[b]rz: Po zwycięstwie w Rybińsku jest niemal pewne, że Pucharu Świata nikt pani nie zabierze. Teraz liczą się tylko mistrzostwa świata w Oslo?[/b][b]Justyna Kowalczyk:[/b] Pięknie by było z tym pucharem, nie ukrywam, że to dla Kryształowej Kuli przyjechałam do Rosji. Został jeszcze sprint w Rybińsku, a potem będę pochłonięta tylko mistrzostwami. Zwykle dwa tygodnie przed taką imprezą jestem bojowo nastawiona. Tydzień przed zaczynam się bać. Przez następne dni myślę: co ja tutaj robię? Ale przychodzą starty i jakoś sobie radzę.
[b]Pobiegnie pani w Drammen za dwa tygodnie, kilka dni przed mistrzostwami świata?[/b]
Tak. Ale przyjadę tam bezpośrednio z gór, prosto na start, więc cudów się nie spodziewam. Na początku zakładaliśmy, że będziemy wcześniej w Oslo, ale trasy otwierają tam dopiero po zakończeniu biegów w Drammen. I tak musielibyśmy już zjechać z gór, więc startuję. To tylko 50 km od Oslo, potem od razu jedziemy zobaczyć, co organizatorzy wymyślili na trasach mistrzostw.
[b]Podobno przygotowali arcytrudną trasę na 30 km stylem dowolnym. Tam będzie największa szansa na pokonanie Marit Bjoergen? Jak na igrzyskach, w ostatnim biegu?[/b]
Na razie na żaden wyścig się nie nastawiam, bo na każdym z długich dystansów (na MŚ będzie 10 km klasycznym, bieg łączony na 15 km i 30 łyżwowym – p.w.) byłam ostatnio na mniej więcej tym samym poziomie. Za każdym razem druga, z podobną stratą do Bjoergen. Myślę raczej o różnych częściach trasy, gdzie mogę stracić, gdzie zyskać, rozkładam ją sobie taktycznie. Zakręty, finisz, te różne niuanse, które muszą być poukładane w głowie. A liczy się teraz przede wszystkim sprint stylem dowolnym, bo jest pierwszy.