiednie postępowanie. Nie zarzekałbym się więc zbyt szybko, że Rosja nie wyrazi zgody w sprawie komisji ds. Smoleńska. Zwłaszcza jeśli opinia wolnego świata – a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych – będzie jednoznaczna. A także, jeżeli media nie będą się wciąż zajmowały atakami na tę komisję.

Czy jednoznaczne stanowisko USA jest możliwe w sytuacji, gdy Barack Obama robi tak wiele dla ocieplenia stosunków z Rosją?

To pytanie o politykę, a my rozmawiamy o sprawie, która jest ponadpolityczna, rozmawiamy o dojściu do prawdy. Wszyscy nasi rozmówcy – nawet ci, którzy nie podjęli jeszcze decyzji o swoim poparciu dla powołania międzynarodowej komisji – mówili, że wyjaśnienie tej sprawy jest najważniejsze. Izba Reprezentantów i Senat od stycznia będą miały nowy, inny niż na początku kadencji prezydenta Baracka Obamy skład i wydaje się, że będą miały inne zdanie w sprawie tragedii smoleńskiej. Dlatego powołanie tej komisji i jej sukces są realne.

Co dalej, jeśli się okaże rzeczywiście, że to rosyjscy kontrolerzy są winni katastrofy?

Winnych trzeba ujawnić, dać im możliwość obrony i wyciągnąć konsekwencje prawne zarówno wobec sprawców, jak i wobec tych, którzy ich winę próbowali ukryć i utrudniali dojście do prawdy. Jeżeli ktoś zawinił, to powinien ponieść karę bez względu na to, czy jest Polakiem, Rosjaninem, kontrolerem lotu czy wysokim urzędnikiem państwowym.

Pytam, bo wspomniana przez pana sprawa morderstwa Aleksandra Litwinienki doprowadziła do poważnego kryzysu dyplomatycznego na linii Londyn – Moskwa. Jeżeli się okaże, że kontrolerzy lotu świadomie wprowadzili pilotów w błąd i doprowadzili do śmierci polskiego prezydenta i czołowych polityków, to co powinien wtedy zrobić polski rząd?

Żądać uczciwego sądu i ukarania winnych oraz tych, którzy ich ewentualnie inspirowali. Ale dzisiaj jesteśmy jeszcze daleko od wskazywania winnych. Tę sprawę trzeba przede wszystkim uczciwie zbadać. Zajmuje się tym zespół parlamentarny, którym kieruję, i mam nadzieję, że zajmie się tym także międzynarodowa komisja. Niestety, nie zajmuje się tym rząd premiera Donalda Tuska, bo oddał wszystko w ręce rosyjskie i milczy, gdy niszczy się dowody, zmienia zeznania, łamie konwencję z Chicago. Na tym polega odpowiedzialność tych, którzy 29 kwietnia przed Sejmem mówili, że śledztwo trzeba było oddać w ręce Rosjan, ponieważ inaczej byłoby im przykro.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!