– Złożyliśmy wniosek w Urzędzie Patentowym w sprawie ochrony znaku Polski Walczącej – ujawnił wczoraj Andrzej Gładkowski ze Związku Powstańców Warszawskich.
Związek przygotowuje regulamin używania charakterystycznej kotwicy. To w nim ma być określone, kto i na jakich warunkach mógłby jej użyć.
Jednak nawet wśród samych powstańców nie ma na ten temat zgodności. – Ostatnio widziałem na ulicy chłopaka w krótkich spodenkach, który naszą kotwicę miał wytatuowaną na łydce – mówi wiceszef Związku Powstańców Edmund Baranowski. – Pewnie nie ma sposobu, by tego zabronić, mamy przecież wolność. Ale chcemy w jakiś sposób zwrócić uwagę, że to dla nas, powstańców, znak szczególny i powinien być szanowany. A dziś jest nadużywany, na przykład przy okazji demonstracji politycznych – zwraca uwagę Baranowski.
Andrzej Gładkowski idzie dalej. Jego zdaniem kotwicy nie powinno się używać nawet na kubkach, długopisach czy breloczkach do kluczy.
– Stosowne miejsce to budynki, nekropolie, książki czy emblematy nawiązujące do historii powstania i Armii Krajowej, bo przecież znak PW jest o dwa lata starszy od powstania warszawskiego, powstał w 1942 roku – podkreśla Gładkowski.