Polacy nie posłuchali ostrzeżeń Państwowej Komisji Wyborczej, która przypominała w piątek, że cisza wyborcza obowiązuje także w internecie, a złamaniem zakazu agitacji może być nawet „polubienie" profilu polityków na Facebooku. Internauci nie tylko „lajkowali" profile kandydatów na potęgę, ale niemal otwarcie wzywali do głosowania na swoich ulubieńców.
Tylko w niedzielę publiczny profil Janusza Korwin-Mikkego zyskał ponad tysiąc fanów. Wyborcza aktywność internautów nie ograniczała się jednak do odwiedzania profili polityków. Sposoby na zakazaną agitację były różne. Cytowano np. fragmenty z ksiąg Pisma Świętego, jak choćby ten z Psalmu 33: „Pan miłuje prawo i sprawiedliwość". Inni zachęcali do jedzenia polskich jabłek (symbolu Polski Razem), założenia muszki zamiast krawata czy przeprowadzki do Kalisza.
Z aktywności w sieci nie zrezygnowali politycy, którzy również balansowali na granicy naruszenia ciszy wyborczej. Niektórzy, jak Janusz Palikot czy Korwin-Mikke, informowali o swojej obecności na targach książki, inni reklamowali własne strony internetowe albo publikowali swoje zdjęcia. Kandydat Twojego Ruchu Michał Kabaciński opublikował film, na którym politycy koalicji Europa Plus Twój Ruch świętują nastanie ciszy wyborczej, śpiewając pieśń „Hej, sokoły".
Tradycyjnie też w sieci pojawiły się przecieki z sondaży i z komisji wyborczych. Ponieważ ich publikacja grozi grzywną w wysokości nawet miliona złotych, uciekano się do aluzji. Podobnie jak w przypadku poprzednich wyborów, dominowała symbolika warzywnego targu. Podawano, że na targu w Chicago „Pomidory i sałata stoją po 88" albo że pomidory są droższe niż pistacje.
Obiektem kpin była sama PKW. Żartowano z tego, jak będzie tropić łamiących „lajkami" ciszę, nazywano ją komisją im. Monty Pythona. Drwili nawet politycy. „Powiedzcie, że to jakiś żart z tymi lajkami, to nie może być prawda!" – nie dowierzał na Twitterze Paweł Graś.