Teoretycznie szanse są równe. Mandat może zdobyć tylko jeden kandydat – nie ma list partyjnych ani lokomotyw.
– Teraz okręgi do Senatu nie są duże, łatwiej do takiego grona dotrzeć bez aparatu partyjnego – tłumaczy Romuald Szeremietiew, były wiceszef MON (w 2001 r. odszedł z polityki po zarzutach korupcyjnych opisywanych m.in. przez „Rz", został uniewinniony przez sąd), który chce jako kandydat niezależny zdobyć mandat senatorski z okręgu obejmującego m.in. Stalową Wolę.
Niech wyborcy ocenią
W jednomandatowych okręgach wyborczych pokłada nadzieję wielu tych, którzy już kiedyś z polityki odpadli, zostali wykluczeni przez duże partie lub sami z nich odeszli – w wyniku afer czy z powodu rozczarowania aparatem partyjnym.
– Wyborcy mają prawo wypowiedzieć się, co sądzą o mnie, o tym, co mnie spotkało. Mają prawo dokonać wyboru i każdą ich decyzję przyjmę z pokorą – mówił wczoraj jeden z takich kandydatów Zbigniew Chlebowski, były szef Klubu PO. Wystartuje do Senatu z okręgu świdnicko-wałbrzyskiego jako kandydat niezależny.
Po ujawnieniu przez „Rz" jesienią 2009 r. afery hazardowej – z materiałów CBA wynikało m.in., że Chlebowski prowadził nieformalne rozmowy z biznesmenami z branży hazardowej – został pozbawiony stanowiska i zmarginalizowany w PO. Teraz ocenia, że to wszystko było nagonką (w kwietniu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie afery hazardowej), i chce, by ocenili go wyborcy.