Władze samozwańczych republik, które utrzymują kontrolę gęsto zaludnionych obwodów: donieckiego i ługańskiego, przeprowadzają swoją kampanię i szykują się do wyborów do tak zwanego parlamentu „Noworosji", które mają się odbyć 9 listopada. Interesujące jest to, że od dziś okupowane ukraińskie terytoria nie przeszły wspólnie z Kijowem na czas zimowy i tym samym dopasowały się do godziny obowiązującej w Moskwie. Od dziś między Donieckiem a Kijowem jest jedna godzina różnicy.
Separatyści kategorycznie zakazali wszystkim mieszkańcom okupowanej częścći Donbasu uczestniczyć w ukraińskich wyborach parlamentarnych. Na ulicach Ługańska pojawiły się ulotki informacyjne, według których „każdy, kto weźmie udział w wyborach zostanie potraktowany zgodnie z zasadami obowiązującymi w czasie wojny".
„26 października 2014 roku faszystowska junta zamierza przeprowadzić na naszej ziemi swoje wybory. Apelujemy do wszystkich mieszkańców, by nie wierzyli tej propagandzie i ignorowali burżuazyjno-oligarchiczne wybory kijowskiej junty" – czytamy w ulotce, którą opublikował jeden z mieszkańców Ługańska na swoim profilu na Facebooku.
„Każdy, kto zdecyduje się na udział w tych wyborach, będzie potraktowany zgodnie z zasadami, obowiązującymi w czasie wojny. Wszyscy członkowie komisji wyborczych kijowskiej junty zostaną rozstrzelani" – grożą separatyści.
Dziś Ukraińcy wybierają swoich reprezentantów do nowego parlamentu. O przeprowadzeniu przedterminowych wyborów (kadencja poprzedniego parlamentu kończyła się dopiero w 2017 roku) zdecydował prezydent Petro Poroszenko. Po raz pierwszy w najnowszej historii tego kraju, wybory odbędą się bez udziału Krymu (anektowanego w marcu przez Rosjan) i połowy obwodów donieckiego i ługańskiego, zajmowanych przez prorosyjskich separatystów. Oznacza to, że w dzisiejszych wyborach parlamentarnych nie zagłosuje nawet pięć milionów Ukraińców.