Dwa lata więzienia w zawieszeniu dla dwóch dowódców wojsk pacyfikujących protesty i uniewinnienie dla wicepremiera PRL Stanisława Kociołka – taki wyrok zapadał w kwietniu ubiegłego roku w procesie Grudnia '70. Oburzenie rodzin ofiar wzbudziły nie tylko niskie wyroki, ale też fakt, że udało się je wydać tylko w stosunku do trzech oskarżonych.
Proces ruszył pod koniec lat 90. i początkowo oskarżonych było 12. Większość wyłączono ze względu na stan zdrowia, m.in. 89-letniego gen. Edwarda Łańcuckiego, który w 1970 roku był dowódcą 16. Dywizji Pancernej i zdaniem świadków pod bramą stoczni wydał komendę oddania strzału. Generał, oskarżony o sprawstwo kierownicze masakry, z procesu został wyłączony w 2001 roku. Jednak, jak ustaliła „Rz", stan zdrowia nie uniemożliwia mu pojawiać się publicznie. Po raz ostatni w październiku ubiegłego roku.
Łańcucki wziął wtedy udział w konferencji z okazji 70. rocznicy bitwy pod Lenino w warszawskiej siedzibie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Został wyróżniony najwyższym związkowym odznaczeniem – Za Wybitne Zasługi dla ZKRPiBWP.
Z jakiego powodu je otrzymał? Uzasadnienia nie potrafi podać prezes związku płk Henryk Strzelecki. – Wszyscy mają wstęp, jeżeli tylko mają siły – odpowiedział, gdy spytaliśmy, dlaczego generał, wyłączony z procesu z uwagi na stan zdrowia, został zaproszony na uroczystość.
W Związku Kombatantów dowiedzieliśmy się, że generał nie życzy sobie rozmów z dziennikarzami.