Reklama

Biedroń to żaden rywal

PO w Trójmieście jest do pokonania – uważa Leszek Miller z SLD. I zapowiada, że 13 września do Gdyni przyjedzie Aleksander Kwaśniewski, żeby mu pomóc

Aktualizacja: 06.09.2011 21:07 Publikacja: 06.09.2011 20:56

Leszek Miller, kandydat SLD do Sejmu, były premier

Leszek Miller, kandydat SLD do Sejmu, były premier

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

"Rzeczpospolita": Tygodnik "Nie" przeprowadził ankietę, z której wynika, że co trzeci jego czytelnik chce głosować na Ruch Janusza Palikota, a tylko co czwarty na SLD. Tracicie radykalnych wyborców.

Leszek Miller, członek SLD:

Martwi mnie to, bo będą to głosy stracone. Ruch Palikota nie ma szans na wejście do Sejmu, o czym powinien pamiętać każdy, kto chce oddać głos na kandydata z tej listy. Bo przy okazji osłabia inną partię lewicową, która na pewno znajdzie się w parlamencie.

Dlaczego wyborcy wolą głosować na Ruch Palikota?

Być może uważają, że SLD jest zbyt mało radykalny w walce z Panem Bogiem i Kościołem. Ale Ruch Palikota nic więcej nie zdołałby zrobić dla tej grupy, niż zrobił SLD. Każda nasza próba działania na rzecz świeckości państwa, którą podejmowaliśmy, była torpedowana przez pozostałe ugrupowania.

Reklama
Reklama

"Nie" opisuje też ogromny bałagan przy układaniu list SLD.

W każdym ugrupowaniu były awantury o listy. A jeżeli mówimy o "Nie", to odnoszę wrażenie, że Jerzemu Urbanowi nie podoba się Grzegorz Napieralski ani w ogóle SLD. Wcale bym się nie zdziwił, gdybym usłyszał o jakimś nieformalnym sojuszu między Urbanem a Januszem Palikotem. Ja też przez lata podobałem się Urbanowi, a potem przestałem. Kiedyś napiszę coś na ten temat.

Ale bałagan był. Pana przymierzano do różnych okręgów, aż wylądował pan w Gdyni, mateczniku PO.

Ja od dawna wiedziałem, że będę kandydował z Gdyni. Tylko umówiliśmy się z przewodniczącym, że to on poinformuje o tym opinię publiczną. Rozumiem to, bo gdy  byłem szefem Sojuszu, robiłem to samo. A co do PO, to nie jest nie do pokonania.

W 2001 r. to my wygraliśmy w Trójmieście. I mam nadzieję, że ponownie nam się to uda.  Jak nie teraz, to za cztery lata.

Pana rywalem będzie Robert Biedroń startujący z listy Ruchu Palikota, który stara się pana zdyskredytować.

Reklama
Reklama

Dla mnie to nie jest żaden konkurent. Marek Biernacki z PO, Jolanta Szczypińska z PiS czy Elżbieta Jakubiak z PJN to są poważni rywale. Jak jeżdżę po województwie, to na nazwisko Biedroń ludzie wzruszają tylko ramionami. Bo po prostu go nie znają. Moje nazwisko jest rozpoznawalne. A 13 września do Gdyni przyjedzie Aleksander Kwaśniewski, żeby mi pomóc.

Aleksander Kwaśniewski będzie pana wspierał?

Wystąpimy razem i myślę, że to będzie wzruszający i sentymentalny widok dla wielu Polaków.

Szorstka przyjaźń po latach przerodziła się w przyjaźń gorącą?

Mieliśmy wzloty i upadki. To będzie trochę jak w starych westernach: dwaj weterani z twarzami pooranymi zmarszczkami spotykają się, by dokończyć stare sprawy. Mówię oczywiście o sobie, bo Kwaśniewski jest młodzieniaszkiem. Poza tym widzę, że wyszczuplał i wypiękniał.

Czyli pana kampania będzie udana?

Reklama
Reklama

Nie narzekam. Spotykam się z ciepłym przyjęciem, no i nie muszę się przebijać do świadomości wyborców.

No właśnie, na waszych listach niewiele jest znanych nazwisk.

Napieralski chciał wprowadzić do Sejmu ludzi, którzy dopiero zaczynają wielką karierę polityczną. W części pewnie się to uda, a w części nie. Sama młodość i świeżość nie wystarczą, bo wyborcy lubią kandydatów doświadczonych, z którymi można porozmawiać. Dlatego żałuję, że na naszych listach zabrakło kilku poważnych nazwisk, takich jak np. Józef Oleksy i Włodzimierz Czarzasty. Szkoda, bo obaj przydaliby się w Sejmie.

Czy po wyborach może dojść do współrządzenia SLD z PO?

Jeżeli PO i PSL nie będą miały solidnej większości, to tak. Choć SLD będzie trudniejszym partnerem niż PSL. Sam jestem ciekawy, jaka będzie ta przyszła kadencja. Do tej pory Donald Tusk jak ognia unikał trudnych decyzji. Na dodatek twierdził, że rządzenie nie polega na tym, by sprawić ludziom ból. To jest niestety nieprawda. Czasami trzeba pójść pod prąd i podejmować decyzje, które bolą. Dlatego jestem ciekaw, co Tusk zrobi po wyborach, skoro nieunikniona jest poważna reforma finansów publicznych czy zmiany w systemie emerytalnym.

Reklama
Reklama

W tym momencie SLD jest ciekawym partnerem, bo myśmy udowodnili, że nie boimy się nawet takich decyzji, które politycznie są ryzykowne.

To pana rząd to udowodnił. Ale z programu SLD wynika, że nie będzie żadnych  reform, tylko radosne rozdawnictwo pieniędzy, które spadną z nieba.

Wszystkie partie obiecują przed wyborami złote góry. Nawet Jacek Rostowski, minister finansów, strażnik państwowej kasy, nie wykluczył obniżki podatku PIT w przyszłości. Skoro rząd nie hamuje się w obietnicach, to dlaczego opozycja ma to robić? Wyborcy muszą tylko oddzielić ziarno od plew i wiedzieć, co jest możliwe, a co nie.

Czy SLD opłacałoby się wchodzić w koalicję z PO w trudnych czasach, które nadchodzą?

Jeżeli byłaby to koalicja partnerska, ze spisanymi priorytetami do realizacji, to uważam, że się opłaca. Partia w opozycji nie ma żadnych szans realizacji swojego programu. A poza tym udział  w trudnych reformach, które posuwają kraj do przodu, to polityczna nobilitacja. Sojuszowi po okresie smuty bardzo by się to przydało.

Reklama
Reklama

A może chodzi o to, że jeżeli nie wejdziecie do rządu, to Grzegorz Napieralski może zapłacić za to stanowiskiem przewodniczącego?

Nie. Oczywiście po wyborach dokonamy rozrachunku. Ale żeby doszło do poważnych ruchów odśrodkowych, to SLD musiałby mieć wynik jednocyfrowy. A według mnie to jest wykluczone.

—rozmawiała Eliza Olczyk

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama