Reklama

Wyprawa Tybet 2013. Lhasa pełna Chińczyków

Publikacja: 10.08.2013 13:22

Nasza Lhasa

Nasza Lhasa

Foto: DISCOVER 4X4

10 sierpnia 2013, Lhasa

stan licznika: 11 152 km

Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji

No to konfrontujmy naszą wyobraźnię z rzeczywistością współczesnej Lhasy...

Nasza – polskich turystów - Lhasa to z jednej strony pozostawione miejscowym i przybyszom zabytki oraz koncesjonowana prawda o historii miasta i regionu, eksponowana w muzealnej formie. Z ograniczeniami wynikającymi z aktualnej sytuacji społecznej, politycznej. Więc oczywiście zagłębiamy się w uliczki Barkhor i wyobraźnią „naprawiamy" wszystko co współczesny człowiek potrafił tu zepsuć. Bo centralna dzielnica świątynna była też centrum bazarowym. Tymczasem dzisiaj po bazarze zostały tylko wspomnienia, a cała dzielnica żyje z pamiątkarskiej obsługi turystów i w mniejszym zakresie pielgrzymów. Więc staramy się nie widzieć policyjnych kontroli. Więc staramy się nie naprzykrzać tybetańskiemu przewodnikowi, bo może przez nas stracić licencję. Więc grzecznie wspinamy się po schodach Pałacu Dalajlamy, unikając wymawiania jego imienia.

Reklama
Reklama

Ale jednocześnie nie możemy udawać, że nie widzimy cywilizacyjnego skoku jaki dokonuje się wokół. Lhasa rozbudowuje się jak wszystkie metropolie w Państwie Środka. Jednak rozbudowuje się tybetańskim kosztem i chińskim pożytkiem. Po prostu rośnie kolejny chiński  olbrzym urbanistyczny. Już w tej chwili szacuje się, że w całym Tybecie, jak w Lhasie Tybetańczycy są mniejszością. Chińczyków Han jest tu już trzykrotnie więcej.

Interaktywna mapa wyprawy

Oczywiście Lhasa służyć ma nie nam i dopasowywać do naszych gustów. O turystycznym (i w części pielgrzymkowym) rozwoju miasta decydują miliony chińskich turystów. Tybet stał się modnym celem wycieczkowym. Tybet jest też dla Chińczyków ambitnym celem turystyki kwalifikowanej i sportu wyczynowego. Dojechanie do Lhasy na rowerze ze wschodu lub zachodu olbrzymiego kraju to duże wyzwanie. Podejmują je tysiące chińskich cyklistów. Zagraniczni zniknęli od czasu, gdy muszą się poruszać w obstawie koncesjonowanego przewodnika. Krótko mówiąc w Lhasie to właśnie Chińczycy odpoczywają, bawią się, zwiedzają, uprawiają sporty, biorą śluby i cieszą się syczuańską, a nie tybetańską kuchnią. Bo z przeludnionego Syczuanu pochodzi 90 procent „nowych Tybetańczyków".  Lhasa stała się atrakcyjną ofertą od czasu wybudowania najwyżej na świecie funkcjonującej linii kolejowej Pekin-Lhasa. Linii dla turystyki wewnętrznej. Bo turyści zagraniczni są tylko marginesem. Być może zmieni się  to, gdy Chiny ukończą budowę linii kolejowej Lhasa-Katmandu. Wygląda na to (jak w całych Chinach), że zrobią to w ciągu następnego roku.

A wtedy religijna rola Lhasy znów się zmniejszy. I być może o to właśnie chodzi.

Szczegóły na www.rp.pl/Tybet2013 oraz na stronie www.discover4x4.com.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama