Jeśli demokrację rozumiemy jako prawdziwe rządy ludu, jako realizację jego woli i taką organizację społeczeństwa, która odzwierciedlałaby mniemania zwykłych ludzi, to w całej Unii Europejskiej jedynie radykalne partie i ugrupowania można określić jako demokratyczne. Bo tylko one naprawdę wyrażają pragnienia ludu i tylko one chcą, by stało się im zadość.
Formacje mainstreamowe natomiast z całych sił działają, by wolę społeczeństwa tak przekształcać, by była ona zgodna z ich, czyli owych formacji, wrażliwością i wartościami. Dla nich pragnienia ich wyborców są jedynie fenomenami, z którymi coś trzeba zrobić, by dać poczucie elektoratowi, że realizuje się jego chcenia, ale tak naprawdę przedsięwziąć coś zgoła przeciwnego do tego, czego ów elektorat zażyczył sobie w akcie wyborczym.
Słuchają, nie strofują
Dlatego dziś prawdziwymi reprezentantami demosu są wszystkie prawicowe i lewicowe ugrupowania radykalne. To grecka Syriza i francuski Front Narodowy, włoski Ruch Pięciu Gwiazdek i Partia Wolności Geerta Wildersa, hiszpański Podemos i brytyjski UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) są prawdziwymi przedstawicielami społeczeństw zachodnich. Nie zniekształcają ich żądań, nie dostosowują do obowiązujących reguł, nie pouczają ich i nie strofują. Są prawdziwym głosem prawdziwego demosu.
Że ów głos czasami jest rykiem i wyciem? Że nie jest przyjemny dla ucha i razi chropowatością? Że jest wulgarny, prymitywny i wzbudza czasami grozę? Możliwe, ale właśnie dlatego, że nie jest upiększony i zmodyfikowany w procesie politycznej obróbki, jest rzeczywistym głosem europejskich społeczeństw. Jest realnym odbiciem ich mniemań i pragnień. Jest prostym odwzorowaniem, jeden do jednego, woli europejskich demosów.
A co robią partie głównego nurtu, różnego rodzaju chrześcijańskie demokracje, socjaldemokracje i liberałowie? Co wyprawiają z głosem ludu? Jak sobie z nim poczynają?