Minister sprawiedliwości: po wyborach koalicja PO i PSL

Minister sprawiedliwości o swojej kadencji, planach na kampanię wyborczą i prezydencji

Publikacja: 18.07.2011 19:45

Krzysztof Kwiatkowski

Krzysztof Kwiatkowski

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Nie jest panu przykro, kiedy czyta pan, że Ryszard Kalisz ma być po wyborach ministrem sprawiedliwości?

Krzysztof Kwiatkowski (PO), minister sprawiedliwości:

Nie, nie jest mi przykro. Dyskusja o tym, kto jest w jakiej partii ministrem w gabinecie cieni, jest normalna. Szczególnie przed wyborami. Nie jest mi też przykro, kiedy czytam, że w PiS w tym kontekście pojawia się nazwisko Beaty Kempy.

Ale tu nie chodzi o gabinety cieni, tylko o ewentualny wspólny rząd PO – PSL – SLD.

W moim przekonaniu po wyborach będzie koalicja PO – PSL.

Nie boi się więc pan, że po wyborach nie wróci pan na stanowisko?

Staram się przestrzegać bardzo mądrej zasady, by się nadmiernie nie przywiązywać do zajmowanych stanowisk. Rząd kształtuje premier.

A jest pan zadowolony ze swojej kadencji?

Tak, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele do zrobienia jeszcze pozostaje. Z kilku rzeczy szczególnie jestem zadowolony. Choćby z tego, że udało się bez komplikacji przeprowadzić rozdział prokuratury od ministerstwa.

Nie brakuje panu czasem uprawnień prokuratora generalnego?

I bez tej funkcji minister sprawiedliwości ma się czym zajmować. Chociażby unowocześnianiem wymiaru sprawiedliwości. Udało nam się uruchomić e-sąd. W ciągu 15 miesięcy funkcjonowania trafiło do niego półtora miliona spraw, 90 proc. z nich jest załatwionych. W wersji elektronicznej jest już 21 milionów ksiąg wieczystych. Wprowadzamy nagrywanie na salach rozpraw...

Niektórzy z adwokatów obawiają się, że brak tradycyjnych protokołów może utrudnić im pracę. Mówią, że o wiele szybciej mogą przejrzeć pisemny protokół, niż przesłuchać przebieg całej rozprawy.

Absolutnie się z tym nie zgadzam. System, który wprowadzamy, funkcjonuje m.in. w Hiszpanii. Skrócił tam czas rozpraw o jedną trzecią. Zapis audio będzie miał znaczniki, które umożliwią szybkie odnalezienie szukanego fragmentu, a zapis wideo dokładnie pokaże zachowanie wszystkich w trakcie procesu. Poza tym skończą się odwieczne dyskusje o tym, czy protokół dokładnie odzwierciedla to, co strony mówiły na sali sądowej.

Usprawniamy wymiar sprawiedliwości całościowo – chociażby przez wprowadzanie menedżerskiego systemu zarządzania sądami. Jestem też niezwykle zadowolony z tych statystyk, które pokazują, jak realnie otworzyliśmy dostęp do zawodów prawniczych. Za czasów tego rządu łącznie na aplikacje radcowską, adwokacką i notarialną dostało się 14 tys. młodych ludzi.

Jednak to nie pan otworzył dostęp do zawodów prawniczych...

My, bez biegania z transparentem otwarcia zawodów prawniczych, w praktyce je otworzyliśmy. Poziom zdawania i na aplikacje, i egzaminów końcowych jest bardzo dobry. Egzamin końcowy w czerwcu tego roku zdało ok. 80 proc. przystępujących. Otwieramy też dostęp do zawodu sędziego dla adwokatów czy radców. Przy podejmowaniu decyzji, czy mogą rozpocząć wykonywanie zawodu sędziego, będą obecni przedstawiciele ich samorządu.

Radcowie skarżą się, że nie zrealizował pan złożonej niemal rok temu obietnicy, że będą mogli występować w sprawach karnych.

Umówiliśmy się z samorządami – adwokatów i radców – że będą nad tym wspólnie pracowały. Nie przyniosło to efektu. Dlatego projekt powstanie w resorcie.

Już pan raczej w tej kadencji nie zdąży go przeforsować.

Ale projekt powstanie. Ktokolwiek będzie ministrem sprawiedliwości po wyborach – czy to będę ja, czy ktoś inny – nie zastanie pustych szuflad. Praca w ministerstwie trwa, jest wiele projektów, które czekają na decyzję – czy je uruchamiać, czy nie.

Czy nie ma pan jednak wrażenia, że minister sprawiedliwości po pozbawieniu go funkcji prokuratora generalnego jest mniej widoczny?

Sprawy karne wzbudzają bardzo duże zainteresowanie opinii publicznej. Ale nie mam teraz wrażenia, że kwestie, którymi się zajmuję, nie są dostrzegane. Chociażby to, że jestem ministrem, który pierwszy raz od lat 90. zlikwidował przeludnienie w zakładach karnych. Złożyło się na to kilka elementów. Między innymi moje oczko w głowie – system dozoru elektronicznego.

Pana projekt?

Przyjął go minister Zbigniew Ziobro. Jednak według pierwotnej wersji zapisów ustawy z systemu mogło korzystać tylko kilkadziesiąt osób. Obejmował jedynie tych, którzy mieli pół roku do końca kary. Nie krzyczałem wtedy, że to kolejny przykład porażki z okresu rządów PiS, tylko wprowadziłem korektę, zmieniając tę granicę do roku. I teraz karę w tym systemie odbyło lub odbywa ponad 2 tysiące osób. Poza tym na zmniejszenie przeludnienia w zakładach karnych wpłynęło także to, że sędziowie częściej orzekają karę ograniczenia wolności. Mogą to robić, bo jest więcej miejsc, w których skazani mogą pracować społecznie. Przekonywałem samorządy do ich tworzenia. W wielu dziedzinach udało nam się taką pozytywistyczną pracę wykonać.

Czy jednak jest ona zauważalna? PO robiła badania rozpoznawalności polityków. W Łodzi przegrywa pan z ministrem infrastruktury Cezarem Grabarczykiem.

Nie znam takich badań. A najlepszą oceną rozpoznawalności i oceny pracy polityka jest wynik wyborczy.

Rzuca pan wyzwanie ministrowi Grabarczykowi? On ma pierwsze miejsce na liście, pan trzecie.

Nikomu nie rzucam wyzwania. Mówię tylko, że nieważne jest miejsce na liście, tylko werdykt wyborców i to, kto jakie zaufanie w ich oczach swoją pracą zdobywa. Żaden polityk startujący po 1989 r. w Łodzi nie miał lepszego wyniku wyborczego niż ten, który osiągnąłem cztery lata temu. Jeśli także w tegorocznych wyborach łodzianie zaufają mi tak licznie, będę zbudowany.

A jak pana legendarny już konflikt z ministrem Grabarczykiem? Przed wyborami w Łodzi nieco iskrzyło, były spory o listy wyborcze.

Listy, które przygotował zarząd regionu łódzkiego (szefem jest uznawany za człowieka Grabarczyka Andrzej Biernat – red.) zostały zmodyfikowane przez zarząd krajowy. Na takim miejscu, o jakie dla niego zabiegałem, znalazł się poseł Jarosław Stolarczyk. Zarząd regionu zmienił także swoją wcześniejszą decyzję - na czele listy piotrkowskiej umieścił minister Elżbietę Radziszewską. Uważam, że po tych zmianach listy są lepsze, niż te ustalone pierwotnie przez zarząd regionalny.

Czyli odnosi pan sukcesy w tej walce...

Nie ma żadnej walki. Mówię tylko, że teraz listy są lepsze.

Nie tylko w regionach iskrzy... Prezydent Bronisław Komorowski coraz częściej gra w innej drużynie, niż Platforma. Nie dopuścił do rozwiązania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Jesteśmy drużyną. Ogromną siłą Platformy jest to, że mamy możliwość swobodnej wymiany poglądów. Jesteśmy dużym ugrupowaniem, które liczy kilkadziesiąt tysięcy członków. Mamy też różne rodowody. Są osoby, które były aktywne kiedyś w AWS, UW, KLD.

W SLD, PJN...

Dzięki takiej wielości poglądów udaje się wypracowywać dobry kompromis.

Miał pan już okazję współpracować z ministrem ds. wykluczonych Bartoszem Arłukowiczem, który przeszedł do PO z klubu SLD?

Oczywiście. Mieliśmy już kilka rozmów. Informowałem go m.in. o sieci ośrodków bezpłatnej pomocy prawnej dla osób poszkodowanych przestępstwem, które uruchomiłem.

I jak tu może panu minister Arłukowicz pomóc?

Nie oczekiwałem pomocy. Po prostu w trakcie jednej z rozmów przedstawiłem, co robi ministerstwo w interesującej go tematyce – pomocy poszkodowanym. Mówiłem mu też o bardzo ciekawym projekcie, który jako resort prowadzimy i z którego jestem bardzo zadowolony – programie edukacji prawnej. Myślę jednak, że jest wiele osób, którym minister Arłukowicz może realnie pomóc.

A jak pan ocenia działalność ministra Arłukowicza?

Trudno jest oceniać po dwóch miesiącach działania.

Został powołany na pięć. Zbliża się połowa jego kadencji, więc chyba można go oceniać.

Jestem chyba większym optymistą, niż pani, co do tego, że po wyborach będziemy mogli kontynuować pracę tego rządu.

Jeżeli Trybunał Konstytucyjny utrzyma zakaz spotów i bill-boardów, jak będzie pan walczył o wyborców?

Swoją pracą. Mam np. dyżury prawne. Ostatnio – w centrum handlowym Ptak w Rzgowie pod Łodzią. Ustawiła się kolejka kilkudziesięciu osób. Towarzyszyło mi dwóch adwokatów. Sam nie byłbym w stanie porozmawiać ze wszystkimi. Będę takie dyżury miał w moim okręgu na pewno jeszcze w sierpniu i we wrześniu.

Opozycja się skarży, że spoty zlikwidowano, a politycy PO mają o wiele większą możliwość "pokazywania się" właśnie dzięki prezydencji...

Jeśli PO chciałaby wykorzystać prezydencję do tego, żeby się pokazywać, to przecież najlepszą formułą byłby najpóźniejszy możliwy termin wyborów. Duża część ważnych wydarzeń prezydencyjnych odbędzie się już po wyborach.

Platforma chciała wyznaczenia późniejszego terminu. Już w styczniu zarząd PO rekomendował datę 23 października. To prezydent zdecydował, że odbędą się 9 października.

9 października to dobra data.

—rozmawiała Katarzyna Borowska

Nie jest panu przykro, kiedy czyta pan, że Ryszard Kalisz ma być po wyborach ministrem sprawiedliwości?

Krzysztof Kwiatkowski (PO), minister sprawiedliwości:

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!