Budzyn kilka dni temu publicznie zapytał, gdzie się podziało 35 mln zł ze sprzedaży należącej do partii kamienicy na warszawskim Powiślu. Sugerował, że pieniądze zostały wydane na kampanię. W odpowiedzi skarbnik SLD Kazimierz Karolczak oświadczył, że finanse partii są przejrzyste, a kampania wyborcza pochłonęła 12 mln zł z kasy centralnej.
Dlaczego więc ta sprawa tak bardzo rozsierdziła lidera Sojuszu? – Bo Budzyn uzyskał odpowiedź na wszystkie pytania od skarbnika partii, a mimo to sugerował w mediach, że pieniądze zniknęły w tajemniczych okolicznościach – mówi polityk z otoczenia Napieralskiego.
Sprawę Budzyna poruszono podczas środowych spotkań szefa Klubu Parlamentarnego SLD Leszka Millera z szefami i sekretarzami organizacji wojewódzkich. Pomysł ukarania Budzyna poparli wszyscy sekretarze, ale wśród liderów wojewódzkich zdania na ten temat były podzielone. – Nic nie wiem, żeby do sądu partyjnego wpłynął wniosek o ukaranie mnie, i nie bardzo wiem, za co miałbym być ukarany – powiedział „Rz" zainteresowany.