Reklama

Marek Migalski: Demokracja tylko u radykałów

Główny nurt polityczny walczy z pragnieniami demosu

Publikacja: 24.02.2015 20:12

Prawdziwymi reprezentantami demosu są ugrupowania takie jak francuski Front Narodowy, hiszpański Pod

Prawdziwymi reprezentantami demosu są ugrupowania takie jak francuski Front Narodowy, hiszpański Podemos czy grecka Syriza (na zdjęciu rzymski wiec poparcia dla premiera Grecji, polityka Syrizy, w trakcie jego rozmów z Komisją Europejską)

Foto: AFP

Jeśli demokrację rozumiemy jako prawdziwe rządy ludu, jako realizację jego woli i taką organizację społeczeństwa, która odzwierciedlałaby mniemania zwykłych ludzi, to w całej Unii Europejskiej jedynie radykalne partie i ugrupowania można określić jako demokratyczne. Bo tylko one naprawdę wyrażają pragnienia ludu i tylko one chcą, by stało się im zadość.

Formacje mainstreamowe natomiast z całych sił działają, by wolę społeczeństwa tak przekształcać, by była ona zgodna z ich, czyli owych formacji, wrażliwością i wartościami. Dla nich pragnienia ich wyborców są jedynie fenomenami, z którymi coś trzeba zrobić, by dać poczucie elektoratowi, że realizuje się jego chcenia, ale tak naprawdę przedsięwziąć coś zgoła przeciwnego do tego, czego ów elektorat zażyczył sobie w akcie wyborczym.

Słuchają, nie strofują

Dlatego dziś prawdziwymi reprezentantami demosu są wszystkie prawicowe i lewicowe ugrupowania radykalne. To grecka Syriza i francuski Front Narodowy, włoski Ruch Pięciu Gwiazdek i Partia Wolności Geerta Wildersa, hiszpański Podemos i brytyjski UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) są prawdziwymi przedstawicielami społeczeństw zachodnich. Nie zniekształcają ich żądań, nie dostosowują do obowiązujących reguł, nie pouczają ich i nie strofują. Są prawdziwym głosem prawdziwego demosu.

Że ów głos czasami jest rykiem i wyciem? Że nie jest przyjemny dla ucha i razi chropowatością? Że jest wulgarny, prymitywny i wzbudza czasami grozę? Możliwe, ale właśnie dlatego, że nie jest upiększony i zmodyfikowany w procesie politycznej obróbki, jest rzeczywistym głosem europejskich społeczeństw. Jest realnym odbiciem ich mniemań i pragnień. Jest prostym odwzorowaniem, jeden do jednego, woli europejskich demosów.

A co robią partie głównego nurtu, różnego rodzaju chrześcijańskie demokracje, socjaldemokracje i liberałowie? Co wyprawiają z głosem ludu? Jak sobie z nim poczynają?

Reklama
Reklama

Wszystkie te mainstreamowe ugrupowania za wszelką cenę się starają ów skrzeczący i irytujący głos demosu stłumić, przekształcić go w znośne dla ucha dźwięki, odrzeć go z jego istotności. Same określając się jako partie demokratyczne, ze wszech sił chcą jednak wtłoczyć na powrót ludowi do gardła to, co ów lud chce z siebie wyrzucić – niechęć do imigrantów, do bankierów, do brukselskich biurokratów, politycznej poprawności, parytetów, multi-kulti. Jednak nie – chrześcijańscy „demokraci" oraz socjal „demokraci" robią wszystko, by lud zawstydzić i zmienić jego wolę. Podejmują wszelkie działania, by to, co jest głosem demosu, zastąpić czymś, co oni akceptują i za demokratyczne uznają.

Demokratyczni mimo woli

Największym paradoksem jest to, że owe radykalne partie, wszystkie te „fronty" i „ruchy", które są jedynymi obecnie podmiotami naprawdę wyrażającymi wolę demosu, same demokrację mają w pogardzie!

Gdyby zapytać Wildersa, Le Pen i innych, co tak naprawdę sądzą o ustroju zwanym demokratycznym, to – gdyby tylko mogli – wyraziliby wobec niego najgłębszą pogardę. Ale nie zmienia to faktu, że tylko oni – radykałowie z prawa i lewa, ekstremiści i fanatycy – są w dzisiejszej Unii Europejskiej prawdziwymi demokratami. Tylko oni dają możliwość ludowi mówienia własnym językiem. Tylko oni nie pogardzają nim i nie chcą stosować wobec niego zabiegów pedagogicznych i kosmetycznych. Są tubą demosu. Są jego sługami. Są rzeczywistymi demokratami. Ich polityczni oponenci ze środka sceny politycznej działają dokładnie w odwrotnym kierunku – ze wszech sił walczą z głosem ludu i dążą do jego stłumienia i przekształcenia go na swoją modłę i zgodnie ze swymi upodobaniami.

Europejczycy, postępowcy, sarmaci

Jak rzecz się ma w Polsce? Czy naprawdę ktoś sądzi, że Platforma Obywatelska czy Sojusz Lewicy Demokratycznej w jakikolwiek sposób reprezentują lud? Nawet Prawo i Sprawiedliwość jedynie udaje, że słucha demosu.

Prawdziwymi demokratami są Janusz Korwin-Mikke (co pewnie bardzo by go zbulwersowało) czy Paweł Kukiz. A także kilka mniejszych organizacji lewicowych (choć na pewno nie należy do nich spasione grantami i stypendiami środowisko „Krytyki Politycznej"). Mógłby być to Piotr Duda lub ktoś z narodowców. Był Andrzej Lepper. I to wszystko. Na tym lista demokratów w Polsce się kończy. Reszta, mniej czy bardziej, ma w pogardzie mniemania zwykłych ludzi, polskiego demosu.

PO, SLD, PiS nie chcą być wyrazicielami pragnień ludu – one chcą ów lud edukować i cywilizować. Albo w kierunku uczynienia z niego prawdziwych Europejczyków, albo postępowców, albo patriotycznych sarmatów. Ale żadna z tych formacji nie chce być wyrazicielem tego, co demos chce z siebie wyryczeć. Polski lud wciąż czeka na swego Le Pena czy Ciprasa.

Reklama
Reklama
Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama