Za kompromitującą promocyjna wpadkę winę ponosi Biuro Promocji Miasta. Ukaranych będzie dwóch urzędników. Zostali ustnie upomniani i nie dostali nagrody kwartalnej. Kary uniknęła szefowa biura Katarzyna Ratajczyk, która – teoretycznie – powinna wszystko nadzorować.
Opisywaliśmy w lipcu nieudane przedsięwzięcie warszawskiego ratusza. Mapka miała w języku angielskim oprowadzać kibiców przyjeżdżających na Euro 2012 po miejscach, w których ustawione zostały rzeźby 16 syrenek z flagami państw uczestników mistrzostw.
Gdy zamówiony produkt dotarł do urzędu, okazało się, że prawie wszystkie punkty są umieszczone na mapce w nieprawidłowych miejscach. Syrenka z placu Trzech Krzyży została przeniesiona na Stare Miasto, plac Zamkowy znalazł się na Powiślu, a pomnik Kopernika wywędrował na rondo Dmowskiego. Park Fontann z Podzamcza na mapce pojawił się na Krakowskim Przedmieściu, a rondo de Gaulle'a wyrzucono w okolice Tamki.
Mapka z kompromitującą topografią nie powinna ujrzeć światła dziennego, bo gdy urzędnicy się zorientowali, wycofali dystrybucję i druk poszedł na przemiał. A jednak nie całkiem. Jeden z egzemplarzy trafił w ręce radnego PiS Jarosława Krajewskiego.
Gdy wówczas dopytywaliśmy, kto ponosi odpowiedzialność za wpadkę i ile kosztowały nowe mapki (już prawidłowo wydrukowane), urzędnicy migali się z odpowiedzią. Słyszeliśmy najpierw, że to wina drukarni, że nowe mapki zostały wydrukowane bezkosztowo, później, że trwa postępowanie wyjaśniające.